Andrzej Klemba, Interia: Po meczu Polska - Albania (4-1) nie brakowało opinii, że szczęście sprzyjało Polakom. A jak pan ocenił występ Albańczyków? Enkeleid Dobi: Jako trenerzy zawsze mówimy, że lepsza jest ta drużyna, która wygrała. I Polska zasłużyła na zwycięstwo, ale wynik był za wysoki, jak na to, co działo się na boisku. Albania nie powinna tak wysoko przegrać. To była drużyna, która chciała grać w piłkę i miała na to pomysł. Polska była jednak wyrachowana i chyba skuteczna jak nigdy. Wcześniej nie widziałem, by wykorzystała właściwie wszystkie okazje. Albania zagrała wtedy zbyt otwartą piłkę, a powinna być bardziej ostrożna. Polska jest najgroźniejsza w kontrataku, ale sztab szkoleniowy jakby trochę o tym zapomniał. W Albanii reakcje były takie, że był niedosyt, bo daliśmy sobie wbić zbyt dużo goli. Co przesądziło wtedy o wygranej "Biało-Czerwonych"? - Polska w pierwszej połowie oddała dwa celne strzały i padły bramki. Pokazała jak wykorzystywać stałe fragmenty. A po przerwie właśnie wyciągnęła najgroźniejszą broń, czyli kontrataki. Nie można zostawić Robertowi Lewandowskiemu tyle miejsca. On, jak to pokazał, przy trzeciej bramce, nawet jak ma na plecach dwóch zawodników, to jest w stanie sobie poradzić. Takie zawodnika brakuje wielu reprezentacjom. To był trzeci celny strzał i trzeci gol. Skuteczność była nie na sto, ale na tysiąc procent. Albania zagrała odważnie, jak równy z równym z Polską, ale na końcu zawsze liczy się wynik. Wkrótce rewanż w Tiranie, a na razie na drugim miejscu w tabeli jest Albania. Końcówka eliminacji zapowiada się bardzo ciekawie. - Gdyby Albania zremisowała w Warszawie, to byłby sukces i można by poważnie myśleć o zajęciu drugiego miejsca. Na razie jest wiceliderem i w październiku bardzo dużo się wyjaśni w naszej grupie. Niezwykle ważny będzie w sobotę wynik w Budapeszcie, gdzie Węgry podejmą Albanię. To jest nawet ważniejsze spotkanie niż późniejszy mecz z Polską. Jeśli Albania nie przegra z Węgrami, to stawką spotkania z Polakami będzie drugie miejsce w grupie. Na ten mecz wszyscy w Albanii bardzo się szykują. Na niedawno oddanym stadionie, który może pomieścić ponad 22 tys. osób, będzie komplet. Biletów już nie ma. Jest bardzo pozytywne nastawienie przed tym spotkaniem, a jak znacie bałkańską krew, to atmosfera będzie gorąca. Kibice będą dwunastym zawodnikiem. Albania spisuje się bardzo dobrze w eliminacjach i m. in. wygrała u siebie Węgrami. Nadzieje są rozbudzone? - Zaskoczyła mnie reakcja zawodników, po porażce z Polską, w meczu z Węgrami. Myślałem, że będą przybici tak wysoką przegraną, ale odwrotnie. Chyba czuli, że w Warszawie zaprzepaścili szansę i byli bardzo zdeterminowani. Właściwie podeszli do rywala i tego dnia byli świetnie dysponowani. Zasłużenie wygraliśmy z Węgrami. Choć jedyny gol padł dopiero w 87. minucie, to Albania dominowała na boisku. Byliśmy bardzo konsekwentni, a defensywa spisała się na medal. Odwrotnie niż w meczu z Polską, gdy obrona nie pomogła. Do tej pory gramy w eliminacjach bardzo solidnie i ta reprezentacja zyskała sobie szacunek u albańskich kibiców. Morale zespołu są bardzo wysokie i jest wiara, że drugie miejsce jest w naszym zasięgu na koniec eliminacji. Różnice między Polską, Albanią i Węgrami są minimalne. Dlatego podkreślam, jak ważny będzie mecz w Budapeszcie. Wynik tego meczu wiele wyjaśni. Polacy zaczęli przeciętnie, ale we wrześniowych meczach dwa razy wygrali i zremisowali z Anglią. Rozpędzamy się? - Polska z Anglią zagrała bardzo solidnie. Nie powiem, że dominowała, ale determinacja i zaangażowanie były na bardzo wysokim poziomie. Polsce pasuje sytuacja, kiedy nie jest faworytem. Długo już tu mieszkam i wiem, że z Portugalczyka nie zrobisz Polaka i odwrotnie. Macie swoje DNA, swój styl grania, czyli dobre przygotowanie motoryczne i szybki kontratak. Nie da się tego zmienić na posiadanie piłki, długie jej rozgrywanie i tiki takę. Trzeba wykorzystywać to, co jest atutem. Jak Albania powinna zagrać z Polską? - Tak samo konsekwentnie jak z Węgrami. I próbować eliminować polskie atuty, a więc, żeby futbolówka jak najrzadziej trafiała do Lewandowskiego. Trener Edoardo Reja chce grać w piłkę, dominować i ma na to pomysł. Widać to też było w meczu w Warszawie i sam byłem zdziwiony, że tak otwarcie atakujemy. Bo strata piłki w środku pola, stwarza ogromne zagrożenie. I tak było. Kogo należy się obawiać? - Najważniejsze, że nie ma poważnych kontuzji u podstawowych zawodników, a do tego większość z nich gra w klubach. To bardzo istotne. Być może narodziła się też nowa gwiazda reprezentacji - Armando Broja. To zawodnik Chelsea wypożyczony do Southampton. Z Polską nie zagrał, ale z Węgrami zdobył zwycięską bramkę. To był gol-nadzieja dla reprezentacji Albanii. Strzelił też bramkę San Marino i zaliczył dwie asysty. Trzeba na niego zwrócić uwagę. Wyprzedzić Anglię byłoby sensacją. Zostaje tylko walka drugie miejsce, ale dwie drużyny nie mogą go zająć. Mieszka pan w Polsce, ma żonę Polkę, ale jest Albańczykiem. A więc kto je zajmie? - Albania, nie mogę powiedzieć inaczej. Gdybyśmy byli w innej grupie, to bym kibicował obu reprezentacjom. Inaczej oszukiwałbym sam siebie. Albania w historii grała tylko raz na dużej imprezie - w mistrzostwach Europy. Teraz ma szansę, by pojechać pierwszy raz na mundial. Fajnie by było. To ogromna nadzieja dla całego tego narodu. I ma nie tylko wymiar sportowy, ale też społeczny. Pokazuje też innym małym krajom, że warto marzyć i o to się bić. Rozmawiał Andrzej Klemba