Radosław Nawrot: Nie tak dawno otwierałeś salon z garniturami w Poznaniu, teraz Medklinika pod Poznaniem. Masz w życiu moment na stawianie na biznes? Grzegorz Krychowiak: Klinika to nowy pomysł, ale myślałem nad nim od dłuższego już czasu. Narodził się może dwa lata temu, na zgrupowaniach kadry narodowej, gdy sporo rozmawiałem z dr Jackiem Jaroszewskim. Niegdyś lekarzem Lecha Poznań, Legii Warszawa, kadry narodowej. - To znana osoba w świecie piłki i doskonały lekarz. Po rozmowach z nim oraz Pawłem Bamberem, jednym z najlepszych fizjoterapeutów jakich znam, i moim bratem, Krzysztofem narodził się taki pomysł, by otworzyć klinikę pod Poznaniem. Której będziesz właścicielem? - Współwłaścicielem. Kliniki dla sportowców? - Nie tylko. Także dla ludzi z całej okolicy, a jest to gmina rozwijająca się błyskawicznie. Planujemy gabinety różnych specjalności lekarskich. Sportowcy mogą ludzi tylko zachęcić, przyciągnąć, bo skoro oni zaufają, to każdy może. Wyjaśnijmy - to Dąbrowa, kilkanaście kilometrów od centrum Poznania i rzut kamieniem od stadionu Lecha przy Bułgarskiej. - Bardzo blisko lotniska, drogi szybkiego ruchu. Sporo się tu dzieje i wszędzie stąd blisko, wygodnie z dojazdem. Stąd taka decyzja o lokalizacji. Poznań, Poznań, znowu Poznań, a przecież masz trafić do Legii Warszawa? - Na razie nie ma nic na rzeczy. CZYTAJ TAKŻE: Grzegorz Krychowiak w Legii Warszawa? "Nigdy nie mów nigdy"Stwierdzenie klucz: na razie. W przyszłości jednak może być? Wielu polskich piłkarzy ma teraz ochotę wrócić na koniec kariery do Polski i tu pograć. - Tak, jest taka tendencja, ale mnie trudno dzisiaj mówić, co stanie się w przyszłości. Jestem w FC Krasnodar, chcę grać dla reprezentacji Polski, ciekawy okres przede mną. Tak ciekawy, że zastanawianie się teraz nawet sześć miesięcy do przodu mija się z celem. Rozważań na temat przyszłej gry w Legii na razie nie prowadzę. Ani w Lechu, skoro otwierasz biznesy w Poznaniu i okolicy? - Ani w Lechu Poznań. Na razie o tym nie myślę. Przed Euro 2020 mówiłeś: "wiele osób uważa, że Grzegorz Krychowiak się skończył, a to nieprawda". Nadal nieprawda? - Mam mecze słabsze i lepsze, a gdy masz słabszy mecz i jesteś w pewnym wieku, o określonym doświadczeniu reprezentacyjnym, wówczas wszyscy chcą cię skreślać. Czuję się świetnie i gram w kadrze systematycznie, zatem tak - Grzegorz Krychowiak się nie skończył. Kiedy polska reprezentacja gra słabo, ty chyba obrywasz najbardziej. - To jest spowodowane tym, że jestem graczem doświadczonym, liderem. Jeżeli nie ma wyniku, wtedy łatwiej skrytykować takiego zawodnika, a nie kogoś początkującego. Ja to akceptuję i rozumiem. Nie zadowolę wszystkich. Kto powinien być selekcjonerem? - Prezes PZPN podejmie... Dobrze, dobrze, to zapytam inaczej: czy masz w tej sprawie jakieś zdanie i komunikujesz je? - Jasne, każdy ma. Jako zawodnik wiem, że do meczu z Rosją zostało bardzo niewiele czasu. Nowy selekcjoner, który podejmie rękawicę, będzie tu kluczowy, więc ważne jest, by zaaklimatyzował się jak najszybciej. Adam Nawałka, który zna reprezentację i zawodników, byłby kilka kroków przed kimś, kto tego doświadczenia nie ma. To jednak tylko opinia, ja decyzji nie podejmuję. Jest zatem sporo prawdy w tym, że piłkarze reprezentacji chcieliby Adama Nawałkę? - Jestem przekonany, że większość by chciała. Chciałaby, bo pamiętają, że współpraca z trenerem Nawałką była dobra. W wypadku każdego trenera przychodzi porażka i trzeba wtedy odejść, ale to jeszcze nie znaczy, że mamy do czynienia ze złym szkoleniowcem. To rytm futbolu. Trener Nawałka po porażkach i zwycięstwach zawsze był z nami w stałym kontakcie. Dzwonił, pisał SMSy, był cały czas z nami. Jeśli chodzi o kontakt z zawodnikami, to Nawałka był pod tym względem najlepszy, a to kluczowa sprawa. U selekcjonera - na pewno, bo treningów z nim nie jest wiele. Dialog, zrozumienie to absolutna podstawa, by jak najszybciej zacząć grać tak, jak chce trener. Każdy nowy szkoleniowiec w reprezentacji potrzebuje kilku miesięcy, żeby gra zaczęła funkcjonować i trzeba to brać pod uwagę. Patrząc na naszą obecną sytuację, te kilka miesięcy to może już być za późno. Można szukać innych, ale Nawałka to opcja najlepsza. Andrija Szewczenkę znasz? Miałeś z nim kiedyś kontakt? - Nic, zero. Zupełnie się nie znamy. Co wydarzyło się pod koniec eliminacji grupowych? Łapałeś specjalnie kartkę z Andorą, bo uznaliście, że mecz z Węgrami nie będzie decydujący? - Nie ma chyba sensu już o tym rozmawiać. Bo spójrzmy: cel był taki, abyśmy zagrali w barażach. I zagraliśmy. Owszem, nie byliśmy losowani z pierwszego koszyka, ale jeśli nie trafiasz na Włochy czy Portugalię, to znaczy, że to było dobre losowanie. Lepiej byłoby grać u siebie, ale ostatecznie to nasze rozstawienie nie miało kluczowego znaczenia. Ta drużyna ma charakter, umie sobie radzić na wyjazdach. Jest to jednak chyba pewna nauczka, że nie ma meczów mniej istotnych w reprezentacji? - Reprezentacja Polski rocznie rozgrywa około 10 meczów. Zaledwie. Siłą rzeczy żaden nie jest nieistotny i każdy można i należy grać na 100 procent. Na próby, eksperymenty nie ma najczęściej czasu, na kalkulowanie też. Jak przeżyłeś ucieczkę Paulo Sousy? Zawiódł cię? - Tak. Bardzo niski poziom Paulo Sousy, bardzo. To decyzja, po której niesmak zostaje na lata. Wstyd po prostu. Wydaje mi się, że jednak ostatecznie wielu zawodników kadry było zadowolonych, że Paulo Sousy już nie ma. Takiego kontaktu z nim, jaki powinien być, nie mieliśmy. To było widać, to się przekładało. Jego odejście może okazać się jeszcze korzystne. Polska ma najlepszego zawodnika świata, wielu graczy w dobrych klubach Europy, a jednak na dużych imprezach międzynarodowych przegrywa. Dlaczego? - Polska jest zdolna do zrobienia dużego wyniku na międzynarodowej imprezie. Euro 2016 było dla nas bardzo dobrym turniejem, zatem mamy dowód i przykład. Wtedy daliśmy radę, to znaczy, że potrafimy to zrobić. Pokolenie Lewandowskiego czy Krychowiaka wciąż nie ma jednak wyniku na miarę pokolenia Bońka, Laty czy Szarmacha. - Nie jest łatwo na to odpowiedzieć. Mnie się nasuwa na myśl stabilizacja trenerska, trenerzy zmieniają się ostatnio po kilku miesiącach. Nawałka odniósł sukces w 2016 roku, bo miał stabilną posadę i pracował długo. Mecz z Rosją to chyba idealny pojedynek dla ciebie. Znasz wszystkich Rosjan? - Znam i piłkarzy, i stadiony. Znam na wylot, ale nie będzie to łatwy mecz. Gramy w marcu, w Moskwie temperatury mogą spaść do minus 10 stopni, a mało kto zwraca na to uwagę. To jest Rosja, tu ciepło w marcu nie będzie, a może mieć to wpływ na grę i trzeba się na to przygotować. W reprezentacji Rosji też są tarcia, też nie jest tam idealnie. - Myślę, że w żadnej reprezentacji świata nie jest idealnie. Zawsze pojawią się problemy, Rosja nie wyróżnia się tym na tle innych. Moskwa, Paryż - mieszkałeś i grałeś w największych miastach świata. Jak się odnajdujesz w Polsce i w Krasnodarze? - Owszem, mieszkałem w pięknej Moskwie, pięknym Paryżu, ale mieszkałem tam z powodu piłki nożnej. Ona jest kluczem. Ona wyznacza, gdzie ktoś taki jak ja mieszka i to czasowo. Nie pojechałem do Moskwy, Paryża czy Sewilli żeby je zwiedzać. A zatem miasto dla piłkarza nie ma aż takiego znaczenia, znaczenie ma drużyna i to, w jakim klubie gra, jak się w nim czuje. Dobra gra jest pochodną dobrego samopoczucia fizycznego, ale i psychicznego, więc grunt to trafić do odpowiedniego i pasującego klubu, wszystko jedno z jakiego jest miasta. No tak, ale poza tym, że jesteś piłkarzem, jesteś też celebrytą. Ludzie śledzą, co mówisz, co wrzucasz, skąd wrzucasz, co robisz, jak się ubierasz. - Gdy się reprezentuje kraj 40-milionowy, to normalne, że ludzie cię śledzą. Co więcej, normalne jest tez to, że komentujesz i zabierasz głos w sprawach nie tylko związanych z grą, a ludzie na to reagują. Popularność jest częścią piłki nożnej, trzeba ją zaakceptować i umieć z nią żyć. Jesteś też w jakimś sensie dyktatorem mody. - Moda jest dla mnie czymś bardzo ważnym, przyznaję. Otwarcie salonów Balamonte było połączeniem biznesu z prawdziwą pasją, bo moda jest moją pasją. Sprawia mi ona wielką przyjemność, więc rozwijanie biznesu modowego jest dla mnie czymś naturalnym. Nie robię tego sztucznie, nie udaję, zresztą chyba ludzie widzą, że naprawdę moda mnie kręci. Jesteś osobą, która lubi być modna? Być dobrze ubranym, zadbanym? - Lubię. To jest ważne w życiu, bo ułatwia pierwszy kontakt i to w różnych sytuacjach, w biznesie, pracy, w relacjach osobistych. Warto pamiętać jak ten pierwszy kontakt jest ważny i jak wiele może czasem zepsuć. Moda modą, ale wrzucasz ostatnio sporo zdjęć ze zwierzętami. Żyrafa była, były goryle. - To efekt podróży, a lubię podróżować i to tam, gdzie ludzie jeszcze za mocno nie dotarli. Takie miejsca doceniam najbardziej, a jest ich sporo na świecie. One są warte podróżowania, a to najlepsza nauka na świecie. Ogromnie to cenię. Zatem nie plaża na Malediwach, ale góry w Ugandzie? - Zdjęcia z plaży mnie nie interesują. Nie mój styl. Tak, wolę pojechać chociażby do Ugandy. Będziesz teraz zwiedzał świat? - Już to robię i będę nadal robił, w miarę możliwości. Z tych wszystkich dużych lig, w których grałeś, brakuje już tylko włoskiej i niemieckiej. Pojawią się? - Nie mam listy, nie czuję potrzeby odhaczania na niej kolejnych klubów i lig. Jak życie się potoczy, tak będę grał. Jako piłkarz też jednak jesteś obieżyświatem. To dobrze dla zawodnika często zmieniać kluby? - To spore szczęście i doświadczenie grać w wielu klubach i wielu ligach. W każdej gra się inaczej, z każdej coś innego wynosisz. Dowiadujesz się na przykład, że w piłce nożnej można wygrać na wiele sposobów. Jak tam jest w tym Krasnodarze? Jak tam się żyje? - Inny klimat niż ten, który znamy i ten w Moskwie. Jest znacznie cieplej, a warunki do gry w piłkę - wręcz idealne. Krasnodar ma licznych kibiców, świetny stadion, który robi ogromne wrażenie. Jestem zadowolony, że tam trafiłem. Nie obawiasz się zagrożenia wojną i tego, że Rosja będzie w nią uwikłana? - Śledzę, ale nie wiem jak się ta sytuacja międzynarodowa skończy. Nie jest od tego, pozostaje mi wierzyć, że podejmujący decyzję wiedzą, że w Rosji mieszka też wielu cudzoziemców. Nie boję się, że coś się zawali w mojej grze w związku z sytuacją na świecie. Generalnie staram się nie martwić rzeczami i sprawami, które się nie wydarzyły. A przecież 80 procent rzeczy, o które martwimy się na co dzień, nigdy się ostatecznie nie przydarzają.