Bilans lapidarny: 1 mecz, 1 zwycięstwo, stosunek bramek: 4-0. 1. Jedyne dotychczasowe spotkanie było wyjątkowo specyficzne. Odbyło się niecały tydzień przed mistrzostwami Europy, które rozegrano w Polsce i na Ukrainie w 2012 roku. Andorczycy zostali wtedy wybrani na przeciwnika z rozmysłem: chodziło o to żeby łatwym zwycięstwem podbudować morale reprezentantów przed rozpoczynającymi się zaraz Euro. Niestety; niecały tydzień później drużyna Franciszka Smudy tylko zremisowała w pierwszym meczu turnieju z Grecją. 2. Jedenastka Smudy osiągnęła wyższe zwycięstwo w ostatnim sprawdzianie z Andorą niż drużyny Kazimierza Górskiego w 1974 roku i Antoniego Piechniczka w 1982. Miały one wtedy jednak znacznie bardziej wymagających rywali, choć były to kluby nie reprezentacje. Drużyna Górskiego przed wyjazdem do RFN pokonała 1-0 Malagę, ósmą wówczas drużynę ligi hiszpańskiej na Stadionie Śląskim. To ten mecz zdecydował, że w podstawowej jedenastce na początku turnieju znalazł się Zygmunt Maszczyk z Ruchu zamiast dotychczasowego pewniaka i ulubieńca trenera - Lesława Ćmikiewicza z Legii. Jedynego gola zdobył w końcówce Andrzej Szarmach właśnie z podania Maszczyka. Z kolei zespół Antoniego Piechniczka pokonał w Niemczech VfB Stuttgart 2-1 po bramkach Grzegorza Lato i Zbigniewa Bońka. 3. Z pojedynku z 2012 roku w polskiej drużynie zostało jeszcze czterech piłkarzy: Wojciech Szczęsny, Maciej Rybus, Kamil Grosicki i Robert Lewandowski (wtedy strzelił jedną z bramek). U gości wymiana pokoleniowa następuje wolniej. W andorskiej kadrze jest aż siedmiu zawodników, którzy pamiętają tamten mecz z Warszawy. To bramkarz Josep Gomes, obrońcy Emili Garcia i Adri Rodriguez oraz pomocnicy Marc Garcia, Cristian Martinez, Marcio Vieira i Sergi Moreno. 4. Tamten mecz z Andorą odbył ledwie 9 lat temu, a pokazuje, jak bardzo zmieniło się podejście do reprezentacji Polski. Wówczas Franciszek Smuda wypuścił w składzie aż czterech piłkarzy, którzy nigdy nie zagrali w polskim klubie. Był wówczas trend szukania za wszelką cenę zawodników mających w różnym stopniu polskie korzenie, którzy byliby w stanie wzmocnić kadrę. Tym sposobem przeciw Andorze zagrali jednocześnie urodzony w Longeville-lès-Metz Ludovic Obraniak (reprezentant francuskiej młodzieżówki, polskie obywatelstwo od 2009), urodzony w Sosnowcu Eugen Polanski (reprezentant niemieckiej młodzieżówki, polskie obywatelstwo od 2011), urodzony w Gliwicach Sebastian Boenisch (reprezentant niemieckiej młodzieżówki, polskie obywatelstwo od 2010) i urodzony w Troyes Damien Perquis (reprezentant francuskiej młodzieżówki, polskie obywatelstwo od 2011). 5. Jest coś czym Andora bije Polskę na głowę. To... staż obecnego selekcjonera. Koldo Alvarez pełni te obowiazki już od... 2010 roku! To pomnikowa postać tamtejszej reprezentacji. Urodził się w Kraju Basków i do 1994 nie miał nic wspólnego z Andorą. Wtedy podpisał kontrakt z występującą w niższych ligach hiszpańskich drużyną FC Andorra i grał w niej aż 14 sezonów. Po naturalizacji zadebiutował w reprezentacji Andory w 1998 roku, wpuścił trzy gole w meczu z Brazylijczykami. Grał w niej aż do 2009 roku i zaliczył 79 występów. Niedługo później został selekcjonerem kadry narodowej i jest nim do dziś. 6. Prawie wszyscy powołani na mecz z Polską Andorczycy grają w ojczyźnie lub w klubach niższych lig Hiszpanii. Najsilniejszą drużynę reprezentuje Iker Alvarez - rezerwowy bramkarz Villareal. Jest też jednak dwóch zawodników występujących daleko od ojczyzny: to pomocnik Jordi Alaez z Diagoras Rodou (II liga grecka, grali tam m.in. Piotr Gierczak, Bartosz Tarachulski i Witold Wawrzyczek) oraz pomocnik Marc Vales z Sandefjord Fotball (ekstraklasa norweska). 7. Piłkarska reprezentacja Andory dobrze kojarzy się w Polsce, fatalnie za to... na Węgrzech! Wszystko dlatego, że Madziarzy w 2017 roku ponieśli z Andorczykami kompromitującą porażkę 0-1 w poprzednich eliminacjach do mundialu w Rosji. Gospodarze przerwali w ten sposób fatalną serię 66 meczów eliminacyjnych bez wygranej. Pięknego gola głową wbił wtedy Marco Rebes. Uwaga: jest w kadrze na mecz z Polską! Okazja dla Węgrów do rewanżu już 31 marca, w tym samym momencie kiedy Polska zagra na Wembley. Paweł Czado