Od kilkunastu dni trwa festiwal kandydatur na nowego selekcjonera reprezentacji Polski: Adam Nawałka, Fabio Cannavaro, Andrij Szewczenko czy Cesare Prandelli... Jednym z najgorętszych trenerów na pędzącej karuzeli - a ostatnio chyba nawet najgorętszym - jest Chorwat Slaven Bilić. Jak ustaliła Interia, szkoleniowiec, który właśnie zakończył pracę w chińskim klubie Beijing Guoan, nie zastąpi jednak Paulo Sousy. Po pierwsze: 53-latek jest obecnie poza finansowym zasięgiem PZPN. A po drugie: sam Bilić w rozmowie z nami przyznał, że aktualnie ma inne plany zawodowe. Slaven Bilić wrócił do Zagrzebia. Co dalej? Kluczowy w kontekście Bilicia był fakt, że szkoleniowiec kilka dni temu zakończył pracę w Chinach i stał się wolnym agentem. W niedzielę chorwacki trener udał się z Szanghaju do Frankfurtu nad Menem, a następnie do Zagrzebia, gdzie wylądował w poniedziałek. To właśnie tam Bilić będzie oczekiwał na kolejne propozycje. A tych nie brakuje, bo tureckie (m.in. portal "Beyaz Gazete") oraz chorwackie media przekonują, że w najbliższym czasie zostanie trenerem Fenerbahçe Stambuł. W polskich mediach nie brakowało jednak sugestii, że zainteresowany podpisaniem kontaktu z byłym selekcjonerem reprezentacji Chorwacji jest PZPN. Zweryfikowaliśmy te informacje i zgodnie z tym, co ustaliła Interia, Bilić nigdy nie był brany pod uwagę jako następca Sousy. Jego nazwisko jest świetnie znane prezesowi PZPN Cezaremu Kuleszy, który ceni warsztat Bilicia, ale w polskiej federacji wszyscy mają świadomość, że to obecnie trener poza finansowym zasięgiem Polaków. W Turcji nieoficjalnie mówi się, że w gigancie ze Stambułu może zarabiać nawet 3 mln euro rocznie. Slaven Bilić nie dla Polaków Wcześniej natomiast zakontraktowanie Bilicia było niemożliwe, bo w Chinach szkoleniowiec miał zarabiać jeszcze więcej. Ostatecznie - między innymi z powodu tęsknoty za rodziną - zdecydował się rozwiązać kontrakt z Beijing Guoan i wrócić do Europy. W poniedziałek udało nam się skontaktować z Biliciem, którego zapytaliśmy o możliwość pracy w Polsce. Jak przyznał nam szkoleniowiec, w tej chwili ma inne zawodowe plany i chociaż ceni polską kadrę narodową, to nie planuje związania się z PZPN. Chorwat zasugerował jednocześnie, że jeśli podpisze z kimś umowę, to raczej z dużym klubem. I tu na myśl naturalnie nasuwa się wspomniane Fenerbahçe, z którym Bilić negocjował jeszcze przed wyjazdem do Chin. Sebastian Staszewski, Interia