Z zainteresowaniem śledzę serial dotyczący wyboru nowego selekcjonera reprezentacji Polski. Jest to ważne, kiedy jednak myślę o obecnej reprezentacji - wcale nie najważniejsze. Dla mnie najważniejsza jest bowiem... długość kontraktu, który zostanie zawarty z następcą Paulo Sousy. Zawsze podkreśla się, że w pracy trenera ważne jest by miał czas wprowadzić zmiany i narzucić koncepcję, czas by ulepszyć zespół. To wszystko prawda - tyle, że nie jest najbardziej istotne biorąc pod uwagę okoliczności w jakich znalazła się reprezentacja Polski. Reprezentacja Polski: uczciwe postawienie sprawy Stwierdzenie, że zakładając cele dalekosiężne nie należy tracić z pola widzenia tych najbliższych - to truizm. W całym tym zamieszaniu mam jednak wrażenie, że niepostrzeżenie przestajemy zauważać co w tej chwili jest rzeczywiście najważniejsze. Otóż najważniejsze jest tylko i wyłącznie wywalczenie awansu na mistrzostwa świata w Katarze. To trudne, ale przecież jak najbardziej w zasięgu polskiej reprezentacji. Na tym władze PZPN powinny teraz skupić się najbardziej. Nie wolno tego odpuszczać.Moim zdaniem podpisanie z nowym selekcjonerem długoterminowego kontraktu ten cel osłabia. Dlaczego? Trener z dwuletnią umową oczywiście będzie się starał, ale jednak nie będzie o Katar walczył do ostatniej kropli krwi. Jeśli się nie uda, stwierdzi jedynie: "Starałem się, ale nic już nie dało się zrobić. Miałem przecież zbyt mało czasu. Teraz jednak będę mógł już dobrze przygotować drużynę do następnych eliminacji według własnej koncepcji". Podpisanie umowy jedynie na dwa mecze może niektórym wydawać się kuriozalne, ale jest przecież uczciwym postawieniem sprawy - także wobec trenera. "Wiadomo, że masz do wykonania cholernie trudne zadanie. Szanse są być może mniejsze niż większe, czyż jednak nie jest dobrym momentem by pokazać, że jesteś wszechstronnym trenerem, który nie boi się trudnych zadań, w dodatku ma za sobą szczęście?" Oczywistym jest, że jeśli selekcjoner z kontraktem krótkoterminowym wywalczyłby awans - w nagrodę prowadziłby reprezentację na imprezie, którą wywalczył w skrajnie trudnych okolicznościach. Reprezentacja Polski: kto nie ryzykuje, nie pije szampana Tak - okoliczności są skrajnie trudne. A że takiego trenera, który przystałby na tak twarde warunki trudno byłoby znaleźć? Tego tak naprawdę nie wiemy. Blaise Pascal powiedział: "Jeśli wygram - zyskam wszystko. Jeśli przegram - nie stracę nic". Wiadomo, że było to wypowiedziane w innych okolicznościach i dotyczyło czegoś zupełnie innego. Ale czy... nie pasuje do obecnej sytuacji? Motywacja... Chodzi o znalezienie trenera, który jest wygłodniałym, ambitnym, inteligentnym kotem, który ma energię, pomysły i nie boi się, że nieudanym meczem - co może przecież się zdarzyć - obniży własną pozycję jako fachowiec. Wierzy, że od niego wszystko zależy i może ją tylko wzmocnić. Musi jednak dostać spektakularną szansę. Czyż nie takiego faceta szukamy? Nie namawiam prezesa Cezarego Kuleszy by zachowywał się jak Hernán Cortés. W 1519 roku hiszpański konkwistador po wylądowaniu w Zatoce Meksykańskiej nakazał spalić statki - tak by nie było odwrotu. Chodzi jednak o to żeby Kulesza nie pozwolił na sytuację by załoga uznała: "Dobra, jest za gorąco. Płyniemy [czytaj: zaatakujemy mundial] gdzie indziej [czytaj: kiedy indziej].Historia trenera, który podpisałby kontrakt na dwa mecze i wygrałby awans na mundial mogłaby stać się kanwą jednej z najpiękniejszych opowieści w całej historii reprezentacji Polski. Ale cóż - kto nie ryzykuje, nie pije szampana. Paweł Czado