- Mecze z Agnieszką to są zawsze bitwy. Nie ma nic za darmo. Nigdy nie jest łatwo. Dziś w końcówce walka była wyrównana. W pierwszej partii grałam świetnie. W drugiej czułam, że kontroluję sytuację i dyktuję warunki. Zawodził mnie nieco return. Miałam wrażenie, że mogłam ją wcześniej przełamać. Ale też Agnieszka lepiej wtedy grała niż w pierwszej odsłonie. Wówczas było nieco trudniej o punkty, ale to normalne, że takie momenty się zdarzają. Ogółem jestem bardzo zadowolona z tego jak dziś grałam - podsumowała na konferencji prasowej Kuzniecowa. Jeden z dziennikarzy zapytał ją, co jest najtrudniejsze, gdy po drugiej stronie kortu stoi Radwańska. - Ona widzi wszystko na korcie. Używa siły mojego uderzenia do tego, by ganiać mnie po korcie i dobrze czyta moją grę - wyliczała. Zwróciła uwagę na znaczenie gema otwarcia poniedziałkowego spotkania. Serwująca Polka prowadziła 40:0, by przegrać pięć kolejnych akcji i stracić podanie. Rosjanka wykorzystała szansę na wypracowanie większej przewagi - wygrywała 4:0. - Ten gem był bardzo ważny. Zanotowałam "breaka" i potem utrzymałam podanie. To był bardzo ważny moment. W obu setach pierwsze gemy były bardzo ważne. Dzięki udanemu początkowi partii zyskałam pewność siebie i zaczęłam od razu dobrze grać. Miałam to pod kontrolą - oceniła rozstawiona z "siódemką" tenisistka. Z Radwańską zmierzyła się po raz 18. w karierze. Z pokonania jej cieszyła się 14 razy. Jak zapewniła, szanuje krakowiankę i ma z nią dobry kontakt poza kortem. - Wiem, że jest ona tego typu osobą, która nigdy nie zrobi poza kortem niczego złego lub lekceważącego kogoś. Ja też jestem taką osobą. Bardzo się szanujemy nawzajem. Jesteśmy wobec siebie bardzo grzeczne także podczas meczu. Dobrze mieć kogoś takiego w szatni. Rozmawiamy w niej sporo, ale nie chodzimy np. wspólnie na kolację. - Jeśli jednak są imprezy dla zawodniczek przy okazji turniejów, to nie mam nic przeciwko, by siedzieć z nią przy stoliku, bo zawsze jest wesoło i rozmawiamy o różnych rzeczach. Jesteśmy profesjonalistkami. Ciężko tak naprawdę przyjaźnić się poza kortem. Każda z nas ma swój team i rzeczy do zrobienia, więc funkcjonujemy raczej osobno, ale lubię z nią rozmawiać i wymieniać się np. plotkami - zaznaczyła z uśmiechem Kuzniecowa. Mimo że w ostatnich dwóch latach prezentuje dobrą formę, to poprzednio do ćwierćfinału wielkoszlemowych zmagań dotarła trzy lata temu w Rolandzie Garrosie. - Być w "ósemce" to świetne uczucie. Czuję, że gram w tym roku naprawdę dobrze i mam pewność siebie. Pod koniec poprzedniego byłam nieco zmęczona, bo końcówka sezonu była wariacka. Grałam w pięciu turniejach bodajże w pięć tygodni i to na trzech różnych kontynentach. Odczuwałam tego efekt jeszcze w styczniu i lutym. Dlatego odpuściłam udział w imprezach w Dausze i Dubaju. Nie chciałam występować bez pasji i chęci gry. Teraz znów czuję się świetnie. Cieszę się, że wówczas podjęłam taką decyzję, bo teraz jestem zadowolona i szczęśliwa - argumentowała triumfatorka US Open 2004 i Rolanda Garrosa 2009. Jej najlepszym wynikiem w Wimbledonie jest właśnie ćwierćfinał, do którego wcześniej dotarła trzykrotnie - poprzednio 10 lat temu. Jeden z przedstawicieli mediów podkreślił, że wobec nieobecności kilku czołowych zawodniczek i eliminacji kilku kolejnych walka o tytuł w kobiecym singlu w Londynie wydaje się otwarta. Rosjanka zastrzegła jednak, by nie lekceważyć tenisistek, które dotarły do "ósemki" - Jeśli jesteś w ćwierćfinale Wielkiego Szlema, to musiałaś coś zrobić, by się tam znaleźć. Tego nie dostaje się za darmo. Nikt nie da ci tego w prezencie. Trzeba zasłużyć na to i wykorzystać swoje szanse. Nie ma Marii Szarapowej, nie ma Sereny Williams, fakt, nie ma kilku wielkich nazwisk, ale każda zawodniczka zrobiła wiele, by się dostać do tego etapu - zaznaczyła. Przyznała, że wielokrotnie już ją skreślano i dlatego nie przejmuje się cudzymi opiniami. - Słuchajcie, jestem w tenisie już jakiś czas i widziałam już wszystko. Odkąd byłam dzieckiem, mówiono mi, że nigdy nie dostanę się do czołówki. Przywykłam już do takich opinii. Istotne jest, by zrozumieć, że one nie mają znaczenia. Liczy się to, jak grasz i czy wierzysz w siebie - podkreśliła. 32-letnia Kuzniecowa zdziwiła nieco dziennikarzy, gdy powiedziała, że w ciągu ostatniego roku, a może nawet dwóch nie oglądała wideo z żadnego swojego meczu. - To dziwne? Ale tak jest. To pomysł mojego trenera. Czasem kusiło mnie, ale nie mogłam nic obejrzeć. Mój szkoleniowiec wszystko ogląda, analizuje wszystkie statystyki. Opowiada mi potem o tym, a ufam mu całkowicie. On jest moimi drugimi oczami - zaznaczyła. O pierwszy w karierze awans do półfinału Wimbledonu zagra z rozstawioną z "14" Hiszpanką Garbine Muguruzą. Z Londynu Agnieszka Niedziałek