W poniedziałek Polski Związek Piłki Nożnej poinformował oficjalnie, że nowym selekcjonerem reprezentacji Polski został Czesław Michniewicz. Na konferencji prasowej 51-letni trener przyznał, że do końca tygodnia zostanie skompletowany jego sztab szkoleniowy. W jego skład wejdą między innymi byli współpracownicy z reprezentacji młodzieżowej. Jednocześnie wszystko wskazuje na to, że w sztabie Michniewicza nie będzie Łuksza Piszczka. Były piłkarz Borussii Dortmund był przymierzany do pracy z kadrą, ale w świetle ostatnich decyzji prezesa PZPN zmienił zdanie. I chociaż z Michniewiczem pracował przed laty w Zagłębiu Lubin, to na razie - jak sam przyznał - nie jest gotowy na podjęcie takiego wyzwania. Porozumienie z Adamem Nawałką W ostatnich tygodniach w mediach wielokrotnie pojawiały się informacje o tym, że wybitny reprezentant Polski może wkrótce dołączyć do sztabu kadry. Piszczek rozmawiał na ten temat nie tylko z prezesem Cezarym Kuleszą, który był twórcą tego pomysłu, ale również z Adamem Nawałką. Jak potwierdziliśmy, były selekcjoner - mając jeszcze wiarę w to, że dostanie pracę w PZPN - przekonywał Piszczka do dołączenia do swojego teamu, a piłkarz wstępnie zgodził się na takie rozwiązanie. - Trenera Nawałkę znałem, znałem jego styl pracy, rozumiałem go. I wiedziałem, jaka byłaby moja rola w jego ekipie. Stąd chęć na dołączenie do tego projektu - przyznał Interii Piszczek. Piszczek nie będzie pracował z Michniewiczem W poniedziałek - tuż przed konferencją prasową Michniewicza - skontaktowaliśmy się z Piszczkiem. Grający obecnie w III-ligowym LKS Goczałkowice obrońca potwierdził, że był po słowie z Nawałką. Zaznaczył jednocześnie, że sytuacja mocno się zmieniła i obecnie nie jest gotów na skok w nieznane, jakim byłaby dla niego ewentualna współpraca z Michniewiczem. Piszczek dodał jednocześnie, że nie ma obecnie czasu na to, aby od zera wdrażać się w system pracy innego selekcjonera. I zapewnił, że w najbliższych miesiącach skupi się na rozwoju swojej trenerskiej kariery, a mianowicie: na przygotowaniu do kursu UEFA B+A, na który jest już zapisany. Sebastian Staszewski, Interia