Decyzja o zluzowaniu eksploatowanego jak mało kto "Lewego" wywołała sporo emocji i trudno się dziwić. Nie do każdego trafia argument, że Roberta czeka jeszcze osiem meczów w tym roku, więc Sousa ma prawo go oszczędzać. Luzowanie lepiej by wypadło, gdyby kapitan został zdjęty po pierwszej połowie w Andorze, gdy rywalizacja była rozstrzygnięta. Zaoszczędzone w ten sposób siły mógłby wykorzystać dzisiaj na PGE Narodowym, grając chociażby w pierwszej połowie. Boniek broni Sousy, a sam leciał przez całą noc, by wspomóc Polskę Zbigniew Boniek we wczorajszym Cafe Futbol poparł decyzję selekcjonera. - Skoro w Andorze Robert dostał całe 90 minut, to było jasne, że potem otrzyma wolne. Ta decyzja jest zresztą jak najbardziej słuszna - powiedział Boniek. Sam jednak nie utyskiwał na zmęczenie i w 1985 r. zagrał w barwach narodowych, przeciw Albanii, niespełna 24 godziny po finale Pucharu Europy Mistrzów Krajowych Juventus - Liverpool, po całonocnej podróży z Belgii do Albanii. Poza tym, nie zawsze pełny występ "Lewego" wykluczał jego grę w kolejnym spotkaniu podczas tego samego zgrupowania. Weźmy marcową kampanię, w której Sousa inaugurował swą pracę w roli selekcjonera Polski. Robert zagrał 90 minut z Węgrami, by trzy dni później wyjść na Andorę, na 63 minuty, a grałby nawet dłużej, gdyby nie kontuzja. Ktoś powie, że teraz, w odróżnieniu od marca, mamy zapewniony udział w barażach. I będzie miał rację, tyle że nie możemy być pewni rozstawienia w play-offach o udział w mundialu. Dlatego remis, a jeszcze lepiej zwycięstwo nad Węgrami, którzy grają głównie o prestiż, są nam potrzebne. Tymczasem zabraknie nam nie tylko najlepszego napastnika, ale też obrońcy Kamila Glika i kluczowego pomocnika Grzegorza Krychowiaka, którego wykluczyły kartki. Jeśli chodzi o Glika, to decyzja selekcjonera jest całkowicie zrozumiała - lepiej oszczędzić go teraz i mieć go na baraże, niż tęsknić za nim w marcu, gdyby dziś złapał żółtą kartkę. Kibice mają prawo czuć się oszukani Natomiast brak Lewandowskiego kłuje w oczy i z pewnością uwiera kibiców, którzy niemało zapłacili (przed meczem z Węgrami bilety I kategorii podrożały o 40 zł, do 200 zł), aby również jego oglądać dzisiaj na PGE Narodowym. Nie siedzącego na trybunach, ale biegającego po murawie. Dziwnie się składa, że w listopadzie Robert dość regularnie opuszczał mecze kadry i to za kadencji wszystkich selekcjonerów, począwszy od Adama Nawałki. W 2015 r. nie zagrał z Czechami. W 2016 r., również za Nawałki, zabrakło go w potyczce ze Słowenią (1-1). W 2017 r. kontuzja wykluczyła go z występu przeciw Meksykowi (0-1). W 2018 r. za Jerzego Brzęczka nie pojechał nawet na mecz z Portugalią (1-1). W 2020 r. nie zagrał z Ukrainą (2-0). Problem w tym, że za wyjątkiem rozegranego w ramach Ligi Narodów spotkania z Portugalią, wszystkie powyższe mecze były towarzyskimi. Teraz Robert opuszcza mecz eliminacji MŚ. Na dłuższą metę oszczędzanie kapitana może przynieść korzyść Wolę widzieć świat w jasnych barwach i mam nadzieję, że zmiennicy spiszą się na medal, dziś zwycięstwem przypieczętujemy rozstawienie w barażach, a Robert, dzięki temu, że oszczędzi swój organizm w tym meczu, będzie mógł cieszyć swą grą o rok dłużej niż planował. Pamiętajmy też, że na dzisiejszej konfrontacji z "Bratankami" tegoroczne emocje kibiców reprezentacji Polski się nie kończą. Z uwagą będą śledzić "Biało-Czerwonych" w Lidze Mistrzów, a już za dwa tygodnie w Paryżu odbędzie się gala związana z wręczeniem Złotej Piłki. Jeszcze nigdy Polak nie był tak blisko Balon d’Or jak Lewandowski jest w tym roku. Słabszy okres mają nie tylko Lionel Messi, ale też Cristiano Ronaldo i Kylian Mbappe. "Lewy" powinien podnieść Złotą Piłkę nie słabością innych, tylko swoją wielkością. W wieku 33 lat śrubuje rekordy i ciągle mu mało! Niech ten jego apetyt na wielką piłkę trwa jak najdłużej. Michał Białoński, Interia