Sebastian Staszewski, Interia: - Poczuł pan ulgę po tym, jak reprezentacja Polski pokonała Albanię 4-1? Dzięki temu rozpoczął pan prezesowską kadencję od pewnego zwycięstwa. Cezary Kulesza: - To dla mnie wymarzony debiut. Mówi się, że w piłce trzeba mieć szczęście i ja, jako prezes, na pewno je miałem. W meczu z Albanią co prawda były różne momenty, ale na końcu to my wygraliśmy 4-1. A taki wynik pokazuje, że mamy dziś solidny zespół. I to pomimo kontuzji. Wynik wynikiem, ale czy jest pan zadowolony z naszej gry? - Znajdą się kibice, którzy z gry nie będą zadowoleni, i jest to ich prawo. Ale wysoki wynik pójdzie w świat. Ostatnio bywało z tym różnie, a teraz pokazaliśmy determinację, zaangażowanie, ambicję. To dowód także na to, że w czwartkowym meczu byliśmy zdecydowanie lepszym zespołem... Po bramce Sokoli Çikalleshiego zadrżało panu serce? - Wydaje się, że nie tylko mnie, ale nam wszystkim... Albańczycy doprowadzili do remisu i pokazali, że chcą grać z nami w piłkę. Momentami byli od nas szybsi, mieli pomysł na grę, próbowali grać jeden na jednego. Na szczęście wytrzymaliśmy tę próbę nerwów. To też dowód na to, że ta nasza drużyna dojrzewa. Pomimo straconego gola w naszych poczynaniach nie było dużej nerwowości, niepewnych ruchów. Była za to bardzo konsekwentna gra, która przyniosła nam kolejne bramki. Kluczowa była różnica, którą zrobił Robert Lewandowski? - Akcję Roberta, po której Grzesiek Krychowiak strzelił bramkę, trzeba nazwać "stadiony świata". Wziął piłkę, ruszył przed siebie, kontrolował futbolówkę przez cały czas. To było mistrzostwo. Być może to właśnie ta bramka była dla nas kluczowa. To, co mi również zaimponowało w postawie Roberta, to sposób, w jaki wziął na siebie odpowiedzialność. Tak zachowuje się prawdziwy lider. Odwiedził pan piłkarzy w szatni? - Tak, oczywiście. Pogratulowałem chłopakom, podziękowałem im za walkę. I powiedziałem, że gramy dalej, bo przed nami kolejne mecze w których chcemy wygrywać. To dopiero początek. Rozmawiał Sebastian Staszewski, Interia