Dariusz Wołowski, Interia: Wojciech Szczęsny wyjdzie na Wembley do bramki, choć w meczu z Węgrami grał niepewnie, a w starciu z Andorą był bezrobotny. Może należałoby wystawić na Anglię Łukasza Fabiańskiego, który gra w Premier League na co dzień? Grzegorz Mielcarski (były reprezentant Polski): - Obaj są bramkarzami klasy europejskiej. Owszem, Wojtek popełnił błąd przy pierwszym golu dla Węgrów, ale nie można powiedzieć, że to on zawalił bramkę. To była sytuacja sam na sam, gol z niej miała prawo paść, choć wyraźnie Szczęsny nie wiedział, gdzie stoi. Nie czepiajmy się. Paulo Sousa stawia na Wojtka, niech tak będzie. Miejmy tylko świadomość, że bez wspaniałej gry bramkarza, dobrego wyniku w meczu takim jak ten na Wembley osiągnąć nie można. Szczęsny musi się wznieść na ten poziom, jaki pokazał w meczu z Niemcami na Stadionie Narodowym w kwalifikacjach Euro 2016. To odróżnia bramkarza wybitnego od dobrego, że w taki wieczór jak dzisiejszy potrafi zagrać mecz życia. Piotr Zieliński błysnął asystą w meczu z Węgrami. Ale mimo talentu wciąż nie jest liderem drużyny narodowej. Nie za długo czekamy? - Znam piłkarzy, którzy na treningach potrafili stopami wiązać krawaty, a gdy przychodził mecz, nie umieli wykorzystać połowy swoich umiejętności. Było wiele przykładów graczy, którzy robili kariery w klubach, a reprezentacji Polski niczego nie dali. To kwestia charakteru. Taki mecz jak ten na Wembley wymaga od piłkarza czegoś więcej niż technicznej poprawności. Nie czas, by pytać: co Sousa zrobi, by wykorzystać talent i umiejętności Zielińskiego, jak drużyna ma grać, by Piotrek miał komfort? Komfortu w starciu z Anglikami nie będzie miał nikt. To jest próba osobowości. Piotrek musi dać maksa drużynie, choćby Sousa wystawił go na lewej obronie. Strata Roberta Lewandowskiego jest ogromnym osłabieniem. - To oczywiste. Najlepszy piłkarz 2020 roku, król strzelców wszystkich rozgrywek. W ostatnich dwóch meczach kadry zdobył połowę goli. Piłka to jednak skomplikowana i dziwna gra. Bywa, że strata największej gwiazdy mobilizuje kolegów. Drużyna rodzi się z bólu, stresu, strachu, trudnego wspólnego doświadczenia, po którym piłkarze gotowi są skoczyć za sobą w ogień. Może tak stanie się dziś na Wembley? Bo jeśli nie, to pewnie znów będziemy jutro biadolili.