"Biało-Czerwoni" wyjazdową porażką z Anglią zakończyli pierwszy etap eliminacji do przyszłorocznego mundialu, który odbędzie się w Katarze. Na Wembley podopieczni Paulo Sousy do 85. minuty remisowali 101, ale wówczas gola na wagę trzech punktów dla gospodarzy zdobył Harry Maguire. - Brutalnie rzecz ujmując Anglicy byli po prostu zespołem lepszym. W pierwszej połowie zabrakło nam pewności siebie i przekonania, że jesteśmy w stanie "to" zrobić. Za bardzo chcieliśmy grać bezpiecznie - skomentował były zawodnik m.in. Lecha Poznań i FC Nuernberg. Jego zdaniem, w drugiej połowie Polacy pokazali się z całkiem dobrej strony. Zagrali przede wszystkim odważniej, nie bali się atakować przeciwnika na jego własnej połowie. - Kilka akcji było ciekawych, natomiast brakowało ostatniego podania. Tych okazji bramkowych nie mieliśmy zbyt wiele, ale grając z tak mocnym rywalem, to mając nawet pół sytuacji, trzeba to wykorzystywać. I tak się stało, nie po naszej superakcji, ale po błędzie defensywy Anglii strzeliliśmy gola. Właśnie w tym przypadku ta odwaga przyniosła efekt, bo podejrzewam, że Jakub Moder w pierwszej połowie nie miałby pomysłu, żeby wejść w rolę napastnika i przyatakować obrońcę rywala 30 metrów przed jego bramką. Choć to może wynikało też z taktyki, żeby nie "nadziać" się na kontry, bo te skrzydła Anglików są niezwykle szybkie. Druga połowa nie pokazała może, że jesteśmy już superzespołem, ale widać było, że ci zawodnicy, którzy tworzą tę reprezentację, mają duży potencjał by osiągać dobre wyniki - ocenił. Z powodu kontuzji przeciwko Anglikom nie mógł wystąpić kapitan reprezentacji Robert Lewandowski. Według Bosackiego, obecność napastnika Bayernu Monachium na pewno miałaby wpływ na przebieg spotkania, czy taktykę, ale nie wiadomo też, czy zadecydowałaby o wyniku. - Robert pod względem piłkarskim i sportowym jest najważniejszą osobą w tej drużynie. Jako kapitan odgrywa dużą rolę w tym ważnym elemencie mentalnym. Wielokrotnie pokazywał, że sam potrafi rozstrzygać losy meczu. On samą obecnością na boisku też zmieniłby naszą taktykę i samo podejście Anglików. Siłą rzeczy, jeśli masz naprzeciwko najlepszego piłkarza na świecie, to zwraca się na niego największą uwagę - podkreślił uczestnik mundialu w 2006 roku. 20-krotny reprezentant Polski przyznał, że po 10 dniach trudno zauważyć efekty pracy Paula Sousy, dla którego były to pierwsze mecze w roli selekcjonera "Biało-Czerwonych". - Sporo było roszad w zespole, a także zmieniał się sposób gry. Graliśmy z bardzo różnymi zespołami i to my się dopasowywaliśmy do przeciwników, a nie mieliśmy swojego stylu czy wypracowanych schematów. Po prostu nie było to do zrobienia i w tym przypadku tu nie można mieć do nikogo pretensji. Widać, że brakowało czasu do przepracowanie pewnych, nawet podstawowych, elementów. Myślę, że trener Sousa więcej czas poświęcił na rozmowy z piłkarzami niż na same zajęcia - stwierdził Bosacki. Dla reprezentacji mecze kwalifikacyjne do mundialu były też jednym z ostatnich testów przed Euro. Polacy przed samym turniejem rozegrają jeszcze tylko dwa sparingi. Bosacki uważa, że teraz potrzebna jest dobra atmosfera wokół kadry, a negatywne komentarze po ostatnich spotkaniach są zupełnie niepotrzebne. - Po tych pierwszych meczach eliminacyjnych może nie ma euforii, ale też nie chciałbym, aby te trzy spotkania miały wpływ na to, jak my postrzegamy tę reprezentację przed mistrzostwami Europy. Na pewno dobra atmosfera wokół zespołu będzie mu też pomagała. Robienie dziś jakieś nagonki, dywagowanie, co było, a czego nie było, w tej chwili nie ma najmniejszego sensu. Nic się teraz nie wydarzy - nie będziemy zmieniać trenera, ani większości zawodników. Trzeba tej reprezentacji po prostu pomóc - podsumował. Zobacz wyniki, terminarz i tabelę grupy I el. MŚ 2022 w strefie europejskiej Autor: Marcin Pawlicki