- W październiku w Anglii zremisowaliśmy, to był wynik, jakiego Węgry nie osiągnęły od 68 lat. Tym razem pokonaliśmy Polskę na jej terenie. Szkoda, że nie zdobyliśmy czterech punktów w rywalizacji z Albanią. Wówczas grałby przeciwko nam Lewandowski i bylibyśmy w inny miejscu eliminacji do MŚ - podkreślał trener Węgrów Marco Rossi po triumfie na PGE Narodowym. - Polska prowadziła grę, ma świetnie wyszkolonych technicznie piłkarzy. My byliśmy uważni i mądrzy taktycznie. Jak zawsze byliśmy bardzo zmotywowani. Mam chłopaków, którzy są dumni z tego, że noszą koszulkę reprezentacji. Bez ogromnego poświęcenia nie zdobylibyśmy punktów ani w Warszawie, ani na Wembley. Gratuluję Polakom. Wiem, że Polska potrzebowała punktów, żeby wejść do barażów w pozycji rozstawionej. Gdyby jej bardziej zależało, to Lewandowski by zagrał. My jesteśmy zadowoleni, z pokorą i szacunkiem dla wszystkich chcemy się rozwijać - zapewniał Rossi. Rossi: W sprawie Lewandowskiego musieli naciskać Niemcy Wysnuł ciekawą tezę w sprawie nieobecności Lewandowskiego. Jego zdaniem, Niemcy z Bayernu musieli wywierać naciski, aby Polska, pewna udziału w barażu, dała odpocząć swemu kapitanowi. - Polska chciała wygrać, jej piłkarze byli zmotywowani. Lewandowski robi różnicę, jeśli jest na boisku. Podejrzewam, że nie zagrał z tego samego powodu, dla którego ja często nie korzystam z moich piłkarzy. Ich niemieckie kluby stawiają takie żądania. Dla świętego spokoju wolę je uszanować. Wydaje mi się, że Bayern musiał wywrzeć presję na sztab reprezentacji Polski po jej zakwalifikowaniu się do barażów - mówił Włoch. Jak to się stało, że pomimo remisu uzyskanego w starciu z Anglią w Londynie i czterech "oczek" zdobytych na Polsce Węgry straciły szanse na awans choćby do barażów? - Oczywiście na progu eliminacji nie spodziewałem się, że wygramy w Warszawie i że zapunktujemy na Wembley, ale z drugiej strony liczyliśmy na zdobycie czterech punktów w rywalizacji z Albanią, tymczasem przegraliśmy z nią obydwa mecze i nie możemy tego nie możemy odżałować do dzisiaj. Wiedziałem, że to groźny rywal, naszpikowany zawodnikami z silnych lig, ale i tak powinniśmy sobie z nim poradzić - opowiadał Marco Rossi. Rossi: Przewidziałem, że grupę wygra Anglia, a Polska będzie druga Przypomniał, że po losowaniu grup eliminacyjnych przewidział, że rywalizację wygra Anglia, a Polska na 90 procent zajmie drugie miejsce. - Zdarzają się jednorazowe niespodzianki, jak ostatnia wygrana Serbii, która ma bardzo utalentowanych piłkarzy w Portugalii, ale na dłuższą metę w piłce decyduje jakość. Tę jakość piłkarską Polska ma i dlatego ona jest druga w tabeli, a nie my - wyjaśniał Włoch. - Dla nas, gdybyśmy pokonali u siebie Albanię i zremisowali z nią na wyjeździe byłby to fenomenalny rok. W piłce liczy się jednak boisko, a nie gdybanie. Selekcjoner Węgrów z apelem do Polaków: Znakomicie służycie duchowi sportu! Zapytany przez Interię o atmosferę na PGE Narodowym, gdzie głośne wsparcie dostawali od Polaków również Węgrzy, odpowiedział: - Nie wiem czy państwo zauważyliście, ale podczas meczu miałem szalik z napisem o przyjaźni polsko-węgierskiej w obu językach. Dostałem go od naszych kibiców. Byłoby świetnie, gdyby na każdym meczu była taka atmosfera jak dziś. Stadion wypełniony po brzegi Polakami, Węgrzy nie mogli się pojawić z uwagi na karę UEFA. Byli jednak ci, którzy mieszkają w Polsce. Gdy grano hymn węgierski, cały stadion bił brawo. To znakomicie służy duchowi sportu, piłki. Dziękuję za to wszystkim kibicom - powiedział Rossi. Zapytany o rozwój całej węgierskiej piłki Włoch wypowiedział się z wielkim optymizmem. - Na Węgrzech inwestuje się sporo, by poprawić stan futbolu. Federacja zaczęła konkretnie pracować nad rozwojem akademii piłkarskich. Na owoce trzeba poczekać. Lata, a nie miesiące. W przeszłości straciliśmy sporo czasu - uważa. Co jest jeszcze do poprawy? - Przede wszystkim trzeba podnieść poziom ligi, bo nie jest on za wysoki w stosunku do czołówki Europy. To jest plan federacji i klubów. Mamy jeden klub Ferencvaros, który nieźle sobie dobrze radzi w Europu i oprócz niego długo, długo nic - tłumaczył. Z PGE Narodowego Michał Białoński, Interia