Bożydar Iwanow: Marcin jesteś bardzo blisko tej reprezentacji, więc na pewno widzisz, czujesz i wiesz więcej. Jaka była w twojej opinii reakcja zespołu na brak po powrocie z Andory Roberta na zgrupowanie reprezentacji? Marcin Feddek: Przyznam szczerze ja w dniu meczu byłem w hotelu, miałem okazję przez przypadek porozmawiać z kilkoma zawodnikami i było czuć, że coś jest nie tak, że to się piłkarzom nie podoba. To, że nie ma kapitana, że kapitan robi w tym czasie coś innego. Oczywiście Robert w wywiadzie dla Viaplay zaznaczał, że to był jego czas wolny i z tym trzeba się zgodzić, w czasie wolnym może robić co chce. Natomiast ja to podkreślałem już na samym początku tej całej afery, moim zdaniem kapitan powinien być z drużyną do końca. Tak jak Glik, był cały czas w hotelu obecny, mimo że była z nim rodzina, wiedział że nie zagra, to jednak tego hotelu nie opuścił, cały czas przybywał z drużyną. Ja oczekuję, że w takim meczu kapitan będzie z zespołem. Czy to uzgodnił z trenerem, czy to była jego decyzja to z tego wywiadu tak na prawdę się nie dowiedzieliśmy. Czy to była decyzja Roberta, czy stricte Sousy, że on w tym meczu nie zagra, nie jest to dla mnie wciąż jasne i nie do końca zdrowe. Powiedz mi, czy próbowałeś porozmawiać z Robertem po zakończeniu tego spotkania? Czy ktoś z dziennikarzy telewizyjnych miał okazje postawić przed kamerą naszego kapitana? Zacznę od tego, że jeśli Robert wiedział, że nie zagra w meczu z Węgrami to powinien był do nas wyjść na płytę po spotkaniu z Andorą. Oczywiście "powinien" to jest takie słowo, które wynika z faktu, że tak by wypadało. Ja rozumiem, że nie zawsze piłkarz ma obowiązek przyjść przed kamerę, też musi pamiętać, że my tam nie stoimy dla swojej przyjemności, tylko po to żeby być łącznikiem między zawodnikami, a kibicami. Po to żeby kibic mógł sobie wyrobić zdanie na temat danej sytuacji. Usłyszeliśmy, że Robert nie przyjdzie, na meczu z Węgrami pojawił się w szatni. Kiedy przechodził to wyraził chęć porozmawiania przed meczem, jednak wrócił tak późno z murawy, że nie było już na to szans. Zaczynał się już mecz i zaczynał się już komentarz. Wspólnie z Jackiem Kurowskim zapytaliśmy się czy zatrzyma się po meczu. Kiwnął głową, ok. Natomiast po meczu sytuacja wyglądała w taki sposób, że przemknął koło nas. Ja Roberta dwukrotnie wołałem, prosiłem żeby się zatrzymał, nawet nie spojrzał w moim kierunku. Więc nie było szansy porozmawiania, usłyszenia i skonfrontowania tego co się wydarzyło po końcowym gwizdku. Widzieliśmy tylko ten filmik na Łączy Nas Piłka, w którym nie do końca chyba wszyscy byli zorientowani co się dzieje, co się stało, jaka jest konsekwencja tego meczu. Nie mam na to wpływu, że ktoś nie zatrzymuje się i nie udziela wywiadu. Była szansa na to żeby powiedzieć dwa słowa od siebie. Dlaczego nie grałem, dlaczego tak się stało, może byśmy byli po prostu mądrzejsi. Przeczytaj cały materiał na polsatsport.pl MR