Owo jakże trafne porównanie reprezentantów Polski do komandosów przytoczył selekcjoner Antoni Piechniczek na kanale "Prawda Futbolu". Srebrny medalista MŚ z 1982 r. ponaglał PZPN, by nie trwonił czasu. Doradzał też, by w kryzysie powierzył kadrę Adamowi Nawałce, bądź Jerzemu Brzęczkowi. Będący pod gigantyczną presją czasu Kulesza postąpił jednak inaczej. CZYTAJ TEŻ: Michniewicz selekcjonerem. Lewandowski ma z nim na pieńku Na przekór Bońkowi Kulesza wymarzył sobie Andrija Szewczenkę, ale ten nie chciał zrezygnować z sześciu milionów euro. Dlatego stawia na Czesława Michniewicza, którego aż do piątku w ogóle nie było w wyścigu po fotel selekcjonera. Był za to Adam Nawałka, z którym Kulesza wynegocjował nawet umowę. Ostatecznie wolał pogodzić się z Michniewiczem niż dać szansę Nawałce, którego chcieli kibice i większość ekspertów, a także reprezentanci Polski. Obecnemu prezesowi związku i jego otoczeniu Nawałka za bardzo kojarzył się ze Zbigniewem Bońkiem, który pana Adama wymyślił w roli selekcjonera. Aż dziw bierze, że takie rozumowanie, rodem z piaskownicy, przeszkodziło w sięgnięciu po fachowca Nawałkę. Choć to doprawdy żenujące, wtajemniczeni twierdzą, że punktem zwrotnym w odejściu od opcji "Nawałka" miały być wypowiedziane przez Bońka słowa w "Prawdzie Futbolu", że Adam Nawałka jako selekcjoner to jego pomysł! CZYTAJ TEŻ: Adam Nawałka rozwiewa wątpliwości. Oto jak postąpił z nim PZPN! Michniewicz ma atuty, ale piłce grozi wojna polsko-polska Niewątpliwie atutem Michniewicza jest skalp, jakie przywiózł z Moskwy, w roli trenera Legii, wygrywając tam ze Spartakiem. Niewątpliwie pan Czesław dokonywał też kilku cudów z młodzieżową reprezentacją Polski, z którą zdjął skalpy Portugalii, Włoch i Belgii. Oto, zamiast emocjonować się składem, taktyką, dyspozycją piłkarzy na mecz z Rosją, do którego pozostało 51 dni, będziemy po raz dwusetny wałkować 711 połączeń Michniewicza z "Fryzjerem", do jakich doszło w dwa lata i cztery miesiące. Zwolennicy nowego selekcjonera stoją na stanowisku, że nie ma żadnych dowodów na udział w korupcyjnych procederach trenera Czesława, nigdy też nie postawiono mu żadnych zarzutów. Przeciwnicy uderzą w najwyższe tony: selekcjoner powinien być postacią krystaliczną i bliskie kontakty z "Fryzjerem" wykluczają każdego z tego stanowiska. W wojnie tych dwóch plemion sam jestem rozdarty i wolę stać na barykadzie. Tym pierwszym powiem: Lepsze jest wrogiem dobrego. Skoro PZPN miał gotowy kontrakt z Nawałką, który jako jedyny - obok Jerzego Brzęczka, gwarantował szybką reakcję, dzięki znajomości piłkarzy, to po co szukał kogoś innego? Skoro posada selekcjonera jest najbardziej eksponowanym stanowiskiem kraju po tym prezydenta i premiera, to lepiej postawić na kogoś, kto nie wywołuje moralnych kontrowersji. Tym drugim powiem: Nie bądźmy bardziej papiescy od papieża. Gdybyśmy chcieli eliminować wszystkich z zawodowej piłki za kontakt z korupcją, musielibyśmy zaczynać niemal od nowa. Łącznie z tym, że nie mielibyśmy w kadrze ikonicznej dziś postaci Łukasza Piszczka, który jako 19-latek uczestniczył w zrzutce na kupienie meczu w Zagłębiu Lubin. Gdy Boniek powierzał młodzieżówkę Michniewiczowi, popierałem ten pomysł, doceniając jego skuteczność. Powiecie, że jest moralnie obciążony, bo prowadząc Lecha dzielił premię za zwycięstwo, jaką zafundowały inne zespoły, które dzięki wygranej "Kolejorza" utrzymywały się w lidze? Owszem, ale każdy zasługuje na drugą szansę. CZYTAJ TEŻ: Kmita: Piłkarska szopka. Bez Świętej Rodziny. Ostały się jeno same osły i baranki Prezes Kulesza był zagubiony w poszukiwaniach selekcjonera Cezary Kulesza był zagubiony w poszukiwaniach następcy Paula Sousy. Adama Nawałki nie chciał w ogóle. Udał się do niego dopiero pod naciskiem opinii publicznej. Nieustępliwość negocjacyjna Nawałki mogła mu się jednak nie spodobać. Dlatego do samego końca szukał innej opcji. W końcu zdecydował się na zakopanie topora niezgody z Czesławem Michniewiczem, który dzielił ich od 22 grudnia 2011 r. Wówczas Kulesza, jako szef Jagiellonii, tuż przed Świętami Bożego Narodzenia, w trybie nagłym, sprowadził Michniewicza z Gdyni do Białegostoku, by go zwolnić. Nie za słabe wyniki, tylko odmowę wykonania polecenia, jakim było poinformowanie piłkarza o tym, że klub zrywa z nim współpracę. Teraz jednak Czesław Michniewicz okazał się bardziej atrakcyjnym kandydatem. Najpewniej głównie dlatego, że zgodził się na trzymiesięczny kontrakt z opcją przedłużenia do końca roku, jeśli uda się awansować na mundial. Michniewicz finansowo nic nie traci. Do końca czerwca od Legii dostałby pewnie dokładnie tyle, ile zarobi jako selekcjoner w trzy miesiące. Jeśli uda się mu wywalczyć awans, otrzyma też kilkumilionową premię i będzie pracował co najmniej do końca roku. Na fali wojny polsko-polskiej nie mamy czego szukać w Moskwie Problem jest inny - piłka nożna to nie tylko trener, piłkarze i ich praca. Na sukces w futbolu gigantyczny wpływ ma atmosfera. Jeżeli przez najbliższe 51 dni będzie trwała piłkarska, polsko-polska wojna o Michniewicza, to w Moskwie nic nie osiągniemy, podobnie jak na MŚ 2018 r. Moje stanowisko jest proste: skoro Kulesza postawił na Michniewicza, to wyciąganie trupów z szafy nie ma żadnego sensu. W dobrze pojętym interesie polskiej piłki jest koncentrowanie uwagi wszystkich na tym, co nas czeka 24 marca w Moskwie. W myśl hasła: "Wszystkie ręce na pokład!". CZYTAJ TEŻ: Kuriozalna wpadka PZPN-u. Zobacz, co wysłał do Michniewicza! Kulesza powinien uczyć się na błędach, jakie popełnił Ważne też, by Cezary Kulesza wyciągnął lekcje z wyborów selekcjonera. W niektórych momentach poruszał się jak słoń w składzie porcelany. W miniony czwartek zaczął formalizować współpracę z Adamem Nawałką, wysyłając do jego prawnika gotową do podpisania umowę. Nazajutrz jednak zmienił front na Czesława Michniewicza. Choć do mediów to szybko przeciekło, w sobotę aż huczało, prezes jednak zapomniał zadzwonić do Nawałki z informacją, że dziękuje mu za gotowość, bo postawił jednak na kogoś innego. Uczynił to dopiero w niedzielę wieczorem, gdy mleko się rozlało. Więcej klasy panie prezesie na przyszłość życzę! Michał Białoński, Interia