Już pierwsze pytania nieco zirytowały Zbigniewa Bońka, który zastrzegał, że nie od niego zależy wynik meczu z Anglią.- Co ja mam do tego czy my wygramy, czy nie wygramy? Nie żartujmy, że czeka nas kompromitacja. Jedziemy, gramy, można wygrać, przegrać, zremisować. Były piłkarz między innymi Widzewa Łódź, czy Juventusu Turyn, skomentował występ Polaków przeciwko Andorze.- Jak nie wygrywamy z Andorą, to zaraz są komentarze, że mecz był słaby. Wygraliśmy pewnie, oczywiście nie był to mecz w stylu 3:0 w kwadrans i dalej nikt meczu nie ogląda. Rywale grali ostro, ilość fauli była spora, a sędzia nie pomagał - podsumował. Prezes odniósł się krótko, do kontuzji odniesionej przez Roberta Lewandowskiego. - Są urazy u piłkarzy, między innymi u Roberta Lewandowskiego. Miejmy nadzieję, że to się pozytywnie zakończy, jeśli nie, to będziemy grali w takim składzie, jaki będzie dostępny. "Reprezentacja Polski to 10 dziadów i jeden piłkarz? Nie chce o tym rozmawiać" - Jak ja słyszę, że reprezentacja Polski to 10 "dziadów" i jeden piłkarz, to nie chcę o tym rozmawiać. Ja jestem na krytykę nastawiony bardzo pozytywnie. Co innego jest mielenie jęzorem, a co innego krytyka. Negacja to nie jest krytyka - powiedział Boniek zapytany przez prowadzącego o krytykę, jaka spotyka reprezentację i jego samego.W rozmowie Boniek mówił o nastrojach społecznych, podkreślając, że Polacy stali się smutnym narodem, że brakuje uśmiechu i pojawia się "samoukrzyżowanie".- Bardzo mało widzę cieszenia się, że wyszedł na boisko 17-letni chłopak i miał swój udział w bramce. Ja jestem człowiekiem, który na życie patrzy optymistycznie - stwierdził prezes PZPN.Wybitny reprezentant Polski, a także były szkoleniowiec kadry narodowej odniósł się do pogłosek, o zmianie miast-gospodarzy, co rozważa UEFA na Euro.- Dla nas żaden problem, gdzie będziemy grali. Po co się tym martwić. Na dziś mamy zapewnione, że gramy Dublin, Bilbao, Dublin. Jeśli coś się zmieni w najbliższym miesiącu, to się przygotujemy do tego logistycznie. Boniek przyznał, że piłka nożna bez kibiców nie jest już tym samym. Atmosfera i otoczka meczów obecnie rozgrywanych nie przypadła prezesowi PZPN do gustu. "Problemy do rozwiązania codzienne są inne, niż to, kto usiądzie na fotelu prezesa PZPN" - Nie jest sympatycznie i miło, gdy słyszymy to darcie się trenerów i zawodników. Przyzwyczailiśmy się do tego, patrzymy na wszystko w innej rzeczywistości. To wszystko jest smutne, piłka nożna jest smutna, jak całe życie - mówi. Nie zabrakło wątku pandemii i jej wpływy na finanse klubów, związków i całego sportu. - W budżecie klubów, czy PZPN, dochody z udziału kibiców są ważne, ale nie na tyle by zachwiać naszą polityką finansową. Pandemia nie pomaga, natomiast kluby obniżyły wypłaty piłkarzom, polityka przepływu pieniędzy jest zachwiana, jakoś sobie wszyscy radzą - oznajmił "Zibi". W pytaniu o wybory na nowego prezesa Polskiego Związku Piłki Nożnej nie padła konkretna odpowiedź.Nie mam żadnej pewności, kto wystartuje oprócz Marka Koźmińskiego. Problemy do rozwiązania codzienne są inne niż to, kto usiądzie na fotelu prezesa PZPN. Ktoś może przyjść i zrobić pewne rzeczy lepsze, nikt nie jest idealny. Życzę każdemu prezesowi po mnie, by zakwalifikował się na trzy z rzędu duże imprezy i wygrał 14 z 16 meczów w kraju, tak jak się to udało za mojej kadencji - podkreślił. Zbigniew Boniek w komitecie wykonawczym UEFA? Boniek zdradził jednak swoje plany na przyszłość.- Będę kandydował do komitetu wykonawczego UEFY, to możliwość bycia wybranym do struktur, które decydują o kształcie europejskiej piłki. Mam 65 lat i przez wiele lat nie byłem prezesem i świetnie mi się żyło - zaakcentował działacz. Nadchodzące spotkanie "Biało-Czerwonych" z Anglią nie budzi w prezesie PZPN strachu.- Są pewne obawy, bo gramy z drużyną potencjalnie dużo lepszą od nas. Kiedy się gra ultraofensywnie, jak my z Węgrami, można stracić bramkę po indywidualnych błędach. Można z tego rozliczać trenera - odpowiedział Boniek. Dodał, że zadaniem reprezentacji jest walka o pierwsze miejsce w grupie, ale jeśli nie uda się uzyskać korzystnego rezultatu z Anglią, trzeba założyć scenariusz rywalizacji o drugie miejsce i awans w barażach. - Mnie nie muszą ozłacać. Jeśli mnie ozłocą, to znaczy, że nie bardzo wiedzą, na czym życie polega. Miałem wpływ na to, co się dzieje na boisku jako piłkarz, później jako trener, teraz już nie - zakończył, poruszając kwestia ewentualnych pochwał po zwycięstwie Polski nad Anglią. MR