Jest portugalski selekcjoner wielką zagadką dla nas wszystkich. Nie tylko dlatego, że poprowadził drużynę w zaledwie dwóch meczach dając okazję do gry aż 21 piłkarzom. Za każdym razem wykorzystał pięć zmian. Rotował składem, ustawieniem. Rezerwowi ocalili punkt w Budapeszcie (3-3). W Warszawie z Andorą (3-0) gola zdobył wchodzący z ławki Karol Świderski, który powołanie dostał przede wszystkim na wypadek, gdyby ze względu na pandemię do Londynu nie mogli jechać Robert Lewandowski, Krzysztof Piątek i Arkadiusz Milik. Anglia - Polska. Gdyby to był Jerzy Brzęczek... Gdyby reprezentacją Polski wciąż zarządzał Jerzy Brzęczek, skład i scenariusz meczu na Wembley były łatwy do przewidzenia. Poprzedniemu selekcjonerowi zarzucano, że najlepszy mecz drużyna zagrała w jego debiucie. Starcie w Bolonii z Włochami to był ten jedyny raz, gdy zespół Brzęczka odważył się mieć własny pomysł na mecz niezależny od teoretycznie wyższej klasy rywala. Trzeba oddać poprzedniemu selekcjonerowi, że jego przewidywalność miała też swoje dobre strony. Jego zespół rzadko tracił punkty w starciach z zespołami będącymi na niższym poziomie. Stąd wygrane kwalifikacje Euro 2020 i obrona miejsca w najwyższej dywizji Ligi Narodów. Dwa zwycięstwa na Bośnią i Hercegowiną to nie była misja banalna. Bezdyskusyjne porażki z Włochami, Holendrami, Portugalczykami wywoływały jednak poczucie, że Brzęczek nie wykorzystuje potencjału polskich piłkarzy. Czy to prawda, czy jednak mit, że doczekaliśmy wyjątkowego pokolenia? Na ocenę skali talentu naszych graczy wpływa osoba Roberta Lewandowskiego. Najlepszy piłkarz 2020 roku ją zawyża. Czy cała reszta: Grzegorz Krychowiak, Kamil Glik, Krzysztof Piątek, Arkadiusz Milik, Jan Bednarek, Piotr Zieliński, a ostatnio Jakub Moder, czy Kamil Jóźwiak to gracze, którzy są w stanie postawić się w otwartej walce zespołom z topu? Zbigniew Boniek długo dojrzewał do decyzji o zmianie selekcjonera. Wielu z nas odczytało dymisję Brzęczka i zatrudnienie Sousy jako próbę spełnienia oczekiwań Lewandowskiego. Kapitan drużyny dawał do zrozumienia, że z niego i jego kolegów da się wycisnąć więcej niż wyciskał Brzęczek. Żebyśmy już wspólnie nie musieli przeżywać takich meczów jak w Amsterdamie z Holandią, czy z Włochami w Reggio nell'Emilia, kiedy podczas 180 minut gry reprezentanci Polski oddali jeden celny strzał. Sousa pojawił się w Polsce po to, by drużyna grała odważniej. Ma temu służyć ustawienie z trójką obrońców. W debiucie Portugalczyka przekonaliśmy się, że zmiana nie nastąpi łatwo. Rywalem były niżej notowane Węgry, tymczasem przez godzinę nasi piłkarze męczyli się potwornie. Drużyna Brzęczka zaczęła kwalifikacje do Euro 2020 od wyjazdowego zwycięstwa z Austrią. Debiut Sousy był znacznie bardziej dramatyczny. Wynik 3-3 w Budapeszcie wskazuje, że szczególnie w grze defensywnej polscy piłkarze w ogóle nie zrozumieli planu nowego selekcjonera. Anglia - Polska. Ale to jest Paulo Sousa... W normalnych warunkach drużynę buduje się od tyłu. Wydaje się, że Sousa zlekceważył tę zasadę. Nowy selekcjoner wywołał mętlik w naszych głowach. Część byłych piłkarzy już surowo osądza pomysły Portugalczyka. Nie dostrzegają planu w tym, co robi. Bo przecież nie chodzi o to, by graczom przydzielić ambitne zadania, których nie są w stanie wypełnić. Każdy z nich ma jakieś zalety i ograniczenia. W Polsce jest deficyt piłkarzy dobrze wyszkolonych technicznie, którzy z łatwością utrzymują piłkę i często wygrywają pojedynki indywidualne. Polska może próbować grać jak Holandia, czy Włochy, ale mając słabszych wykonawców, będzie tylko karykaturą tych drużyn. Pozostaje nam wierzyć, że Sousa ma plan, którego mocnych stron jeszcze nie rozszyfrowaliśmy. Jerzy Dudek mówi, że podoba mu się niekonwencjonalne podejście Portugalczyka. Nie będzie lepszej okazji do weryfikacji niż dzisiejszy mecz na Wembley. Czy selekcjoner faktycznie ma wizję, czy tylko tak mu się wydaje? Anglicy zweryfikują także potencjał polskich graczy. Czy rzeczywiście mamy tak dobre pokolenie, czy to kolejny z narodowych mitów, którymi się karmimy? Od 1973 roku kibice kadry czekają na punkt w wyjazdowym meczu z Anglikami. Od tamtej pory polscy piłkarze siedem razy wyprawiali się na Wembley lub na Old Trafford i siedem razy przegrali. Bilans bramkowy: 17-3 dla rywala. Do tego można doliczyć porażkę 0-3 na mundialu w Meksyku w 1986 roku, by mieć pełny obraz złej historii. Czy plan Sousy może zadziałać i przerwać tę passę? Nie jest to wielce prawdopodobne, ale nie jest też wykluczone. Wydaje się, że czeka nas dziś ciekawy wieczór. A przecież w piłce nie chodzi wyłącznie o punkty, ale i o emocje. Choć punkt na Wembley byłby na wagę złota nawet po grze umiarkowanie odważnej. Sousa nie zabrał drużyny do Londynu by pokazała odwagę, ale żeby z niej coś wynikało. Dudek i chyba my wszyscy nie mamy wątpliwości, że Polacy nie będą w stanie zabrać Anglikom piłki dziś wieczorem. Że trzeba marzyć o tym, by drużyna Sousy potrafiła kontrolować mecz na tej zasadzie jak Węgrzy w Budapeszcie w starciu przeciw Polsce. Niech rywal wymienia niezliczone podania rzadko wchodząc w pole karne. Niech szybki Raheem Sterling i pozostali gracze na skrzydłach angielskich mają jak najmniej przestrzeni, by się rozpędzić. Niech Harry'ego Kane'a zaboli każde starcie z polskimi obrońcami. Tak jak bolało Roberta Lewandowskiego w Budapeszcie. No i przede wszystkim: niech będzie widać po drużynie Sousy, że rozumie plan swojego trenera. Mecz z rywalem takim jak Anglia ma tę dobrą stronę, że kibice nie mają kłopotu, by docenić skalę wyzwania i wysiłek piłkarzy. Dariusz Wołowski