ASY Paweł Brożek (Wisła Kraków) - przez tydzień poprzedzający mecz zmagał się z kontuzją, przeciwko Legii zagrał na środkach przeciwbólowych. Musiał, bo jak sam przyznał odpuszczenie gry dla 32 458 kibiców (rekord obecnego stadionu Wisły) nie wchodziło w rachubę. "Brozio" zmarnował kilka okazji, ale w 82. minucie wykorzystał podanie od Łukasza Garguły i w sytuacji sam na sam pokonał Wojciecha Skabę. To jego 11. gol w rywalizacji z Legią. Imponujące. Arkadiusz Głowacki (Wisła Kraków) - lider "Białej Gwiazdy" i ostoja defensywy ekipy prowadzonej przez Franciszka Smudę. W hicie kolejki zagrał koncertowo, parokrotnie ratując zespół w trudnej sytuacji. Wielu ekspertów i kibiców widziałoby go w reprezentacji Polski. Po kolejnym bezbłędnym występie "Głowy" trudno nie przyznać im racji. Mimo cennej wygranej nad mistrzem kraju, kapitan Wisły słusznie tonuje hurraoptymistyczne nastroje. Krakowski klub czeka jeszcze wiele pracy (nie tylko na boisku), zanim ponownie będzie czołową siłą w Polsce. Kamil Sylwestrzak (Korona Kielce) - kibice Korony muszą mieć anielską cierpliwość. Na zwycięstwo swojego zespołu na wyjeździe czekali półtora roku. Udało się w Bydgoszczy. Goście wygrali 1-0, a na bohatera wyrósł autor bramki, Kamil Sylwestrzak. Wcześniej uratował jeszcze swój zespół blokując tuż przed linią bramkową uderzenie Jakuba Wójcickiego. "Dzisiejszą datę powinniśmy sobie wytatuować" - żartował po meczu obrońca Korony. Gdyby podobne pomysły na świętowanie zwycięstw miał Leo Messi, byłby bardziej wydziarany niż Dennis Rodman i Djibril Cisse razem wzięci. Eduards Viszniakovs (Widzew Łódź) - Lechia od 39. minuty prowadziła z Widzewem w Łodzi 1-0, ale ostatnie minuty pierwszej połowy i początek drugiej to był koncert gospodarzy. Widzew zaskoczył skutecznością, symbolicznie kandydaturą do miana Asa kolejki wyróżniamy Viszniakovsa za uderzenie z pierwszej piłki z trudnej pozycji i już szóstą bramkę w tym sezonie. Wcześniej po stałych fragmentach gry trafiali Povilas Leimonas i Kevin Piere Lafrance, a gości "dobił" w doliczonym czasie gry po pięknej akcji rezerwowy Bruno Alex. Dawid Nowak (Cracovia) - "Pasy" wygrały już trzeci mecz w tym sezonie na wyjeździe, tym razem z Jagiellonią w Białymstoku. Dwukrotnie Jakuba Słowika pokonał Dawid Nowak, najpierw wykańczając szczęśliwie sytuację sam na sam z bramkarzem, a następnie dokładając nogę do precyzyjnie dośrodkowanej piłki z lewego skrzydła przez Adama Marciniaka. Snajper Cracovii ma już na koncie pięć bramek. Z polskich piłkarzy tylko Paweł Brożek zdobył więcej (sześć). Marco Paixao (Śląsk Wrocław) - Skuteczności i wyczucia w polu karnym Portugalczykowi może pozazdrościć 99 procent napastników T-Mobile Ekstraklasy. W derbach Dolnego Śląska zdobył już 12. gola dla wrocławian w tym sezonie. Pięć razy trafiał w europejskich pucharach, raz w Pucharze Polski i już sześciokrotnie w lidze (jest jednym z liderów klasyfikacji strzelców). Krzysztof Mączyński (Górnik Zabrze) - miał być hit, w końcu grały zespoły z czołówki tabeli, a był pogrom. Górnik rozbił Pogoń 4-1, a ozdobą meczu był przepiękny gol Mączyńskiego z rzutu wolnego. Kapitan zabrzańskiego zespołu technicznie przymierzył nad murem z około 25 metrów i pokonał Radosława Janukiewicza. Rzadko oglądamy takie bramki na polskich stadionach. Mateusz Zachara (Górnik Zabrze) - dwa gole w wyjazdowym meczu z Pogonią w Szczecinie i czołówka klasyfikacji strzelców T-Mobile Ekstraklasy - to bilans młodego napastnika Górnika po ostatnim weekendzie. Zachara najpierw pokonał Janukiewicza strzałem głową po dośrodkowaniu Seweryna Gancarczyka z rzutu wolnego, a następnie skutecznie wykończył dwójkową akcję z Bartoszem Iwanem. Mógł skompletować hat-trick, ale trafił w słupek. Filip Starzyński (Ruch Chorzów) - zagrał tak, jak się od niego oczekuje. Zanotował asystę, a mógł jeszcze przynajmniej jedną, sam też próbował pokonać Dariusza Trelę. Z takim Starzyńskim Ruch nie powinien bać się o utrzymanie. CIENIASY Edi Andradina (Pogoń Szczecin) - wszedł na boisko przy stanie 0-2, aby powalczyć przynajmniej o remis w starciu z Górnikiem. Brazylijczyk nie pomógł, tylko przeszkodził w tym zadaniu swoim kolegom. Zaledwie 180 sekund po wejściu na boisko nie opanował piłki przed własnym polem karnym i padając na murawę ręką sfaulował wychodzącego na czystą pozycję Sergeia Mosznikowa. Bartosz Frankowski od razu sięgnął po czerwoną kartkę, a chwilę później Krzysztof Mączyński huknął z wolnego na 3-0 dla zabrzan. Michał Żyro (Legia Warszawa) - pod nieobecność Miroslava Radovicia pozostali pomocnicy zespołu Jana Urbana mieli zadbać o ofensywę Legii w meczu z Wisłą. Z roli tej na pewno nie wywiązał się Żyro. Nie radził sobie z twardą obroną gospodarzy i niewiele było z niego pożytku na boisku. Kamil Drygas (Zawisza Bydgoszcz) - odpowiadał za krycie Kamila Sylwestrzaka przy rzucie rożnym, po którym padł zwycięski gol dla Korony. Zaczął jak bulterier, jak Tommy Lee Jones w "Ściganym", ale z każdym metrem odpuszczał coraz bardziej, aż kompletnie stracił zainteresowanie tematem i patrzył jak obrońca Korony pakuje piłkę do siatki. Dodatkowo w pierwszej połowie o mały włos nie spowodował rzutu karnego. Jonatan Straus (Jagiellonia Białystok) - o tym występie Straus będzie chciał jak najszybciej zapomnieć. Limit błędów i niepewnych interwencji wyczerpał do końca rundy. Ogrywany jak junior przez zawodników Cracovii, ma szczęście, że "Pasy" wygrały w Białymstoku tylko 2-1. Dorde Czotra (Zagłębie Lubin) - sympatyczny obrońca w dniu prestiżowych dla kibiców Zagłębia derbów ze Śląskiem nie był sobą. Był siatkarzem (zagranie piłki ręką, po którym sędzia podyktował karnego - żółta kartka), był gladiatorem z aren MMA (postanowił sam wymierzyć sprawiedliwość i cisnął o murawę Sebinem Plaku - drugie "żółtko"), nie był natomiast piłkarzem i ważnym ogniwem zespołu Oresta Lenczyka w defensywie. Adam Duda (Lechia Gdańsk) - w Łodzi miał trzy świetne okazje do zdobycia gola. Wszystkie koncertowo zmarnował. Z gorszych pozycji trafiali gospodarze, dlatego Widzew wygrał z Lechią aż 4-1, chociaż do 45. minuty przegrywał. Ofensywa Lecha Poznań - podopieczni Mariusza Rumaka oddali 14 strzałów na bramkę Ladislava Rybansky’ego. Celny był tylko 1 (słownie: JEDEN). Gdyby za wrażenia artystyczne przyznawano w futbolu punkty, to komplet pojechałby do Poznania, a tak Lech wywalczył w Bielsku-Białej tylko jeden, i to szczęśliwie, bo w końcówce kilka okazji miało Podbeskidzie. Władimir Dwaliszwili (Legia Warszawa) - bohater Wisły, Paweł Brożek, przyznał, że Legia była zespołem lepszym. Była, ale - podobnie jak w przypadku Lecha z Podbeskidziem - sama "przewaga optyczna" (cokolwiek ten twór językowy oznacza) to za mało. Spora w tym "zasługa" Gruzina. Klasowy napastnik takie okazje, jakie miał Dwaliszwili, wykorzystuje z zimną krwią. Tiago Rabiola (Piast Gliwice) - w drugiej minucie powinien dać prowadzenie swojemu zespołowi, ale w sytuacji sam na sam strzelił obok bramki W czwartej minucie nie upilnował Łukasza Janoszki, który strzałem głową zdobył bramkę. - To my mieliśmy w tym meczu pierwszą sytuację bramkową, ale jej nie wykorzystaliśmy. A Ruch uzyskał prowadzenie, wykorzystując swoją okazję. Potwierdziło się dziś stare porzekadło mówiące o tym, że kiedy nie wykorzystuje się swoich sytuacji, to ciężko wywalczyć jeden punkt, nie mówiąc o trzech - skomentował Marcin Brosz, trener Piasta. Zobacz wyniki, strzelców bramek, tabelę i terminarz T-Mobile Ekstraklasy Autor: Dariusz Jaroń