INTERIA.PL zaprasza na tekstową relację akcja po akcji! - Może zabrzmi to nieskromnie, ale przed rozpoczęciem zawodów powiedziałem, że to właśnie Lisicki jest moją faworytką. Niewielu na nią stawiało, a ona rozwinęła w sobie takie atuty, które mają jedynie najlepsze zawodniczki. Poza tym nikt na nią nie stawia. Wszyscy liczą na Radwańską, a to kolejny powód, dla którego uważam, że Sabine sobie poradzi - powiedział 45-letni Niemiec o szansach swojej rodaczki w meczu z Polką. Jeden z najlepszych tenisistów lat 80. i 90. wymienił cechy Lisicki, które mogą sprawić, że wygra z Radwańską, czwartą rakietą świata. Wśród nich są: siła fizyczna i mentalna, pewność siebie, umiejętność radzenia sobie ze stresem i doping brytyjskiej publiczności. - Atutów jest wiele. Radwańska z kolei słynie jedynie ze sprytu. Jak się umiejętnie będzie czytało jej grę, nie powinna sprawić Sabine problemu. Poza tym Polka przegrywa z zawodniczkami znacznie od siebie silniejszymi - Sereną Williams, Marią Szarapową czy Wiktorią Azarenką. Lisicki też fizycznie znacznie jest od niej mocniejsza - powiedział Becker. Niemka, której rodzice są Polakami, już raz grała w półfinale Wimbledonu. Przed dwoma laty uległa Rosjance Marii Szarapowej. - Już przed tym turniejem doskonale wiedziałam, że wszystko jest możliwe. W 2011 roku był to dla mnie ogromny sukces. Teraz wiem, że stać mnie na więcej. Jestem gotowa na walkę o końcowe zwycięstwo. Czuję się znacznie lepiej, jestem bardzo dobrze przygotowana i pewna siebie - oceniła. W Niemczech o Lisicki mówi się teraz w samych superlatywach. Porównuje się ją do Steffi Graf, która po raz pierwszy wygrała Wimbledon w 1988 roku, czyli dokładnie 25 lat temu. "Może spełni się nasz wielki sen" - napisano w gazecie "Bild". 23-letnia zawodniczka ma również szereg przezwisk. Od lat dziennikarze mówią do niej "Bumm-Bumm-Biene". Biene to po niemiecku pszczoła - przypomina ją im, ponieważ jest blondynką i często żądli swoje rywalki. "Bumm-Bumm" z kolei to nawiązanie do Beckera, który znany był z silnego serwisu i dlatego nazywano go "Bum-Bum". Również i Lisicki może pochwalić się bardzo mocną zagrywką - do niej należy rekord szybkości serwisu wśród kobiet - 210 km/h. Nie tylko jednak tenis jest jej pasją. Interesuje się również modą. Najczęściej sama projektuje sukienki, w których pojawia się na przyjęciach organizowanych przez WTA. Ostatnio pojawiła się w czerwonej kreacji. Innym razem wybrała kowbojski styl z kapeluszem. Ale i na co dzień lubi ubierać się w to, co sama naszkicuje. Najczęściej są to spodnie w kształcie rurek i zwykły T-Shirt z oryginalnym nadrukiem. "Projektowanie odstresowuje mnie, sprawia wiele radości. Noszenie ciągle tego samego jest nudne" - powiedziała. Także stylizacja włosów jest dla niej ważna i często ją zmienia. Na łańcuszku zawieszonym na szyi wisi krzyż, na kort wchodzi zawsze ze słuchawkami w uszach. W trakcie Wimbledonu słucha "Play Hard" Davida Guetty. Tenisowi poświęciła wszystko. Od siódmego roku życia rakieta stała się jej stałym atrybutem. 16 lat później stała się jedną z najlepszych tenisistek na nawierzchni trawiastej. I to mimo że na trawę jest... uczulona. Do tej pory na tenisie zarobiła 2,88 mln dolarów - licząc bez obecnego sukcesu na Wimbledonie. Jako nastolatka przeprowadziła się na Florydę, by tam w słynnej szkole Bollettieriego uczyć się tajników tenisa. Do tej pory wygrała trzy turnieje - w Charleston (2009), Birmingham i Dallas (oba 2011). Najwyżej w rankingu była w maju 2012 roku - na 12. miejscu. Obecnie jest 24. Jej rodzice Richard i Elisabeth w latach 70., po studiach, wyjechali z Polski do Niemiec. Osiedlili się w Bonn. Ich córka Sabine urodziła się 22 września 1989 roku w Troisdorf, niedaleko Kolonii. Jest jedynaczką. W 2003 roku cała rodzina postanowiła przenieść się do Berlina. Ze swoją mamą, która jest malarką, tenisistka rozmawia po polsku, z ojcem porozumiewa się częściej po niemiecku. To właśnie on był jej trenerem do końca 2012 roku. Teraz jest nim Belg Wim Fissette. Lisicki bardzo broni swojego życia prywatnego. Niewiele o niej wiadomo. Spotyka się z pływakiem Benjaminem Starke. Parą są od roku, ale praktycznie nie pojawiają się razem w miejscach publicznych.