Dariusz Wołowski, Interia: Kiedy rozmawialiśmy przed meczami z Andorą i Węgrami przekonywał pan, że zdecydowanie ważniejszy jest ten drugi. Paulo Sousa widział to inaczej. Podstawowy skład z Robertem Lewandowskim zagrał w Andorze, tymczasem wczoraj na Stadion Narodowy wyszła drużyna rezerwowych. Przegrała 1-2, co oznacza, że w barażach o mundial w Katarze Polska nie będzie prawdopodobnie rozstawiona. Jerzy Dudek, były reprezentant Polski: - Wciąż nie mogę pojąć tego co zrobił Sousa. Rozumiem rotację, ale ta wczorajsza drużyna powinna zagrać w Andorze. Tam rywalem była amatorska drużyna, mecz był na sztucznej trawie, która groziła urazem Lewandowskiemu, Piotrowi Zielińskiemu, czy Kamilowi Glikowi. Tymczasem liderzy walczyli z egzotycznym przeciwnikiem, a z groźnymi Węgrami odpoczywali. Sousa wszystko postawił na głowie. I musi wziąć za to odpowiedzialność. Co nam po tej odpowiedzialności, jeśli przyjdzie grać o mundial w Katarze z Portugalią, Włochami, Szwecją, czy Rosją? I to na wyjeździe. A remisując z Węgrami można było się mierzyć z Macedonią Płn. lub Finlandią w Polsce. - Po meczu z Węgrami rozmawiałem chwilę z Kamilem Glikiem. On też był zaskoczony składem, jaki wystawił Sousa. W Budapeszcie na starcie swojej kadencji zrezygnował z Glika, wczoraj w rewanżu z Węgrami znów posłał go na ławkę, by nie złapał kartki i nie wykluczył się z marcowych baraży. Jeśli selekcjoner nie wystawił liderów na Węgry, w jakimś stopniu zlekceważył kibiców reprezentacji. Na trybuny wkradła się zła energia i pesymizm, którym będziemy musieli teraz żyć co najmniej do marca. Powtórzę: Lewandowski mógł odpoczywać w Andorze, jeśli był zmęczony. Nie może być tak, że trener kadry oszczędza swojego kapitana na słabiutki Augsburg. Jeśli Bayern Monachium nawet przegrałby w piątek z tym Augsburgiem, to odrobi to w następnej kolejce ligowej. Tymczasem Polska nie odrobi już porażki z Węgrami. Chyba, że pokona w barażach Włochy, Portugalię i pojedzie do Kataru. Ale to dopiero w marcu. Frustracja po meczu z Węgrami będzie się za nami ciągnąć cztery miesiące. Rywale tacy jak Włochy, Portugalia, Szwecja, nawet Rosja nie są poza zasięgiem Polaków? Zwłaszcza w meczach wyjazdowych. - Na szczęście nie. Portugalia to zespół w fazie zmierzchu. Włochy też mają kryzys po sukcesie na Euro 2020. Oczywiście jedni i drudzy będą wielkimi faworytami baraży. Polska musi walczyć o trzecie miejsce premiowane awansem. Mecze z wielkimi mobilizują naszych piłkarzy. Przykład mieliśmy na Euro 2020, gdzie drużyna Sousy przegrała ze Słowacją i Szwecją, ale zremisowała z Hiszpanią w Sewilli. Mecz ze Słowakami był dotąd najgorszym w wykonaniu kadry Sousy. Od wczoraj najgorszy jest ten z Węgrami. Trzeba się po nim pozbierać. Może lodowaty prysznic przed barażami był tej drużynie potrzebny? Węgrzy nie grali o nic. Ale ograli Polaków, którym bardzo zależało na remisie. - I teraz pewnie plują sobie w brodę za porażki z Albanią. Gdyby nie one, graliby w barażach. Od Polski czują się mocniejsi. Zdobyli w starciach z drużyną Sousy cztery punkty. Niby nic im one nie dały, ale satysfakcję mają. Do piłkarzy Sousy żalu pan nie ma? - Potrafię ich zrozumieć. Pozbawionemu liderów zespołowi zabrakło dojrzałości, spokoju, boiskowego doświadczenia. Robili, co mogli. Ale nie było na boisku nikogo, kto by pokierował drużyną. Dał przykład innym. Bywało, że Sousa mylił się przy ustaleniu podstawowej jedenastki, ale podczas gry korygował swoje błędy. Tym razem nie udało mu się absolutnie nic. Oszczędzał Lewandowskiego to dlaczego nie grał od początku Arek Milik? Czyli teraz czekamy do marcowego wyroku w barażach. - Nie możemy się poddać. Może los nam oszczędzi gry z Portugalią i Włochami w barażach? Trzeba się wziąć w garść. Jeszcze mundial nie jest przegrany. Grając w najmocniejszym składzie Polska jest w stanie sprawiać niespodzianki, nawet sensacje. A może dziś w innych grupach wydarzą się jeszcze takie rzeczy, które nam się nie śnią i jednak będziemy rozstawieni w barażach? Decyzje Sousy utrudniły drogę do Kataru, ale póki nie jest zamknięta, trzeba nią podążać. Szkoda, że na baraże trzeba czekać tak długo, a ten ponury nastrój po Węgrach przeżuwać cztery miesiące. Można było, a nawet trzeba było tego uniknąć. Mecz z Węgrami zapamiętamy jako największy błąd Paulo Sousy. Rozmawiał Dariusz Wołowski ZOBACZ TEŻ: Osobista porażka Roberta Lewandowskiego. I Paulo SousyJak Paulo Sousa roztrwonił grube milionyKibice sfrustrowani po porażce Polski na Stadionie Narodowym