Sousa w czwartkowy wieczór w Budapeszcie debiutował w roli selekcjonera biało-czerwonych. Według Pawlaka, nie wszystkie jego wybory okazały się trafione."Skład wyjściowy trochę mnie zaskoczył. Cały czas w defensywie Kamil Glik grał z Janem Bednarkiem, a tu nagle taka zmiana, do tego Maciej Rybus na ławce. Weszło dwóch zmienników i od razu obaj strzelili dwie bramki. To też powinno dać trenerowi do myślenia. Klasą błysnął po raz kolejny Robert Lewandowski. I to nie tylko chodzi o jego bramkę, ale też jak zachował się w polu karnym, pokazał światową klasę" - powiedział PAP były znakomity obrońca m.in. Lecha Poznań, który swoją reprezentacyjną karierę zakończył w 1987 roku właśnie w Budapeszcie, w przegranym meczu z Węgrami 3:5.Jak dodał, liczył na lepszy rezultat na inaugurację eliminacji do mistrzostw świata."Nie zachwyciliśmy w tym meczu, szczególnie pierwsza połowa była słaba w naszym wykonaniu. Po przerwie wyglądało to już znacznie lepiej, ale z niedosytem przyjąłem ten wynik" - zaznaczył.Pawlak stara się usprawiedliwić Sousę, który miał bardzo mało czasu by przygotować zespół do meczu."Miał zaledwie kilka treningów. To zdecydowanie za mało, żeby wcielić swój pomysł na granie, na nowe ustawienie. Co z tego, że Sousa znał zawodników z występów w swoich klubach. Oni tam grają z innymi piłkarzami, innymi schematami, w innym ustawieniu. Do tego też nowy trener musi zrozumieć nasza polską mentalność, co nie jest łatwe. Poczekajmy, dajmy mu więcej czasu, on potrzebuje zaufania przede wszystkim ze strony swoich zwierzchników" - zaznaczył.Były trener m.in. Lecha Poznań, Warty Poznań i GKS Bełchatów uważa, że w niedzielnym meczu w Warszawie przeciwko Andorze Portugalczyk powinien desygnować na boisko najlepszych piłkarzy."Trzeba bardzo poważnie potraktować to spotkania. Reprezentanci kraju mogą grać co trzy dni i nie potrzebują nie wiem ile dni, żeby się +odnowić+. Trener Sousa ma na pewno swoją wizję ustawienia i prowadzenia zespołu, więc chociaż w pierwszej połowie powinien spróbować realizować to, co chciał zrobić na Węgrzech. Dobrze by było, gdybyśmy mieli przyjemność oglądania drużyny, która w takim samym zestawieniu wyjdzie na Wembley kilka dni później. Pojedynek z Andorą może być też takim testmeczem przed Anglikami" - stwierdził.Pawlak przyznał, że przez sytuację związaną z pandemią koronawirusa można spodziewać się wielu niespodzianek w eliminacjach do mundialu. Jak zauważył, drużyny tracą atut własnego boiska, gdyż w roli gospodarza muszą czasami grać poza granicami swojego kraju, jak Portugalczycy czy Estończycy, którzy przeciwko Czechom wystąpili w Lublinie."Nie ma też dopingu kibiców na trybunach i te mecze są takie trochę dziwne, choć zdążyliśmy się już do tego przyzwyczaić. Koronawirus czasami też wyklucza ważnych piłkarzy z gry, my straciliśmy Klicha. To może też mieć znaczenie w tych eliminacjach" - podsumował 31-krotny reprezentant Polski.autor: Marcin Pawlicki lic/ co/