Radwańska w półfinale gładko uporała się z Czeszką Barborą Strycovą 6:1, 6:2. Konta również nie miała większych problemów w 1/2 finału. Brytyjka oddała Kanadyjce Eugenie Bouchard zaledwie cztery gemy (6:2, 6:2). "Jestem bardzo szczęśliwa, że dotarłam do kolejnego finału, szczególnie tutaj, gdzie rywalizacja jest zawsze mocna" - podkreśliła nasza tenisistka.Radwańska i Konta do tej pory spotkały się na korcie dwukrotnie. Oba spotkania zakończyły się po myśli 27-letniej krakowianki. Ostatnio spotkały się w finale w Pekinie w ubiegłym roku. Polka wygrała 6:4, 6:2. Faworytką spotkania była podopieczna Tomasza Wiktorowskiego, która w światowym rankingu zajmuje trzecie miejsce. Konta sklasyfikowana jest siedem "oczek" niżej. Pojedynek rozpoczął się po myśli Radwańskiej. Gema otwarcia krakowianka wygrała na "sucho". Widać było jednak, że Konta jest nastawiona na grę ofensywną. Brytyjka jednak w początkowych fragmentach często się myliła, ale jak już się "wstrzeliła" w kort, to zaczęły się problemy naszej tenisistki. Doskonale było to widać w trzecim gemie przy serwisie Radwańskiej. Krakowianka znalazła się w tarapatach, obroniła dwa break pointy, ale trzeciego już nie dała rady (1:2). Trzecia rakieta świata miała okazję, żeby błyskawicznie zrewanżować się przeciwniczce. Konta jednak wyszła z opresji smeczem, a chwilę później zakończyła czwartego gema mocnym serwisem (1-3). Ten element tenisowego rzemiosła był atutem Brytyjki i Radwańska miała kłopoty, żeby się temu przeciwstawić.W siódmym gemie znów Radwańska znalazła się w tarapatach. 27-letnia krakowianka nie dała się jednak "przełamać" po raz drugi w tym secie. Konta skupiła się na zdobywaniu gemów przede wszystkim przy własnym podaniu i utrzymywaniu bezpiecznego dystansu. W dziewiątym, przy prowadzeniu Brytyjki 5-3, Radwańska nie oddała rywalce ani jednego punktu. To jednak Konta stanęła przed wielką szansą na zwycięstwo w pierwszej partii. Brytyjka mocnym serwisem "załatwiła" sprawę - 6:4 dla Konty. Obraz pierwszej partii najlepiej oddają statystyki. Polka popełniła tylko dwa niewymuszone błędy (Konta aż 19), ale w tzw. winnerach przewaga Brytyjki była wyraźna 18 do 5. Rywalka nie zamierzała zwalniać tempa. Od początku drugiego seta "bombardowała" Radwańską i nawet doskonała gra w defensywie Polki nic nie dawała. Już w pierwszym gemie drugiej odsłony turniejowa "dwójka" musiała bronić się przed stratą serwisu. Dwa razy się udało. Nie od dziś wiadomo, że drugie podanie Radwańskiej nie jest najlepsze. To wręcz zaproszenie do ataku dla przeciwniczek i tak też Konta złamała opór Polki.Brytyjka grała mocno, często z dużym ryzykiem, ale to przynosiło skutek. Zepchnięta do defensywy Radwańska niewiele mogła zdziałać. W trzecim gemie bekhend Radwańskiej wzdłuż linii okazał się niecelny, a to oznaczało drugie "przełamanie" w tym secie. Konta wyszła na prowadzenie 3:0 i wtedy Radwańska poprosiła o konsultację z trenerem Tomaszem Wiktorowskim. Niewiele to pomogło, bo Brytyjka w dalszym ciągu dominowała na korcie (4:0).Radwańska znalazła się w bardzo trudnej sytuacji. Polka jeszcze poderwała się do walki, ale wystarczyło to tylko do wygrania dwóch gemów. Konta nie wypuściła ogromnej szansy z rąk. Mecz zakończyła efektowny asem. To drugi tytuł w karierze 25-letniej Brytyjki. Konta za zwycięstwo w turnieju otrzymała czek na ponad 130 tysięcy dolarów. Wzbogaciła się także o 470 punktów rankingowych. Turniej w Sydney jest ostatnim sprawdzianem przed rozpoczynającym się 16 stycznia wielkoszlemowym Australian Open. Agnieszka Radwańska (Polska, 2) - Johanna Konta (Wielka Brytania, 6) 4:6, 2:6 Graj razem z nami dla WOŚP! Wesprzyj Orkiestrę na pomagam.interia.pl