Tak gwałtownej burzy wokół Roberta Lewandowskiego chyba jeszcze nie było. A wszystko zaczęło się, gdy tuż przed meczem z Węgrami w ramach eliminacji do mistrzostw świata w Katarze, Paulo Sousa ogłosił, że kapitan reprezentacji Polski nie zagra na Stadionie Narodowym. Tłumaczono, że piłkarz potrzebuje odpoczynku. Szybko okazało się, że decyzja o absencji "Lewego" w ważnym pojedynku, rozstrzygającym o rozstawieniu w barażach, była niekoniecznie słuszna. Choć na pomeczowej konferencji prasowej selekcjoner "Biało-Czerwonych" jej bronił i deklarował, że gdyby miał decydować znowu, postąpiłby tak samo i dał Robertowi wolne. Zamieszanie wokół Lewandowskiego. Najpierw na imprezie, później na ławce rezerwowych Lewandowski czas na regenerację wykorzystał na chwile z rodziną i ze znajomymi. Wybrał się na imprezę urodzinową miliardera, Rafała Brzoski. A podczas pojedynku Polska - Węgry zasiadł na ławce rezerwowych. Sądzono, że to pewnie dlatego, by być blisko kolegów i w razie czego dodać im otuchy. Nieco światła na sprawę rzucił rzecznik Polskiego Związku Piłki Nożnej. Jakub Kwiatkowski tłumaczył, dlaczego "Lewy" nie oglądał meczu z trybun. "Robert tak chciał. Na trybunach pewnie kibice cały czas by go zaczepiali" - mówił w rozmowie ze sport.pl. "Lewy" nie chciał grać w meczu z Węgrami? Według informacji Sebastiana Staszewskiego z Interii to kapitan reprezentacji Polski wyszedł z prośbą, by nie uwzględniać go w kadrze meczowej na Węgry. Taki ruch miał nie spodobać się pozostałym piłkarzom, a Sousa próbował ratować sytuację i wziął całą winę na siebie.Po publikacji tych ustaleń Lewandowski miał zadzwonić do prezesa PZPN-u, Cezarego Kuleszy, i wyjaśnić, dlaczego poprosił selekcjonera, by zwolnił go z meczu. Robert Lewandowski wydał oświadczenie Po tym telefonie "Lewy" wydał oświadczenie."O moich występach z trenerem Paulo Sousą rozmawialiśmy jeszcze przed zgrupowaniem. Sygnalizowałem, że grając tak dużo spotkań i znając swój organizm, mogę nie być w optymalnej dyspozycji w obu meczach. Trener słusznie nie chciał zlekceważyć meczu z Andorą. Wspólnie ustaliliśmy, że zagram w tym spotkaniu i w przypadku wygranej, w meczu z Węgrami szansę dostaną inni zawodnicy. Decyzja na końcu zawsze należy do trenera, ale potwierdzam, że była ona ze mną uzgodniona. Po wygranej z Andorą wiedziałem już, że nie zagram z Węgrami. Spotkanie z Węgrami niestety nie ułożyło się po naszej myśli, ale nie możemy mieć żadnych zastrzeżeń do zaangażowania i ambicji całego zespołu. Żałuję, że nie mogłem pomóc drużynie na boisku, ale dzisiaj musimy skupić się na przyszłości, bo jeszcze niczego nie przegraliśmy. Stać nas na to, aby wygrać w barażach. Mamy pełne wsparcie i doskonałe warunki zapewniane podczas zgrupowań przez PZPN. Mamy motywację i ambicję. Rozumiem złość i rozgoryczenie kibiców i jako kapitan mogę ich tylko przeprosić oraz zapewnić, że zrobimy wszystko, aby awansować. Jestem realistą i wiem, że dla mnie osobiście to może być walka o ostatnie mistrzostwa świata z orłem na piersi. Zrobię wszystko co w mojej mocy, aby pomóc naszej drużynie w awansie. Nigdy nie odmówiłem gry w reprezentacji i tak długo jak zdrowie na to pozwoli, nigdy tego nie zrobię. Gra na Stadionie Narodowym przed naszą publicznością zawsze będzie dla mnie wielkim świętem i powodem do dumy" - napisał. Burza po oświadczeniu Lewandowskiego Oświadczenie nie zakończyło sprawy. Można odnieść wrażenie, że wręcz przeciwnie, tylko roznieciło pożar. Na kapitana reprezentacji Polski spadła lawina krytyki. Część osób - dziennikarzy, ekspertów oraz kibiców - podkreśla, że dolał oliwy do ognia. "PR-owy bełkot dla naiwnych", "Brak logicznych powodów", "Lanie wody", "Oj, nie poszło to oświadczenie", "Lewandowski stracił dobrą okazję, by siedzieć cicho", "Gaszenie pożaru benzyną", "Kompletnie niepotrzebne oświadczenie" - czytamy w sieci. ROBERT LEWANDOWSKI PRAWDOPODOBNIE NIE WIEDZIAŁ, CZYM GROZI PORAŻKA Z WĘGRAMI KRAJOBRAZ PO PORAŻCE: PIŁKARZE WŚCIEKLI, PZPN LICZY STRATY. SOUSĘ CZEKA ROZMOWA Z KULESZĄZBIGNIEW BONIEK ODNIÓSŁ SIĘ DO ZAMIESZANIA WOKÓŁ ROBERTA LEWANDOWSKIEGOKP