Spodziewał się pan takiego zakończenia sezonu w wykonaniu Agnieszki Radwańskiej?Zbigniew Górszczak (trener tenisa): - Przed zawodami w Singapurze była w tak dobrej formie, że przypuszczałem, że może to wygrać, a na pewno liczyłem na finał tych rozgrywek. Naprawdę dobrze grała, ale trochę szczęścia też się przydało. Jeden mecz wygrany w grupie wystarczył na awans do półfinału. Szczęście w sporcie też jest potrzebne, ale, jak to się mówi, lepsi mają go więcej. Tie-break pierwszego seta pojedynku z Simoną Halep, kiedy Agnieszka od 1-5 "wyciągnęła" na 7-5, to był chyba taki moment, kiedy nabrała pewności siebie, co później przełożyło się na spotkanie z Garbine Muguruzą w półfinale i Petrą Kvitovą w finale. - Na pewno tak. Są w meczu takie sytuacje, że wystarczy jedna piłka dobrze zagrana lub wygrany punkt po walce i sytuacja odwraca się całkowicie w drugą stronę. Tak się po części stało z Simoną Halep. Przecież przegrywała 1-5 w tie-breaku, ale później wygrała sześć piłek z rzędu. Gdyby tego tie-breaka przegrała, to nie zakwalifikowałaby się do półfinału. Właściwie to głównie zadecydowało i przegrany, ale świetny mecz z Marią Szarapową. Parę rzeczy złożyło się na to, że w końcu wygrała nieoficjalne mistrzostwa świata i bardzo dobrze. Moim zdaniem była jedną z głównych faworytek tych zawodów. Czy triumf w Singapurze, to największy sukces Agnieszki Radwańskiej w dotychczasowej karierze? Czy jednak finał Wimbledonu ma większą wartość? - Nie wiem, jak ona to osobiście odbiera. Myślę, że finał Wimbledonu i sukces w Singapurze może być porównywalny, bo w Singapurze grało osiem najlepszych zawodniczek (zabrakło jedynie liderki rankingu Amerykanki Sereny Williams - przyp. red). Nie było pierwszych, drugich rund, tylko grały tam te, które zdobyły najwięcej punktów w sezonie. Na pewno teraz przydałoby się wygrać turniej wielkoszlemowy. Triumf w Wielkim Szlemie stawiałaby na pierwszym miejscu. Jak pan ocenia cały sezon w wykonaniu Agnieszki? Pierwsza część nieudana. Symptomy lepszej gry oglądaliśmy na kortach trawiastych na ulubionej nawierzchni Radwańskiej, natomiast zakończenie imponujące. - W tenisie jest tak, że gramy na okrągło przez cały rok. Utrzymać równą formę przez 11 miesięcy jest bardzo trudno. Nie ma takiej możliwości, żeby wszystkie zawodniczki grały na wysokim poziomie przez cały rok. Pierwsza połowa sezonu Agnieszki można powiedzieć, że była słaba, ale wiele zawodniczek życzyłoby sobie grać tak słabo, i być na takiej pozycji w rankingu. Wiadomo jednak, że Agnieszka chce więcej i coraz więcej. I my kibice oczekujemy, że będzie prezentować się jeszcze lepiej. - Wiele się złożyło na to, że pierwsze pół roku tak wyglądało. Zmiany, współpraca z Martiną Navratilovą, trochę za dużo zamieszania, no i styl gry Agnieszki został lekko zachwiany. Na szczęście wróciła do swojego najlepszego tenisa, do którego jest stworzona, i zaczęła grać coraz lepiej. Udowodniła to na koniec roku. Cieszę się, że to właśnie technika, której ja i inni trenerzy uczymy, wzięła górę nad siłą. Nie wszystkie zawodniczki mają przecież po 190 cm wzrostu i siły co nie miara. Agnieszka Radwańska powiedziała po powrocie z Singapuru, że w Azji grała swój najlepszy tenis. Zgadza się pan z tym? - To na pewno był jeden z najlepszych. Myślę jednak, że stać ją na jeszcze lepszą grę. Widziałem parę meczów lepszych w jej wykonaniu. Czy pana zdaniem, sukces w Singapurze, to będzie przełomowy moment w karierze Agnieszki Radwańskiej? - Zobaczymy od początku 2016 roku, czy ta forma się utrzyma. Jeśli chodzi o przełom w jej karierze, to może tak się stać, bo jest zawodniczką doświadczoną, ma na koncie wiele rozegranych meczów. Wie, co w danym momencie trenować, kiedy "odpuścić", zna swoje ciało i nie jest zaawansowana wiekowo. Są przecież zawodniczki starsze od niej i grają świetnie, ale myślę, że jej doświadczenie zaowocuje i wreszcie wygra turniej wielkoszlemowy. Wszyscy na to liczymy i czekamy. - Ale inne zawodniczki też mają na to apetyt. Zna pan Agnieszkę. Co powinna zrobić, żeby osiągnąć ten cel? - Agnieszka jest tenisistką kompletną i trudno powiedzieć, czy ma coś poprawić. Nie wolno za dużo ingerować w taki styl, jaki ma Agnieszka. Dołożyć siły, to może stracić czucie, technikę, szybkość. To może się wszystko pomieszać. Na pewno nie wolno też myśleć o tym, że muszę wygrać turniej wielkoszlemowy, bo jak się przegrywa, to później przychodzą do głowy różne myśli, że nic z tego nie będzie, nie wygram już nigdy. Po prostu trzeba starać się grać najlepiej, jak się potrafi każdą rundę i dopiero wtedy okaże się, czy osiągnie cel. - Mamy nadzieję i kibicujemy jej, żeby wreszcie wygrała Wielkiego Szlema, bo można tak powiedzieć, że jej się to należy. Ale jest wiele innych zawodniczek, które całą karierę na to czekają. Przykład? Caroline Wozniacka tyle nawygrywała, była numerem jeden na świecie, a jednak nie odniosła zwycięstwa w Wielkim Szlemie. Sądzę, że jej będzie teraz gorzej niż naszej tenisistce. Agnieszka prze teraz znowu do przodu, a inne, jak na przykład Wozniacka, stanęły w miejscu. Jak przygotować się do sezonu? Tak, jak pan mówił, przez cały rok nie da się grać na równym, wysokim poziomie, a może Agnieszka Radwańska powinna przygotować szczyt formy na konkretny turniej? Na przykład na ulubiony Wimbledon? - To nie jest tak łatwo. Ma obowiązkowe turnieje, w których musi grać, i nie ma odpoczynku, a przydałoby się, żeby mądrze ustawić kalendarz. Nie za dużo grać, nie wszędzie, tylko w tych imprezach, w których musi wystąpić, a koncentrować się głównie na turniejach wielkoszlemowych. Obojętnie na którym. Myślę, że Agnieszka na nawierzchni ceglanej też może dać sobie wspaniale radę, bo przecież wychowała się na cegle. Pańskim fachowym trenerskim okiem - co poprawić w grze Agnieszki Radwańskiej? - Nic bym nie sugerował. Serwis poprawiła, i nie chodzi tu o prędkość czy siłę, ale o dokładność. Naprawdę kieruje tym serwisem wspaniale, ale to na nią w większości wymusiły przeciwniczki, bo atakowały jej drugie podanie. Agnieszka staranniej serwis przygotowuje. Tu jest dobrze. Niektórzy mówią, żeby poprawić siłę, ale przy takiej budowie, jaką ona ma, to nie radziłbym, żeby podłączyć się pod siłownię i iść w tym kierunku. Spokojnie trenować, jak do tej pory. Ustawić dobrze kalendarz startów, żeby po prostu dać organizmowi trochę odpocząć. Czyli raczej nie mamy się co spodziewać, że będziemy oglądać potężne kończące uderzenia w wykonaniu Agnieszki? - Raczej nie. Z mrówki słonia się nie zrobi. Agnieszka jest drobnej budowy, jak to mówił jej śp. dziadek, "szczypiórek". Nie da się rozbudować jej układu mięśniowo-kostnego tak, że będzie nagle dwa razy mocniejsza. Ale nawet gdyby zdecydować się na coś takiego, to pewnie straciłaby szybkość. Ingerowanie w organizm jest bardzo trudne. Lepiej dać się rozwijać naturalnie. Pilnować wszystkiego, jak do tej pory, i myślę, że będzie dobrze. Cieszmy się, bo mamy świetną zawodniczkę. Nie ma co narzekać, że czasem coś tam przegra. Nie wiem, czy doczekamy się następnej tenisistki tej klasy. Agnieszka Radwańska zapowiedziała, że nie będzie zmieniać swojego sztabu szkoleniowego. Czy nie warto go rozszerzyć o osobę lub osoby, które mogłyby jej jeszcze pomóc? - Jak Agnieszka uważa, że tak jest dobrze, to nie wolno nic na siłę robić, doradzać. Zdecydowała, że Navratilova ma jej pomóc, ale ona nie miała żadnego doświadczenia i bardzo dobrze, że tak to się zakończyło. To nie jest też tak, że ktoś wejdzie do sztabu i nagle zawodniczkę odmieni, czy czegoś nowego nauczy. Ona jest już świetnie wyszkolona i umie wspaniale grać w tenisa. Pewnie w jakichś niuansach pomoc doświadczonej osoby miałaby znaczenie. Ale to nie chodzi o to, czy Agnieszka ma grać forhend, bekhend czy wolej inaczej, tylko raczej o podpowiedzi. Dwa, trzy zdania i zawodniczka inteligentna od razu zrozumie o co chodzi. To musiałby być ktoś, kto jest na bieżąco, siedzi w tenisie, jeździ na turnieje, widzi co się dzieje, co się zmienia. A tenis cały czas idzie do przodu. Niektórym wydaje się, że nie ma żadnych zmian, ale one są. We wszystkim - w poruszaniu się, przygotowaniu głównie szybkościowym itp. Ma pan kogoś konkretnego na myśli? - Nie zastanawiałem się nad tym, bo jak Agnieszka zadecydowała, że nic nie zmienia, to niech tak zostanie. Po prostu zaufajmy Agnieszce. - Tak. Zaufajmy jej i jej ekipie. Nie można nikogo "podstawić". To musi być jej decyzja. Rozmawiał: Robert Kopeć