- Kolejny półfinał Wielkiego Szlema, który najbardziej chyba każdy przeżywa. Chociaż każdy turniej Wielkiego Szlema traktuje się równo, teoretycznie przynajmniej, to jednak to jest Wimbledon. No i oczywiście bycie znów w półfinale, niezależnie, ile razy się wcześniej tam było, to jest duże przeżycie - powiedziała Radwańska, która w 2014 roku dotarła też do wielkoszlemowego półfinału w Australian Open. - Jakoś tak jednak jest, że Wimbledon jest zawsze na pierwszym miejscu. Pewnie nie tylko dla mnie, ale dla innych też. Tak mi się przynajmniej wydaje, że jednak Wimbledon i jego cała historia są po prostu szczególne - dodała. Mecz z Keys trwał godzinę i 56 minut. Ze strony Amerykanki trwało nieustające bombardowanie serwisem i ryzykownymi strzałami po liniach, które dobrze oddają statystyki (ze strony rywalki Polki): 48-13 w wygrywających uderzeniach, 12-1 asach no i 40-7 w niewymuszonych błędach. Na otwarcie meczu nawzajem przełamały swoje podania, ale potem już je konsekwentnie utrzymywały i doszło do tie-breaka. Natomiast w drugim i trzecim secie kluczowe okazały się pojedyncze "breaki" zdobyte w ósmych gemach, na 5:3. - Było naprawdę ciężko, ale najważniejsze, że tutaj trzeci set był dla mnie. Na pewno było dziś więcej emocji niż urody. Na pewno taki mecz z Janković był dla mnie przyjemniejszy, dla widzów i wszystkich po kolei. To było piękno tenisa, a tutaj były strzały albo wejdzie, albo nie. Albo ja się obronię, albo mnie gdzieś tam wyrzuci pod płot, albo sobie dam radę - oceniła wtorkowy występ Radwańska. - Grałyśmy piłka za piłkę, gem za gem i tak naprawdę trzeba być skoncentrowanym cały czas i pilnować serwisu. Ją jest przełamać bardzo ciężko, więc jak serwis ucieknie, to ciężko to później odrobić i to bardzo, jak to było w drugim secie. Cały czas było napięcie, co sprzyjało dużym emocjom. Byłam lepsza ledwie o kilka piłek, bo to nie był mecz do jednej bramki. Zadowolona jestem z tego, że udało mi się utrzymać cały czas koncentrację na wysokim poziomie - dodała. W tym sezonie krakowianka nie spisywała się najlepiej, czego skutkiem był spadek z czołowej dziesiątki rankingu WTA Tour. Obecnie jest 13. na świecie. Przed przyjazdem do Londynu dotarła jednak do finału turnieju WTA na trawie w Eastbourne, gdzie wygrała - po raz pierwszy w tym roku - cztery kolejne mecze. W Wimbledonie udało jej się już rozstrzygnąć na swoją korzyść pięć pojedynków. - Nie wiem, czy można powiedzieć, że "wróciła dawna Agnieszka Radwańska", ale na pewno jest jakiś sygnał, że jest dobrze, że gram dobrze. Samym szczęściem można wygrać mecz, może dwa, ale nie być w półfinale Wielkiego Szlema. Do tego już potrzebna jest tak naprawdę dobra forma. Zagrałam tu bardzo dobrze wszystkie mecze, nie mogę sobie niczego zarzucić - uważa 26-letnia Polka. W czwartkowym półfinale rywalką Radwańskiej będzie Hiszpanka Garbine Muguruza (nr 20.), z którą w tym sezonie poniosła dwie porażki. Najpierw w styczniu w Sydney 6:3, 6:7 (4-7), 2:6, a następnie w lutym w Dubaju 4:6, 2:6. W sumie bilans ich dotychczasowych pojedynków jest remisowy 2-2 (zawsze grały na twardych kortach). Polka pokonała ją bowiem w 2012 w Miami 6:3, 6:2 i w 2014 roku w wielkoszlemowym Australian Open 6:1, 6:3. - Półfinał z Muguruzą będzie trochę podobny do dzisiejszego meczu, aczkolwiek wydaje mi się, że jednak ciut tempo będzie lżejsze, ale za to więcej w kort, co dzisiaj Keys mniej wychodziło. Na pewno będzie podobnie, ale mecz może być jeszcze trudniejszy, bo miałam okazję obejrzeć kilka jej meczów czy tu, czy w telewizji, bo często ją ostatnio pokazywali. Tutaj pokazała na pewno wielka klasę w meczu z Kerber. To był jeden z najlepszych meczów, jakie widziałam w tym roku - powiedziała Radwańska. Drugą finalistkę Wimbledonu 2015 wyłoni spotkanie liderki rankingu tenisistek Amerykanki Sereny Williams z Rosjanka Marią Szarapową (4.). Z Londynu Tomasz Dobiecki