"Niestety, ten mecz zostanie zapamiętany bardziej z powodu wydarzeń poza boiskiem, a dochodzenie jest nieuniknione. Nawet krótkowzroczni urzędnicy FIFA z pewnością mogli dostrzec, że ich zaniechanie w nałożeniu odpowiedniej kary na tak problematycznych kibiców, jak Węgrzy po prostu zachęciło ich do dalszych chuligańskich zachowań" - komentuje "The Times". Jak relacjonuje dziennik, węgierscy kibice najpierw wygwizdali angielskich piłkarzy, którzy w rytualnym antyrasistowskim geście przyklęknęli przed rozpoczęciem meczu, a następnie przez całe jego trwanie z węgierskiego sektora płynęła żółć. A gdy około 20 policjantów pojawiło się w węgierskim sektorze, reagując na rasistowskie obelgi wobec stadionowego stewarda, węgierscy kibice zaatakowali ich, rzucając się na nich z pięściami, kopiąc, zmuszając policję do wycofania się na płytę boiska. "Zarzuty dyscyplinarne są nieuniknione. Ciekawe, czy w obliczu seryjnych winowajców na Węgrzech FIFA będzie tym razem twarda. Nie wstrzymujcie oddechu. FIFA prawdopodobnie będzie bardziej się przejmować odpaleniem racy" - ironizuje "The Times". Inna gazeta, "Daily Telegraph", przypomina, że zaledwie miesiąc wcześniej, w pierwszym meczu tych zespołów, czarnoskórzy angielscy piłkarze byli przez całe spotkanie znieważani w Budapeszcie i zwraca uwagę, że pomimo aktów przemocy i sprzeciwu wobec przyklęknięcia, po gwizdku kończącym mecz węgierscy piłkarze podeszli do swoich kibiców, aby bić brawo i świętować. Anglia - Węgry: zderzenie kultur "Przyjechaliśmy ma mecz piłki nożnej. To, co dostaliśmy, gdy hymny ledwo wybrzmiały, to 10 minut brutalnego zderzenia kultur na trybunach Wembley. Był to spektakl zaciekłości, który rozegrał się za pomocą pięści węgierskich ultrasów i czegoś, co wyglądało momentami jak samotny funkcjonariusz policji metropolitalnej (słabiej uzbrojony) wymachujący swoją pałką liberalnej sprawiedliwości" - pisze "The Guardian". Również ta gazeta, przypominając, że to kolejny w ostatnim czasie incydent z udziałem węgierskich kibiców, kwestionuje skuteczność sankcji wymierzanych przez FIFA i UEFA. "Niektórzy zapytają, dlaczego, skoro Węgrom nakazano rozegranie ostatniego meczu u siebie przy pustych trybunach za obrażanie czarnoskórych piłkarzy Anglii, uznano za dopuszczalne, by tysiące Węgrów zgromadziły się, by oglądać mecz piłki nożnej w Londynie. Piłka nożna mówi głośno o przepisach, o powiedzeniu 'nie' rasizmowi. Jej włodarze za każdym razem wyrażają swój szok, a jednocześnie przytulają się do najbliższego obskurnego dyktatora. Jest to śmieszne i obraźliwe udawanie" - komentuje "The Guardian". Z Londynu - Bartłomiej Niedziński