W piątek Azjatycka Konfederacja Piłkarska poinformowała, że Jakub Świerczok, napastnik występujący w japońskim Nagoya Grampus, otrzymał pozytywny wynik próbki A w badaniu antydopingowym. Kontrola została przeprowadzona 16 października po meczu azjatyckiej Ligi Mistrzów z Pohang Steelers. Po otrzymaniu pozytywnego wyniku, reprezentant Polski - do czasu wydania ostatecznej decyzji - został tymczasowo zawieszony w prawach zawodnika. 28-latek ograniczył się tylko do oświadczenia, które w sobotę opublikował w swoich mediach społecznościowych. W krótkiej informacji Świerczok zapewnił, że "nigdy nie stosował jakichkolwiek niedozwolonych środków dopingujących". Podkreślił też, że w przeszłości wielokrotnie poddawany był kontrolom antydopingowym, które zawsze dawały wynik negatywny. Zakazana substancja w leku? Według informacji Interii napastnik japońskiego klubu do Polski wrócił kilka dni temu. Na dalszy rozwój wydarzeń (Świerczok czeka na rezultat próbki B) oczekuje w Katowicach. - Kuba na razie nie zamierza iść do mediów, ograniczy się do oświadczenia, ale w rozmowach z bliskimi i kolegami utrzymuje, że nie miał pojęcia o zakazanej substancji - mówi nam osoba z otoczenia piłkarza. Jak udało nam się nieoficjalnie ustalić, substancja - której nazwa wciąż nie została ujawniona opinii publicznej - miała dostać się do organizmu Świerczoka wraz z lekiem przeciwbólowym. A ten miał być zażywany w ustaleniu z klubowym lekarzem. Na korzyść Świerczoka miałoby działać także to, że w próbce A znaleziono niewielkie ślady zakazanej substancji. Smorawiński: Kodeks jest bezlitosny Z drugiej strony powodów do optymizmu nie dają Świerczokowi słowa profesora Jerzego Smorawińskiego, przewodniczącego Komisji do Zwalczania Dopingu w Sporcie w latach 1993-2006, który w rozmowie z Interią przyznał: - Kodeks jest aktualnie bezlitosny. Nie uwzględnia przypadkowości, nieumyślności, nierozwagi. Od zawodnika wymaga się poziomu wiedzy dopingowej, dużej świadomości. (...) Dyskwalifikacje są teraz bardzo ostre, dwa lata to minimum w takiej sytuacji, a zdarzają się i cztery. No chyba, że Świerczokowi wyszłaby pochodna marihuany, wtedy kara mogłaby być niższa. Szczególnie, jeśli byłby małe stężenie. Sebastian Staszewski, Interia