Sebastian Staszewski: - W półfinale barażów mistrzostw świata Polska zagra na wyjeździe z Rosją. Ucieszył pana taki wynik losowania? Stanisław Czerczesow: - Oczywiście! To będzie wielki mecz! Pojawi się pan na nim? - Jeżeli w marcu nie będę miał roboty, to na pewno będę na stadionie. Kto jest faworytem tej rywalizacji? - Na tym poziomie liczą się detale. A tym kluczowym będzie to, kto będzie gospodarzem. Jeszcze niedawno wydawało się, że Polska ma właściwie pewne rozstawienie, ale porażka z Węgrami wszystko zmieniła. I dziś w bardziej uprzywilejowanej pozycji są Rosjanie. Jeśli miałbym oceniać poziom sportowy, to uważam, że szanse są 50 na 50. Ale czynnikiem decydującym może być to, że Rosja zagra w Moskwie. Jak zwykle rywalizacja Polski z Rosją będzie miała wiele kolorów, bo od kontekstu historycznego nie da się uciec. - Nie obawiam się tego. Uważam, że to będzie efektowna rywalizacja dwóch silny zespołów. Przecież niedawno graliśmy przeciwko sobie, byłem nawet na meczu sparingowym we Wrocławiu. I wszystko wyglądało bardzo dobrze. Poza tym mamy jeszcze listopad, a mecz będzie dopiero w marcu, do tego czasu wszystko może się zmienić. Zobaczymy jak piłkarze obu reprezentacji będą wyglądali za cztery miesiące. Żałuje pan, że nie jest już pan selekcjonerem reprezentacji Rosji? Taki mecz byłby dla pana dużym wydarzeniem. - Szkoda, że nie jestem trenerem reprezentacji Rosji, albo... Polski (śmiech). A plotki o tym, że miałbym nim zostać, już słyszałem. Natomiast mówiąc poważnie to tak, ten mecz będzie miał dla mnie podwójny smak. I obejrzę go z przyjemnością. Rozmawiał Sebastian Staszewski