48 lat czeka reprezentacja Polski na drugie w historii zwycięstwo z reprezentacją Anglii. Jedyny jak dotąd triumf w tej rywalizacji, "Biało-Czerwoni" odnieśli 6 czerwca 1973 roku w eliminacjach do mistrzostw świata. Na Stadionie Śląskim w Chorzowie pokonaliśmy Anglię 2-0. Bramki dla naszych "Orłów" zdobyli Robert Gadocha i Włodzimierz Lubański. Tego samego roku podopieczni Kazimierza Górskiego zanotowali "zwycięski remis" na Wembley. 17 października padł wynik 1-1. Dzięki temu nasza reprezentacja wywalczyła awans na odbywające się rok później mistrzostwa świata w RFN, na których, przypomnijmy, wywalczyła brązowy medal. Wywalczony, jakże cenny punkt na Wembley w 1973 roku wspomina do dziś z dumą w głosie Lesław Ćmikiewicz, który zagrał w podstawowym składzie. - Dla polskiej piłki ten remis to było wielkie wydarzenie. Przed meczem na Wembley mało kto dawał nam szanse. Zwłaszcza że przed tym spotkaniem Anglicy zagrali towarzysko z Austrią i taki przeciwnik świetnie im pasował, żeby się przygotować do konfrontacji z nami. Austria była wtedy poziomem zbliżonym do Polski, a Anglicy wygrali aż 7-0. Kazimierz Górski wykazał się jednak wtedy dużą mądrością. My zagraliśmy towarzyskie spotkanie z Holandią, jedną z najlepszych drużyn na świecie, i ona w pewien sposób miała odzwierciedlać poziom Anglików. Zremisowaliśmy z Holandią na wyjeździe 1-1. To był zwiastun naszego później jakże cennego remisu - mówi Lesław Ćmikiewicz. Jan Tomaszewski miał dzień konia Przed spotkaniem z Anglią, Jan Tomaszewski na łamach mediów nie krył obaw o wynik konfrontacji na Wembley. Marzył, aby nasza reprezentacja nie doznała pogromu. - My po cichu wierzyliśmy nawet w zwycięstwo. To jest przecież tylko sport. W tym spotkaniu nastąpił splot różnych, szczęśliwych dla nas okoliczności. Dzień konia miał właśnie Janek Tomaszewski. Bronił rewelacyjnie. Tego dnia w Londynie mocno padał deszcz. Boki boiska były niezwykle grząskie. Stadion słynął z tego, że boczne sektory były wypełniane darnią i w tych sektorach było bardzo mokro. W tamtych czasach na Wembley były rozgrywane także mecze żużlowe i wyścigi chartów. Było tak grząsko, że nogi zapadały się nam po kostki. Anglicy byli zmuszeni grać środkiem boiska. A my tylko na to czekaliśmy, broniliśmy się w sposób skomasowany - wspomina były reprezentant Polski. "Sędzia, kończ ten mecz" Lesław Ćmikiewicz przyznaje, że końcówka tamtego spotkania były szalenie emocjonująca, a Kazimierz Górski nie wytrzymał nerwowo. - Było chyba pięć minut do końca meczu. Trener wstał i zaczął iść w kierunku szatni. Po meczu zapytałem trenera. Nerwowo pan nie wytrzymał? Na co Kazimierz Górski w charakterystyczny dla siebie, spokojny sposób odparł. Nie Lesiu, szedłem do szatni, żeby pokazać sędziemu, żeby już kończył ten mecz - uśmiecha się Lesław Ćmikiewicz. Były piłkarz z rozrzewnieniem wspomina dawne czasy. Przyznaje, że właściwie wszystko co osiągnął w piłce zawdzięcza właśnie legendarnemu trenerowi. - Był dla nas wielkim autorytetem i niezwykle porządnym człowiekiem. Był zawsze uczciwy, miał mądrość życiową. Za to chcę mu serdecznie podziękować w stulecie jego urodzin. Obyśmy znów co najmniej zremisowali na Wembley. Kiedyś słynęliśmy z tego "zwycięskiego remisu", nie miałbym nic przeciwko, gdyby w środę udało się nam wywalczyć znów chociażby jeden punkt - mówi były asystent Kazimierza Górskiego. Niestety, w spotkaniu z Anglią nie wystąpi Robert Lewandowski. Superstrzelec reprezentacji i Bayernu Monachium doznał kontuzji w niedzielnym meczu z Andorą. Jego przerwa w grze wyniesie najprawdopodobniej od 5 do 10 dni. W dziewiętnastu jak dotąd rozegranych spotkaniach pomiędzy Polską i Anglią nasza reprezentacja wygrała tylko jeden mecz. Zanotowaliśmy siedem remisów i jedenaście porażek. Bilans bramkowy to 30 do 11 na korzyść naszych najbliższych rywali. Zbigniew Czyż