Już podczas poniedziałkowej konferencji prasowej nowy opiekun "Biało-Czerwonych" był o to pytany. Dziennikarzem, który najmocniej drążył ten temat był Szymon Jadczak. Michniewicz wtedy stwierdził: "Pana wypowiedź nadaje się do prokuratury". "Podczas konferencji nie żartowałem. Potem poprosiłem prawników o przeanalizowanie sytuacji i do końca tygodnia podejmiemy kroki prawne" - przyznał we wtorek Michniewicz w "Hejt Parku". Nowy selekcjoner w "Hejt Parku" bardzo długo opowiadał o znajomości z "Fryzjerem". "Ryszarda Forbricha znałem od 1996 roku, kiedy trafiłem do Amiki Wronki, gdzie byłem bramkarzem, najczęściej rezerwowym, a on był dyrektorem sportowym i wiceprezesem" - mówił Michniewicz.W dokumentach prokuratury podano, że Michniewicz i Forbrich kontaktowali się 711 razy w ciągu trzech lat. Czesław Michniewicz: Nie pamiętam wszystkich rozmów "To było 711 prób połączenia. Nie pamiętam wszystkich rozmów z Forbrichem, to było przecież 18 lat temu. Rozmawiałem z nim na przykład o kupnie samochodu, bo nam go skradziono sprzed domu w Gdyni, czy o operacji mojej żony. Nie mówię, że to był wujek dobra rada, ale takie były czasy" - tłumaczył Michniewicz."Kontaktowałem się z nim jako dyrektorem sportowym i wiceprezesem Amiki, a gdy z niej odszedł jako wiceprezesem Wielkopolskiego Związku Piłki Nożnej. Od 2006 roku nigdy z nim już nie rozmawiałem, a widziałem tylko raz na pogrzebie śp. Wojciecha Wąsikiewicza" - dodał.W 2003 roku Michniewicz został trenerem Lecha Poznań. W materiałach prokuratury znalazły się dwa mecze "Kolejorza" z tego okresu - ze Świtem Nowy Dwór Mazowiecki i Górnikiem Polkowice w kocówce sezonu. Pierwszy odbywał się pomiędzy dwoma spotkaniami finałowymi z Legią Warszawa. Michniewicz miał wystawić w nim słabszy skład, ale tłumaczył, że zagrali wszyscy, których mógł w tym momencie wystawić, oprócz Michała Golińskiego, który był zagrożony kartkami. Z kolei mecz z Polkowicami był rozgrywany po drugim spotkaniu z Legią. Przed tym pojedynkiem Michniewicza mieli nagabywać w kwestii ewentualnego "odpuszczenia" meczu działacze Górnika. On się nie zgodził, a następnie od razu zgłosił to prezesowi Lecha i zarządził najpierw zgrupowanie przed wyjazdem do Polkowic, a potem już w dniu pojedynku kazał piłkarzom przebrać się w autokarze, rozgrzewkę wyznaczył w lesie, a na sam mecz drużyna przyjechała tuż przed pierwszym gwizdkiem, żeby nikt nie miał możliwości wpływania na zawodników. Michniewicz dzielił premię po wygranym meczu z Polkowicami To spotkanie Lech wygrał, a potem Michniewicz dzielił w autokarze premię, którą dostali od rywali ligowych za zwycięstwo. "To było jedyna rzecz, do której prokuratura mogła się przyczepić z powodu nieodprowadzonych podatków, ta sprawa się jednak przedawniła po pięciu latach. Poza tym prawnicy powiedzieli mi, że przecież ja nie wymuszałem tych pieniędzy od nikogo, tylko je dzieliłem" - mówił Michniewicz.Nowy selekcjoner na koniec stwierdził, że to ostatni raz, kiedy mówi o tej sprawie i nie będzie do niej więcej wracał.