Bilans mocno niekorzystny, prawie katastrofalny: 19 meczów: 1 zwycięstwo Polski, 1 remis, 11 porażek, stosunek bramek: 11-30. 1. Jest szansa udanie zakończyć jeden z ostatnich zimowych ataków na futbolowy ośmiotysięcznik, czyli wygrać z Anglią na wyjeździe. Czekamy na to od 1966 roku, czyli pierwszego meczu reprezentacji Polski z dumnymi synami Albionu na ich terenie (nie, tamten mecz wcale nie odbył się wcale na Wembley tylko na stadionie Goodison Park w Liverpoolu czyli siedzibie Evertonu). Na wyjazdowe zwycięstwo czekamy bezskutecznie już więc 55 lat. To i tak nie jest długo. Na zwycięstwo z Niemcami polscy kibice czekali 81 lat (w 1933 roku był pierwszy mecz, w 2014 Polska wygrała na Stadionie Narodowym w Warszawie). Na wyjazdowe zwycięstwo z Węgrami jeszcze dłużej, bo 84 lata (w 1921 roku był pierwszy mecz, w 2003 udało się wygrać). 2. Pewnie nikt by się jednak w Polsce nie obraził, gdyby teraz znów padł taki wynik, jak w pierwszym meczu z Anglią. Wówczas Polacy zremisowali na wyjeździe 1-1 a do przerwy nawet prowadzili po golu Jerzego Sadka, legendy ŁKS-u. Wyrównał głową słynny Bobby Moore z West Hamu kwadrans przed końcem. Trener Ryszard Koncewicz nie bał się wtedy, pozwolił na debiut aż czterem piłkarzom, w tym dwóm, których starsi bracia zdążyli już w reprezentacji zagrać. Rozmawiałem z jednym z nich, rozgrywającym Janem Wilimem z Szombierek Bytom. - Przeciw nam zagrały największe angielskie gwiazdy z wyjątkiem Bobby’ego Charltona, bo był chory. Mecz był kontaktowy, grało się ostro. Ale muszę przyznać, że przy twardej grze Anglicy szanowali przeciwnika - opowiadał mi Jan Wilim. 3. W pierwszym meczu u siebie w 1966 roku byliśmy dla Anglików tym, czym Andora dla nas w 2012 - ostatnim sparingpartnerem przed ważnym turniejem. Tydzień później rozpoczynali mistrzostwa świata we własnym kraju, które wygrali. Do Polski przyjechali prosto ze Skandynawii - zmiażdżyli tam Norwegię 6-1 i Danię 2-0. Polacy zagrali na Stadionie Śląskim dobry mecz. Jedynego gola zdobył strzałem z ostrego kąta Roger Hunt, środkowy napastnik Liverpoolu. 11 dni później strzelił bramkę - już na mistrzostwach świata Meksykowi, a 15 dni później - dwa Francji. Tamten mecz zapisał się zdumiewającą akcją polskich kibiców, która totalnie zaskoczyła Anglików. W przerwie meczu grupka fanów wdarła się na bieżnię z transparentem popierającym bramkarza Edwarda Szymkowiaka, który właśnie w 1965 roku zakończył reprezentacyjną karierę. Z Anglikami bronił Marian Szeja. Na transparencie widniało hasło: "Szymkowiak, ratuj polską bramkę". Kibice głośno trąbiąc, przemaszerowali wokół boiska i spokojnie wrócili na trybuny. Anglicy byli bardzo ciekawi, o co chodzi. Kiedy rezerwowy bramkarz Peter Bonetti z Chelsea poznał cel akcji, aż westchnął. "Chciałbym, żeby kibice kiedyś bili się tak o mnie" - przyznał. 4. Czy damski puder do twarzy może mieć coś wspólnego z meczem Polska- Anglia? Może. Niedługo przed słynnym meczem na Stadionie Śląskim w 1973 roku, Górnik Zabrze grał mecz z Pogonią Szczecin i w trakcie treningu przed tym spotkaniem Jerzy Gorgoń przypadkowo wjechał korkami w nogę Włodzimierza Lubańskiego, rozcinając mu skórę. Ranę zaszyto i zapudrowano tak, żeby Anglicy jej nie dostrzegli. Szwy zdjęto trzy dni przed meczem. Mimo to Lubański doznał słynnej kontuzji w starciu z obrońcą Mc Farlandem, która na długo wykluczyła go z futbolu. To nie był jednak efekt brutalnego zagrania Anglika - choć tak przeszło to do świadomości Polaków. Był to bowiem - jak podkreślał Lubański - przypadek. Nasz piłkarz nieszczęśliwie stanął biegnąc po piłkę. Lubańskiego wiozą do szpitala na dyżur, ale tam... wszyscy oglądają mecz. Ciągle trwa druga połowa. Na szczęście lekarze wsadzają piłkarzowi nogę do gipsu. Dziś pewnie wszystko wyglądałoby inaczej. 5. Mecze z Anglikami rozwijały Polskę pod względem infrastrukturalnym. Przed słynnym meczem na Stadionie Śląskim powiększono moc sztucznego oświetlenia do 1000 luxów, bo stare (400 luxów) nie spełniały już wymagań. Dopiero od tej pory stadionowe jupitery przeszły do legendy. Zamontowano też nowe siatki na bramki, absolutny hit w 1973 roku. Oczka siatki ze stylonu miały wymiar 12x12 cm i miały ułatwiać pracę fotoreporterom. Mecz z Anglią 16 lat później też miał wpływ na decyzje infrastrukturalne. Potężne zamieszki w meczu eliminacji mistrzostw świata. Tamten mecz stał się słynny z racji ogromnej zadymy, jaką rozpętali kibice. Była to chyba największa "awantura stadionowa" w historii polskiego futbolu. Na Śląskim w użyciu były wówczas drewniane ławki (o siedziskach nikt nie słyszał), nad którymi górowała słynna, nieistniejąca już wieża. Podczas tego meczu bili się miedzy sobą kibice polskich drużyn! A potem wkroczyli funkcjonariusze, żeby to wszystko rozdzielić. Potem FIFA zamknęła stadion i zaczęła się modernizacja. Kto by przypuszczał, że będzie trwała tyle lat... 6. Mało kto pamięta, że ostatnią bramkę dla Polski na Wembley strzelił prawie dokładnie 22 lata temu... poprzedni selekcjoner Jerzy Brzęczek (27 marca 1999 roku). Polska przegrała wtedy jednak w eliminacjach mistrzostw Europy, bo hat-tricka wbił słynny rudzielec Paul Scholes. To był drugi angielski hat-trick w meczu z Polakami. Pierwszy to oczywiście dzieło Gary’ego Linekera podczas mistrzostw świata w Meksyku. 7. Jedynym piłkarzem, który z obecnej reprezentacji wie, jak strzelać gole Anglikom jest... Kamil Glik. Zdobył przecież gola dziewięć lat temu w Warszawie, podczas meczu eliminacji mistrzostw świata. Po rzucie rożnym wykonanym przez Ludovica Obraniaka strzelił gola w angielskim stylu - głową, po wygraniu pojedynku z rywalem. Padł remis 1-1. Było to dawno temu, selekcjonerem był jeszcze Waldemar Fornalik.