Pierwsza partia miała bardziej wyrównany przebieg niż wskazuje na to jej końcowy wynik. W drugim i szóstym gemie, przy swoim podaniu, Polka prowadziła, odpowiednio, 30:0 i 40:0, by później tracić seriami punkty i przegrać. Dlatego m.in. szybko zrobiło się 0:3, a później 1:5. Radwańska, rozstawiona z Miami Open z numerem 30., nie serwowała najlepiej - trzy podwójne błędy w pierwszym secie i 52-procentowa skuteczność pierwszego podania, ale więcej kłopotów sprawiały jej agresywny, ofensywny styl rywalki oraz dynamika, z jaką poruszała się po korcie. Kilka technicznych zagrań Polki porwało publiczność, jednak to siła połączona z precyzją uderzeń Azarenki miały większe znaczenie. Druga odsłona mogła się rozpocząć inaczej niż pierwsza, gdyż Radwańska miała break pointa, ale nie wykorzystała szansy, a po kilku minutach było już 2:0 dla byłej liderki światowego rankingu. Co prawda podopieczna trenera Tomasza Wiktorowskiego natychmiast zmniejszyła straty do 1:2, ale później wygrała jeszcze tylko jednego gema, ponownie przy podaniu Azarenki, której szybkość i energia mogły imponować. "Czułam, że grałam tenis wysokiej jakości. Wyszłam agresywnie nastawiona, dobrze zaczęłam i punkt po punkcie robiłam swoje, trzymając poziom" - skomentowała krótko Azarenka trwający 83 minuty mecz. Był to 19., licząc też potyczkę w Pucharze Federacji, ale pierwszy od 2014 roku pojedynek rówieśniczek urodzonych 29 lat temu. Białorusinka poprawiła bilans na 14-5. Pochodząca z Krakowa tenisistka, która przed rokiem odpadła w Miami w 3. rundzie, do 1/8 finału dotarła tutaj po raz 10. w karierze, a najlepszy rezultat osiągnęła w 2012 roku, kiedy wygrała zawody. W poprzedniej rundzie sprawiła sporą niespodziankę, pokonując najwyżej rozstawioną Rumunkę Simonę Halep 3:6, 6:2, 6:3. Było jej drugie w karierze zwycięstwo nad liderką światowego rankingu - w 2012 roku wygrała z prowadzącą wówczas w klasyfikacji tenisistek Dunką polskiego pochodzenia Caroline Wozniacki. Urodzona w Mińsku Azarenka, która dwukrotnie triumfowała w wielkoszlemowym Australian Open, od połowy 2016 roku bardzo rzadko pojawiała się w zawodowej rywalizacji. Jej ostatnim występem w tamtym sezonie był mecz 1. rundy French Open, w którym skreczowała z powodu kontuzji. Wkrótce poinformowała, że jest w ciąży, a w grudniu urodziła synka Leo, którego imię widniało w poniedziałek na jej butach. Wróciła do gry sześć miesięcy później. Mieszkająca na stałe w Kalifornii Białorusinka wystąpiła w ubiegłym roku tylko w dwóch turniejach, a z kolejnych zrezygnowała ze względu na sądowy spór z byłym partnerem o opiekę nad dzieckiem. Ojciec chłopca nie zgodził się, by w tym czasie opuszczał on wspomniany stan. Starty wznowiła niedawno, bo na początku marca. W Indian Wells odpadła w trzeciej rundzie. Zajmuje obecnie 186. miejsce w rankingu WTA, ale po tym turnieju awansuje co najmniej w okolice 120. W głównej drabince Azarenka znalazła się dzięki przyznanej przez organizatorów "dzikiej karcie". W ćwierćfinale zmierzy się z rozstawioną z "piątką" Czeszką Karoliną Pliszkovą. W Miami triumfowała już trzykrotnie, ostatnio dwa lata temu. Oprócz nich w poniedziałek do najlepszej ósemki awansowały m.in. Amerykanki Venus Williams, która wyeliminowała broniącą tytułu Brytyjkę Johannę Kontę, i Sloane Stephens, lepsza od rozstawionej z "trójką" Hiszpanki Gabrine Muguruzy, a także Niemka polskiego pochodzenia Angelique Kerber. Wynik meczu 1/8 finału: Agnieszka Radwańska (Polska, 30) - Wiktoria Azarenka (Białoruś) 2:6, 2:6