W pierwszych sześciu gemach meczu żadna z tenisistek nie zdołała utrzymać swojego serwisu. Jako pierwszej udało się to Radwańskiej, dzięki czemu objęła pierwsze prowadzenie w spotkaniu 4:3. W całym meczu Polka wygrała trzy z dziewięciu gemów przy własnym podaniu, a Francuzka - żadnego. - W kobiecym tenisie serwis nigdy większej krzywdy nie zrobi, no poza kilkoma zawodniczkami mierzącymi po dwa metry i o raczej męskiej budowie ciała. Dzisiaj Agnieszka serwowała dobrze, ale na pewno nie najlepiej jak potrafi. Przy nieco słabszej dyspozycji serwisowej i tak miała skuteczność pierwszego podania na poziomie 73 procent, więc nie można za bardzo narzekać. Jeśli u dziewczyn ten wskaźnik przekracza 70 procent, to jest dobrze - powiedział Tomasz Wiktorowski, który jako trener towarzyszy Radwańskiej podczas turniejów od lipca ubiegłego roku. - Agnieszka dobrze kierowała piłki przy serwisie, szukała linii, ale Bartoli świetnie czytała jej zamiary i właściwie zawsze była tam, gdzie piłka. Warto zwrócić uwagę na wysoki poziom wymian, w których właściwie nie było szans na szybkie punkty. Bartoli, niezależnie od kłopotów zdrowotnych, biegała między narożnikami do każdej piłki i odgrywała je z niesamowitą siłą. Często się też myliła, ale to był skutek podejmowania dużego ryzyka - dodał. Krakowianka wygrała w sumie 69 wymian, o 20 więcej od rywalki. Miała niewielką przewagę w wygrywających uderzeniach 22-20, a popełniła 18 niewymuszonych błędów, przy 35 po stronie Francuzki. Celność jej pierwszego serwisu wyniosła 73 procent, przy 56 u Bartoli. - Kluczowe w grze przeciwko Bartoli jest to, żeby nie wdawać się w wymiany z bekhendowego crossu. Iśka starała się tego unikać, choć nie zawsze jej się to udawało, ale na pewno skutecznie tonowała grę rywalki odważną niską piłką i slajsem. To najskuteczniejsza broń na zawodniczkę, która tak mocno bije każdą piłkę - podkreślił Wiktorowski, pełniący funkcję kapitana reprezentacji Polski w rozgrywkach o Fed Cup. - Tu wieczorem jest bardzo zimno, a piłki, którymi się gra w tym turnieju, w takich warunkach szybko tracą dynamikę i ciężko je dokładnie kierować. Mimo to Agnieszka próbowała grać po liniach, bo każdą piłkę lądującą dalej od linii Bartoli od razu atakowała. Przyznam szczerze, że z tak grającą Francuzkę ciężko pokonać, a nie udało się to choćby wczoraj Wiktorii Azarence. Agnieszka dokonała tego w nieco słabszym dniu serwisowym, więc tym bardziej zasługuje na szacunek - dodał. Przy stanie 4:2 w drugim secie nagle na stadionie zapadła ciemność, a przerwa wymuszona awarią zasilania trwała blisko 20 minut. - Była to dość zaskakująca sytuacja, ale nie wnikamy w to, co się wydarzyło. Najważniejsze, że Agnieszka po powrocie na kort nadal grała dobrze i nie zgubiła koncentracji. To zawsze jest trudny moment, kiedy gra "idzie" i wynik robi się korzystny, a tu trzeba nagle zejść do szatni - uważa Wiktorowski. - Oczywiście wszystkie tenisistki właściwie już od czasów juniorskich mają zakodowane swoje własne sposoby na utrzymanie koncentracji. Czasem są to wręcz swoiste rytuały, np. słuchanie muzyki czy czytanie książek. Ważne też było, żeby przy tak niskiej temperaturze na dworze nie wychłodzić ciała, bo wtedy trudno jest po przerwie od razu grać na najwyższym poziomie. Agnieszce się to udało, ale nie jestem w stanie powiedzieć, co robiła w szatni. Zanim do niej weszła, zdążyłem zamienić z nią tylko dwa słowa - dodał. W sobotę rywalką Radwańskiej będzie wiceliderka rankingu WTA Tour - Rosjanka Maria Szarapowa, która po raz czwarty doszła tu do finału. Stawką meczu jest czek na 702 tysiące dolarów i 1000 punktów (porażka daje 352 tys. dol. oraz 700 pkt).