Sebastian Staszewski, Interia: - Po meczu z Węgrami miało być święto, a wyszła stypa... I chociaż nasza gra była długimi fragmentami słaba i monotonna, to główny zarzut do selekcjonera Paulo Sousy dotyczy jednak jego decyzji personalnych. Jak ocenia pan niewystawienie w tak ważnym momencie liderów: Roberta Lewandowskiego i Kamila Glika? Cezary Kulesza: - Selekcjoner zaryzykował i podjął takie, a nie inne decyzje personalne... To wiemy. Ale czy podobały się one panu? - Przede wszystkim selekcjoner miał do nich prawo. Miał też prawo podjąć ryzyko, chociaż wiemy już, że się ono nie opłaciło. Po pierwsze zagraliśmy słabo, a po drugie porażką z Węgrami mocno utrudniliśmy sobie drogę na mistrzostwa świata. Ale nie mamy zamiaru się poddać. Musimy walczyć dalej. Przecież gramy w barażach i na tym musimy się teraz skupić. Fakty są jednak dla nas bezlitosne. Jedyne zwycięstwa, jakie reprezentacja Polski odniosła w kampanii eliminacyjnej mundialu, to wygrane z Albanią, Andorą oraz z San Marino... - Ale przecież nadal jesteśmy w trakcie eliminacji. Mówiłem to wielokrotnie: trener ma jasny cel. Tym celem jest awans na mistrzostwach świata. A szans na awans jeszcze nie straciliśmy. Jest trudny moment, ale powinniśmy skupiać się tylko na meczach barażowych. W tym momencie mogę powiedzieć jedno: zarówno trener Sousa, jak i drużyna, mogą liczyć ze strony PZPN na pełne wsparcie w optymalnym przygotowaniu się do decydujących meczów. Nie ma pan jednak wrażenia, że z tej fazy eliminacji dało się wycisnąć więcej? - Pewnie się dało. Nie zapominajmy jednak, że rywalizowaliśmy z Anglią, topową drużyną, wicemistrzami Europy. I nie wygraliśmy z nimi nawet na PGE Narodowym. Myślę, że mieliśmy niełatwą grupę, w której poradziliśmy sobie solidnie. Szkoda tylko tej ostatniej porażki. Gdybyśmy wygrali, na losowanie baraży czekalibyśmy w całkiem innych nastrojach. Skoro o rozmawiamy o barażach, to na kogo chciałby pan trafić? - Na tych, których będziemy w stanie pokonać. A mówiąc poważnie, to powinniśmy skupić się na sobie. Przeciwko Anglii i Hiszpanii udowodniliśmy, że umiemy grać w piłkę. Musimy tylko być skoncentrowani na 100 procent. Jeśli trener przygotuje dobrze drużynę, to damy radę. Chociaż wiem też, że łatwo nie będzie, bo możemy trafić na Włochy czy Portugalię... W poniedziałek na PGE Narodowym po raz pierwszy wystąpił Matty Cash. Jak pan oceni ten występ? Bo Paulo Sousa był dla 24-latka bezlitosny i zdjął go z boiska już po 45 minutach. - My, jako PZPN, w sprawie Casha zrobiliśmy to, co do nas należało. Dzięki dobrej współpracy i zrozumieniu pana prezydenta Andrzeja Dudy udało się usprawnić proces formalny. Najważniejsza była jednak determinacja zawodnika i jego ogromna chęć gry w naszej drużynie. Nie ukrywam więc, że poczułem radość, kiedy zobaczyłem, jak śpiewa hymn. Już przed meczem widziałem to, jak bardzo jest szczęśliwy z powodu możliwości gry w Polsce. I chociaż w jego wykonaniu nie był to najbardziej udany mecz, to i tak myślę, że może nam bardzo pomóc pod względem sportowym. Dajmy mu tylko czas na aklimatyzację. Rozmawiał Sebastian Staszewski, Interia