- Gdyby nieco ostrożniej grała, nie podejmowała cały czas maksymalnego ryzyka i zachowała trochę spokoju, to mogłaby napsuć trochę krwi Agnieszce. Jednak nawet gdyby Agnieszka miała słabszy dzień, to sądzę, że mogłoby się to skończyć na dwóch ciężkich setach, najwyżej w trzech, ale nawet wtedy na pewno nie zwycięstwem Argentynki. Na korcie widać było zdecydowaną różnicę w doświadczeniu i spory dystans w rankingu - dodał Wiktorowski. - Na pewno do samego warsztatu Ormaechei nie można się przyczepić, a jedynie do sposobu wykorzystania przez nią potencjału gry. Myślę, że będzie naprawdę groźna, kiedy zacznie panować nad emocjami. Ten problem było widać po jej nadmiernie żywiołowych reakcjach po zepsutych piłkach, ale i wygranych punktach. Obecnie za bardzo jej się emocje wyrywają spod kontroli, a na takim pułapie pobudzenia nie da się zagrać całego meczu. Dzisiaj na trybunach pojawiło się kilku "head hunterów" i trenerów z jej agencji, a oni nie chodzą na mecze słabych zawodniczek. To tylko świadczy, że interesują się jej karierą, więc musi mieć talent - podkreślił. - Galina Woskobojewa, z którą teraz zagra Agnieszka, to, wbrew pozorom, trudna rywalka. Potrafi nie tylko wytrzymać długie wymiany z tyłu kortu, ale jak trzeba to skutecznie potrafi je skracać. Świetnie porusza się po korcie, ma solidną kondycję, więc nie można mówić, że to będzie łatwy mecz. Uważam, że Woskobojewa jest trochę niedocenianą zawodniczką przez media i fachowców. Jest wysoka i kiedyś co prawda poruszała się trochę nieporadnie, ale dużo nad tym pracowała i teraz jest zwrotna i szybka. Ubiegły rok rozpoczęła w połowie drugiej setki rankingu WTA, a zakończyła o jakieś sto miejsc wyżej, a to o czymś jednak świadczy. Przeciwko niej Agnieszka musi być skoncentrowana przez całe spotkanie i nie może pozwolić zepchnąć się poza kort w trakcie wymian. Będzie musiała grać ofensywnie i konsekwentnie przejmować inicjatywę w wymianach. Galina nie lubi, gdy rywalki narzucają jej swój styl gry, i wtedy często się denerwuje - stwierdził Wiktorowski.