- Byłam szczęśliwa, jak się dowiedziałam wczoraj, że mój mecz przełożono, a potem gdy zobaczyłam, że zagram dziś na korcie centralnym, bo przez ostatnie trzy dni pogoda nie była tu dobra. Nie pamiętam ile razy grałam pod zasuniętym dachem, ale na pewno już kilka razy. Pamiętam, jak przed czterema laty tutaj grałam ćwierćfinał przeciwko Kirilenko na korcie numer 1, gdy późnym wieczorem nasz mecz przeniesiono pod dach na kort centralnym - powiedziała Radwańska, która właśnie w 2012 roku osiągnęła tu pierwszy i jedyny jak dotychczas wielkoszlemowy finał. - Nie da się ukryć, że rozsuwane dachy są dobre, szczególnie jak pogoda jest słaba i to na początku turnieju, kiedy w drabince jest sporo meczów do rozegrania. Wiadomo, że wybudowanie kolejnych dachów jest dużym wyzwaniem, ale na pewno byłyby bardzo pomocne w takich sytuacjach. Na razie najlepsza pod tym względem jest Australia (w Melbourne są trzy korty z ruchomym dachem - przyp. red.) - dodała krakowianka. Pierwszy mecz Polki w The Championships 2016 był wyznaczony na wtorkowe popołudnie, jako trzeci pojedynek na korcie numer 2. Przed nią ustawiono tam dwa pojedynki z głównej drabinki mężczyzn. Drugi został po godzinie 16 przerwany przez deszcz i wciąż czeka na dokończenie. - Byłam trochę zaskoczona, że pierwszy z nich się tak szybko potoczył, bo jednak mężczyźni grają dłużej od nas. Ale też wiedziałam, że z drugim nie będzie już tak łatwo, bo to byłoby zbyt dużo szczęścia na raz. Byłam wczoraj przygotowana do gry, bo w czwartym secie meczu Tomica, przy 3:2, przeprowadziłam przedmeczową rozgrzewkę. Ale doszło do piątego seta, a potem się rozpadało i sytuacja się całkowicie zmieniła - powiedziała Radwańska. - W sumie dobrze się to potoczyło dla mnie, bo mogło tak być, że teraz ja czekałabym na wznowienie meczu, a to zawsze jest niewygodna sytuacja. Wystarczy spojrzeć za okno i wiadomo, że dobrze to dzisiaj nie wygląda, niestety. Dlatego jestem szczęśliwa, że mogłam dziś zagrać na Korcie Centralnym i teraz mogę w spokoju czekać na kolejny mecz. To zawsze jest trudne, kiedy się czeka w szatni na wznowienie meczu, bo ciężko wtedy utrzymać koncentrację, mobilizować się do gry, a potem wyjść na dwa czy trzy gemy i znowu wracać do szatni - dodała. Na początku ubiegłego sezonu Polce wiodło się trochę słabiej i wówczas spadła poza czołową dziesiątkę rankingu. W Londynie wystąpiła jako rozstawiona z numerem 13., ale dotarła do finału i po Wimbledonie na dobre wróciła do ścisłej światowej czołówki. W tym roku przyjechała tu jako trzecia tenisistka w klasyfikacji i jest wyliczana w gronie najpoważniejszych kandydatek do triumfu. - Taki jest sport, szczególnie tenis, że zdarzają się lepsze i gorsze chwile, które czasem trwają kilka tygodni, a czasem nawet miesięcy. Ale pamiętajmy, że nie można grać wielkiego tenisa przez całe dziesięć miesięcy w roku i 15 lat. Nie jesteśmy maszynami. Dlatego cały czas trzeba nad sobą pracować, dużo trenować, ciągle coś zmieniać w swojej grze, a wyniki przyjdą, prędzej lub później. Rok temu miałam trudniejszy okres, ale wróciłam do dziesiątki i od tego czasu cały czas w niej jestem, ale cały czas pracuję też nad tym, żeby grać jak najlepiej - uważa Radwańska. 27-letnai krakowianka od kilku sezonów występuje w Tourze prowadzona przez ten sam team trenerski - Tomasza Wiktorowskiego oraz sparingpartnera i partnera życiowego Dawida Celta. Tylko w ubiegłym roku zdecydowała się skorzystać z pomocy Martiny Navratilovej, jednej z najbardziej utytułowanych tenisistek w historii. Współpraca trwała niecałe cztery miesiące i pokryła się ze znacznym spadkiem Polki w rankingu. Przed tegorocznym Wimbledonem znowu głośno się zrobiło na temat pozyskiwania wsparcia ze strony byłych gwiazd tenisa. Najpierw Kanadyjczyk Milos Raonic zatrudnił do swojego sztabu Johna McEnroe, a ostatnio Szkot Andy Murray odnowił współpracę z Ivanem Lendlem, która w 2013 roku pomogła mu zwyciężyć w Wimbledonie. Od dawna w boksie zawodniczym Serba Novaka Djokovicia stale zasiada też Boris Becker, w roli doradcy-stratega. - Widzę, że sporo tenisistów znów współpracuje z byłymi mistrzami i myślę, że to jest dobra idea. Miło jest też widzieć dawne gwiazdy pracujące z zawodnikami, bo ich doświadczenie i wiedza mogą tylko pomóc. Mam nadzieję, że będziemy ich widzieć jeszcze więcej w sztabach trenerskich - uważa Radwańska, jednak sama jak na razie nie przewiduje poszerzenia swojego teamu.