Sebastian Staszewski, Interia: - Po pokonaniu Albanii baraże do mistrzostw świata są już nasze? Cezary Kulesza: - Teraz jesteśmy ich zdecydowanie bliżej, ale przed nami kluczowy moment eliminacji. Biorąc pod uwagę to, ile wysiłku kosztowało nas ogranie Albańczyków, nie możemy teraz zlekceważyć ani Andory, ani Węgier. Mogę więc śmiało powiedzieć, że naszym celem są dwie wygrane. Przez cały czas musimy być skupieni tylko na tym. Jak zareagował pan po golu Karola Świderskiego w 77 minucie? Długo na niego czekaliśmy... - W trakcie meczu powiedziałem do jednego z wiceprezesów PZPN, że to właśnie Świderski zdobędzie bramkę. I miałem nosa! A po golu poczułem ulgę i radość. Cieszyliśmy się, bo to był trudny mecz. Albańczycy zagrali ostro, ambitnie, mieli momenty, w których musieliśmy grać trochę niżej. Ale jednocześnie miałem przekonanie, że jesteśmy drużyną lepszą i na boisku przeważamy. Gol był więc zasłużony, tak jak zwycięstwo. Udowodniliśmy, że gorąca atmosfera, którą zgotowali nam gospodarze, nie jest w stanie osłabić naszej pewności siebie. Poczuł pan dodatkową radość z tego, że bramkę zdobył pana były zawodnik z Jagiellonii Białystok? - Karola znam bardzo dobrze. Obserwowałem jego rozwój z bliska, dlatego ten gol sprawił mi prawdziwą satysfakcję. Od samego początku pobytu "Świdra" w Białymstoku wróżyłem mu międzynarodową karierę i mam nadzieję, że jeszcze nie raz zadziwi kibiców w Grecji, a my będziemy mieć z niego jeszcze więcej pożytku w reprezentacji. Do tej pory w eliminacjach strzelał gole słabszym rywalom, jak Andora czy San Marino. Dzisiaj wreszcie zdobył cenną bramkę na wagę trzech punktów w niezwykle ważnym spotkaniu. I to jest jego wielka chwila! Polacy w Tiranie mieli bardzo trudne zadanie. Albańczycy byli świetnie ustawieni taktycznie, długimi fragmentami potrafili zamurować bramkę... - Na pewno mecz miał kilka faz, w których były też takie, kiedy Albańczycy próbowali nas zepchnąć do defensywy. Mimo straty kilku zawodników widać było wśród naszych rywali włoski sposób obrony. Ustawili się bardzo blisko siebie, dobrze przesuwali linie. Długo nie umieliśmy sobie z tym radzić, choć gdy przyspieszaliśmy grę, widać było, że jesteśmy lepsi... Zdaniem Interii najlepszy na boisku w Albanii był Piotr Zieliński. Pana też? - To prawda, Piotrek zagrał bardzo dobre spotkanie. Doceniam jego występ tym bardziej, że wpływał na naszą grę w najtrudniejszych momentach. A jak oceni pan występ Roberta Lewandowskiego? - Robert może i nie strzelił bramki, ale praca, jaką wykonywał dla drużyny, była niesłychanie potrzebna. To głównie on skupiał na sobie uwagę albańskich obrońców. Walczył za dwóch, trzech, a gdy była taka potrzeba, to cofał się i brał udział rozgrywaniu. Tak właśnie swojej drużynie pomaga kapitan. W Tiranie doszło do skandalicznych scen po bramce Świderskiego, kiedy na Polaków poleciały z trybun butelki. Uważał pan, że nasi piłkarze powinni byli wrócić na boisko, czy sędzia Clément Turpin miał obowiązek zakończyć mecz? - Albańczycy byli bardzo konfrontacyjnie nastawieni i to dało się wyczuć. Stracony gol wywołał wybuch, dlatego decyzję o przerwaniu meczu, przynajmniej na chwilę, uważam za słuszną. Ale dokończyliśmy spotkanie i możemy cieszyć się z pełnoprawnego zwycięstwa... Polska federacja będzie żądała wyciągnięcia konsekwencji wobec Albańczyków? - Wyglądało to groźnie i nigdy nie powinno mieć miejsca. Zdrowie piłkarzy, jest przecież najważniejsze. Natomiast jeżeli chodzi o konsekwencje, to od tego jest UEFA, nie PZPN. Rozmawiał Sebastian Staszewski, Interia