Sebastian Staszewski, Interia: Jak ocenia pan decyzję FIFA i UEFA, które zawiesiły dziś Rosję we wszystkich międzynarodowych rozgrywkach piłkarskich? Dariusz Mioduski: Jako spełnienie obowiązku. Możliwości wpływu na Rosję były zdecydowanie większe po stronie FIFA niż UEFA. To właśnie FIFA miała decydujący głos, który - nie wiadomo dlaczego - bardzo długo był wstrzymywany. I w końcu światowa federacja zakończyła własną farsę... Wcześniejsza decyzja, to całe oparcie się o olimpijskie reguły, zmianę nazwy reprezentacji, brak hymnu - to wszystko było zwykłą prowizorką. Na szczęście ktoś w końcu poszedł po rozum do głowy. Wojna w Ukrainie. Dariusz Mioduski komentuje decyzję FIFA i UEFA Wpływ na decyzję FIFA z pewnością miało twarde stanowisko PZPN, który w sobotę poinformował, że niezależnie od wszystkiego, nie wystawi polskiej drużyny narodowej przeciwko Rosji. Był pan zdziwiony tak stanowczym podejściem naszej federacji i prezesa Cezarego Kuleszy? - Byłem z tego dumny. W pełni identyfikowałem się z tą decyzją. I w pełni ją popierałem. W życiu są pewne wartości, które trzeba utrzymywać i pielęgnować. Niezależnie od tego jakie są koszty, nawet jeśli tym kosztem miałby być walkower. A przecież na początku taka możliwość wchodziła w grę. Tu z kosztami nie należało się jednak liczyć i Czarek świetnie to czuł. Świat także to zrozumiał i bardzo szybko zaczął wspierać nasze działania. Przyszły głosy z Anglii, Czech, Szwecji, Danii, Norwegii, Walii... Podsumowanie kolejki PKO Bank Polski Ekstraklasa w każdy poniedziałek o 20:00 - zapraszają: Staszewski, Peszko i goście! A FIFA uparcie przekonywała, że nie wolno mieszać polityki z futbolem... - To nieprawda. Futbol w Europie dotyka polityki, jest z nią bardzo silnie związany. Często jest tak, że jest wykorzystywany do celów politycznych, do legitymizowania pewnych działań, ludzi. To dzieje się nie tylko w Europie, ale na całym świecie. Gdybyśmy więc powiedzieli, że zagramy z Rosją, to udawalibyśmy, że ta sprawa nas nie dotyczy. A dotyczy. Mówię to jako człowiek wywodzący się z rodziny, która przez lata cierpiała pod sowieckim reżimem. Nikt mi nie powie, że to bez znaczenia... Jest pan wiceprezesem European Club Association, stowarzyszenia zrzeszającego europejskie kluby. Planujecie jakieś działania? - Oczywiście. Jutro lecę do Londynu, gdzie rozpoczynamy dwudniowe spotkanie zarządu, na którym ta kwestia na pewno będzie dyskutowana. Co prawda nie mamy wielkich narzędzi, takich jakie mają FIFA czy UEFA, ale to nie ma znaczenia. Z punktu widzenia etyczno-moralnego jako ECA powinniśmy działać. Zrzeszamy kluby z Ukrainy oraz Rosji, to trudna sytuacja, ale musimy wysłać pewien sygnał. Jeśli jeden kraj atakuje drugi, to nie możemy tego zaakceptować. I na pewno tego nie zaakceptujemy. Rozmawiał Sebastian Staszewski, Interia