Nie potrafimy rozgrywać od bramki. Może takie rzeczy udają się nam z rywalami na poziomie San Marino i Andory, ale wystarczy spojrzeć dwie półki wyżej i dla piłkarzy Paulo Sousy zaczynają się schody. Selekcjoner zapowiadał, że będzie chciał grać piłkę i ofensywnie, ale po 10 miesiącach pracy Portugalczyka Polacy dalej nie potrafią prowadzić gry. Może czas zmierzyć się ze smutną prawdą, że mamy do tego zbyt mało odpowiednich graczy? Boimy się grania długimi piłkami. Bo selekcjoner krzyczy, bo tak nie wypada, bo to archaizm. Czy jednak naprawdę posyłanie długich podań jest aż takim grzechem? Granie w taki sposób przez 90 minut, to piłkarski prymitywizm, ale czemu raz na czas nie urozmaicić ataku długim zagraniem? Nawet, jeśli nie uda się przejąć piłki, to zawsze można zebrać tzw. drugą. Piotr Zieliński musi być liderem. W pojedynku średnich zespołów, Zieliński niemal wszystkich zawodników techniką bije na głowę. Problemem było tylko dotransportowanie do niego piłki. Skoro jednak nikt nie jest w stanie mu jej podać, to może pomocnik Napoli powinien po nią wyżej wychodzić? Z takimi umiejętnościami musi brać na siebie większą odpowiedzialność. Albania - Polska. Trafione zmiany Sousy, kryzys Lewandowskiego Trafione zmiany. Paulo Sousa diametralnie nie zmienił gry Polaków, ale w Albanii po raz kolejny pomógł drużynie zmianami. Odważnie, bo już w przerwie, za Jakuba Modera wprowadził Mateusza Klicha, a 25 minut później wpuścił na boisko Karola Świderskiego. Efekt? Pierwszy z rezerwowych dogrywał, drugi strzelał i tak Polacy zdobyli zwycięską bramkę. Kryzys Roberta Lewandowskiego. W kadrze gola nie zdobył w trzech kolejnych spotkaniach, a to nie zdarzało się mu często. Z San Marino miał zaliczyć 45 minut, ale tak bardzo chciał w końcu trafić, że grał 65, a i tak gola nie zdobył. Wcześniej nie trafił też w meczu z Anglikami, a teraz z Albanią. Co więcej, schodząc z boiska w meczu z San Marino, wyglądał na mocno niezadowolonego. W Tiranie też przegrał kilka pojedynków. Oczywiście nie ma co bić na alarm, ale Lewandowski poprzeczkę zawiesił tak wysoko, że trzy mecze bez bramki oznaczają już kryzys. Piotr Jawor