W 34. minucie Nicolas Otamendi wyprowadzał piłkę z własnego pola karnego, a pressował go Raphinha. Brazylijczyk dosłownie lekko dotknął futbolówkę, a następnie rywal wymierzył w jego twarz cios łokciem. Raphinha padł na murawę, lecz Otamendi natychmiast go podniósł i każdy mógł zobaczyć, że uderzenie było naprawę poważne, gdyż z ust Brazylijczyka poleciała krew. Argentyna - Brazylia. Otamendi powinien wylecieć z boiska Urugwajski sędzia Andrés Cunha nie dostrzegł przewinienia i podyktował rzut od bramki. Decyzja ta wzbudziła ogromne kontrowersje, lecz pozostała nadzieja, że sytuację rozwiąże VAR. Arbitrzy oglądający mecz przed monitorami sprawdzili to zdarzenie, lecz ich zdaniem nie doszło do błędu sędziego i gra została wznowiona od bramki. Prawdopodobnie uznali oni to za tylko żółtą kartkę, stąd brak interwencji, gdyż VAR może interweniować tylko w przypadku kartki czerwonej. Moim zdaniem to ogromny błąd sędziów, gdyż Otamendi z pełną świadomością uderzył łokciem rywala w twarz. Rozumiem, że sędzia z boiska mógł tego nie dostrzec, ale przecież arbitrzy VAR mają do dyspozycji wiele powtórek, z których jasno widać, co się stało. Otamendi z premedytacją macha łokciem w tym, aby trawić swojego przeciwnika. Dodatkowo widoczna była krew lecąca z ust Brazylijczyka, co tym bardziej podkreśla fakt, że został trafiony z dość mocną siłą. Jeżeli w takich przypadkach sędziowie nie dają czerwonych kartek, to kiedy zaczną? Zachowanie Otamendiego nie miało nic wspólnego z piłką nożną... Kto wie, co by się stało, gdyby od 34. minuty Argentyna grała w osłabieniu. Teraz możemy już tylko gdybać, a spotkanie ostatecznie zakończyło się bezbramkowym remisem. Brazylia tak czy siak miała już wywalczony awans na mundial, a punkt zdobyty przez gospodarzy, pozwolił im dołączyć do grona reprezentacji, które zagrają na mistrzostwach świata. Warto dodać, że do końca eliminacji w Ameryce Południowej zostały cztery mecze, a najlepsze ekipy na tym kontynencie mają już awanse.