Wiedzą o tym szczególnie polscy tenisiści, którzy - choć w kraju nie mają kortów trawiastych do trenowania - zawsze dobrze się spisują na tej nawierzchni. Daleko szukać - Agnieszka Radwańska, która w 2012 roku właśnie w Londynie dotarła do pierwszego w karierze wielkoszlemowego finału. Przegrała wówczas po zaciętej walce, w trzech setach, z samą Amerykanką Sereną Williams, ale i zapaleniem krtani oraz gorączką. Rok później była tu o krok od powtórzenia tego wyniku, bowiem dotarła do półfinału. W nim jednak nieznacznie lepsza okazała się Niemka polskiego pochodzenia Sabine Lisicki. Radwańska rozpocznie tegoroczną edycję Wimbledonu - w której została rozstawiona z numerem 13. (może okaże się, że to będzie szczęśliwa trzynastka?) - od pojedynku z Czeszką Lucie Hradecką. Krakowianka przyjechała w sobotę późnym wieczorem pociągiem z Eastbourne, gdzie doszła do pierwszego w tym sezonie finału turnieju rangi WTA Tour. - Dzisiaj Agnieszki nie będzie na kortach. Jak wychodziłam na trening, to odsypiała trudy turnieju i nocną podróż. Musi zebrać siły i zregenerować się przed Wimbledonem - tłumaczyła Interii jej młodsza siostra Urszula Radwańska. O ile Agnieszka występ na kortach The All England Lawn Tennis and Croquet Club rozpocznie we wtorek. O tyle Urszulę mecz pierwszej rundy przeciwko Amerykance Edinie Gallovits-Hall czeka już w poniedziałek po południu. Będzie to trzeci mecz na korcie numer siedem, na którym gry ruszą o godzinie 11.30. - Nie lubię gdybać i zastanawiać się co będzie. Wiadomo, że to Wielki Szlem, że to Wimbledon. Tu każda chce wygrać przynajmniej jeden mecz. Liczę, że mi się to w poniedziałek uda - dodała młodsza z krakowskich sióstr. Również w pierwszym dniu Wimbledonu swoje umiejętności w grze na trawie zaprezentuje Jerzy Janowicz, w czwartym spotkaniu na korcie numer 15. Pierwszym rywalem łodzianina będzie Turek Marcel Ilhan. O tym, że również Janowicz lubi grać na trawiastej nawierzchni, chyba nie trzeba nikogo przekonywać. W 2013 roku dotarł tu do półfinału, w którym zdołał urwać seta samemu Szkotowi Andy’emu Murrayowi, późniejszemu triumfatorowi imprezy. Rundę wcześniej wyeliminował innego Polaka - Łukasza Kubota. Czy tym razem znów będziemy świadkami "polskiego" Wimbledonu? Kto wie? Ale nie zapeszajmy. Lepiej po cichu trzymać kciuki i głośno dopingować Warto przypomnieć piosenkę krakowskiej Grupy pod Budą, w której Andrzej Sikorowski śpiewał o wizycie u wróżki i licznych przepowiedniach sławy, szczęścia i bogactwa. Jednak bohater tej opowieści, wychodząc od niej już na schodach "potknął się o mały wyjątek w jej prognozach". Na pewno nie musimy chuchać w szklaną kulę, ani wróżyć z fusów. Po prostu wystarczy poczekać jak się tegoroczny Wimbledon ułoży dla Polaków. We wtorek Agnieszka Radwańska wyjdzie na kort przeciwko Hradeckiej, a oprócz niej pierwszy mecz w Londynie zagra również Magda Linette. Po drugiej stronie siatki stanie wówczas Japonka Kurumi Nara. Wielkie emocje dla kibiców i tenisistów rozpoczną się już w poniedziałek, o godzinie 11.30, a o godzinie 13. Na dwóch głównych arenach przy Church Road - Korcie Centralnym i Korcie Numer 1. Na nich będzie można zobaczyć m.in. broniącego tytułu Serba Novaka Djokovicia, Amerykankę Serenę Williams, Rosjankę Marię Szarapową czy Szwajcara Stanislasa Wawrinkę, który przed miesiącem wygrał wielkoszlemowy Roland Garros. Brytyjska prasa oczywiście już zaciska mocno kciuki za Andy’ego Murraya, ale i śledzi poczynania duetu Stefan Edberg (trener-konsultant) i Roger Federer, upatrując w Szwajcarze poważnego rywala w drodze do tytułu swojego ulubieńca. Z Londynu Tomasz Dobiecki