Sebastian Staszewski, Interia: - Od czwartku trwa wojna na Ukrainie, twój kraj został zaatakowany przez wojska Federacji Rosyjskiej. Jak znosisz ten trudny czas? Andrij Szewczenko: - Moje serce krwawi. Ukraina to mój kraj, to moja dusza, miejsce, gdzie dojrzewałem, wychowałem się... To mój dom. Moja siostra i moja mama wciąż są w Kijowie, rozmawiam z nimi codziennie. Moi przyjaciele poszli do armii walczyć o naszą niepodległość. Nie mogę spać, nie mogę normalnie funkcjonować... Każda minuta mojego życia upływa na myśleniu o Ukrainie. Jestem teraz w Londynie i robię tu co się da, aby organizować wsparcie dla mojego narodu. Rozmawiałem niedawno z naszym ambasadorem w Londynie i robimy akcję natychmiastowej pomocy. Czas ucieka, a Ukraina nas potrzebuje. Ukraina nie jest jednak sama. Wspiera was cała Europa, wspiera was Polska. Jak odbieracie tą ogólnoeuropejską solidarność? - To dla nas bezcenne. Nawet nie wiesz jak dobrze czuć wsparcie przyjaciół z Europy. Szczególnie chciałbym podziękować Polakom, którzy pokazali, że jesteśmy prawdziwymi braćmi. Mimo trudnej historii, jesteśmy blisko siebie, nie pozwoliliście sąsiadowi zostać samemu w tej trudnej chwili. Chciałbym podziękować zwykłym Polakom, waszemu rządowi i prezesowi Cezaremu Kuleszy, z którym rozmawiałem niedawno. Robi wielką robotę... To właśnie PZPN stanął na czele piłkarskiego ruchu, który odmówiły gry w barażowym meczu z Rosją. Niedługo później do Polski, Szwecji i Czech dołączyli także Anglicy, Amerykanie, Duńczycy, Norwegowie, Litwini, Szwajcarzy i wiele innych nacji. - Dlatego podziękowałem Kuleszy za to, co dla nas zrobił. Znamy się od dawna, wielokrotnie rozmawialiśmy i wiedziałem, że nas nie zawiedzie. Tak samo jak Polacy. Proszę przekazać jeszcze raz moje podziękowania! Zdziwiło cię, jak wielki nacisk europejskie federacje wywarły na FIFA i UEFA, które od początku robiły wszystko, aby Rosji nie ukarać najbardziej bolesnymi sankcjami? - Od samego początku wspierałem postawę Polaków, Szwedów i Czechów. To, co dzieje się na Ukrainie, dawno wykroczyło poza politykę. To prawdziwa wojna, która dotyka każdej dziedziny życia. Także sportu. Nie można udawać, że sport jest w jakiejś bańce, że wojna tam nie dociera. Wszystkie kraje świata powinny to rozumieć i cieszę się, że tak wiele federacji stanęło po dobrej stronie. Rozmawiał Sebastian Staszewski, Interia