Ponieważ krakowianka zakończyła poprzedni sezon jako ósma w świecie, musi w tym roku występować we wszystkich turniejach obowiązkowych dla zawodniczek z czołowej dziesiątki rankingu WTA. Najbliższy będzie właśnie w Stuttgarcie, gdzie na dobre rozpocznie sezon gry na "mączce" światowa czołówka. Przed rokiem Radwańska dotarła tam do półfinału, w którym przegrała z Dunką polskiego pochodzenia Caroline Wozniacki 5:7, 3:6. Zdobyła wówczas 200 punktów do rankingu oraz premię w wysokości 32 500 dolarów. Tym razem, jako rozstawiona z numerem czwartym, w pierwszej rundzie będzie miała wolny los. - Korty w Stuttgarcie dość odpowiadają Agnieszce, bo nie jest to typowa "ziemia", raczej beton posypany cienką warstwą mączki. To sprawia, że są szybkie. Przejście na korty ziemne zawsze jest trudne, a w ostatnich latach Iśka miała wtedy problemy z plecami. To kwestia innej dynamiki gry, timingu, ślizgania się, częstszych zwrotów i tym podobnych rzeczy - uważa ojciec i trener 23-letniej tenisistki Robert Piotr Radwański. - To dlatego, że na kortach ziemnych gra się coraz mniej, im dłużej jest się w światowej czołówce. Paradoks polega na tym, że jako juniorka i wcześniej dziecko trenowała głównie na "ziemi", a teraz większość dużych turniejów rozgrywana jest na twardych kortach - dodał. Radwański trenuje córkę od dziecka, a do czerwca ubiegłego roku towarzyszył jej zawsze podczas turniejów. Od lipca zastąpił go w tej roli kapitan reprezentacji Polski w rozgrywkach o Fed Cup Tomasz Wiktorowski. Natomiast ojciec przygotowuje ją do startów podczas pobytów w Krakowie, choć wyjątkowo w drugiej połowie marca poleciał do Miami. - Ojciec jest tu z nami, ale jako turysta, a trenuję z Tomaszem Wiktorowskim. Uważam, że oddzielenie roli ojca i trenera jest dobrym rozwiązaniem. W Polsce wciąż trenuję z tatą, więc właściwie nie jest to jakaś wielka zmiana. Tata podróżował ze mną na turnieje przez całe życie, a trenujemy razem prawie 18 lat. To dużo czasu. Dlatego w takiej sytuacji ciężko coś zmieniać, ale aktualnie cieszę się, że wszystko dobrze funkcjonuje. Gram dobrze i to jest najważniejsze - przekonywała amerykańskich dziennikarzy w Miami Agnieszka Radwańska. Przed tygodniem odniosła tam największy sukces w karierze, zwyciężając w prestiżowej imprezie na kortach klubu w Key Biscane (z pulą nagród 4,828 mln dol.), nazywanej często piątą lewą Wielkiego Szlema. Dwa dni później wycofała się z gry w Charleston (pula nagród 740 tys. dol.). Oficjalnym powodem był ból pleców, choć faktyczną przyczyną była raczej chęć odpoczynku i powrót na święta do domu. Zaraz po Wielkanocy Radwańska ruszy ostro z przygotowaniami do występu w Stuttgarcie, po którym czołowe tenisistki świata będą miały tydzień przerwy przed dwoma kolejnymi ważnymi startami, tym razem w imprezach rangi WTA Tour Premier I w Madrycie (z pulą nagród 5 189 603 dol.) i Rzymie (z pulą nagród 2 168 400 dol.). W obu krakowianka odpadła poprzednio w drugiej rundzie, choć w stolicy Hiszpanii wygrała jeden mecz, uzyskując 80 punktów (we Włoszech w 1. rundzie miała wolny los, więc wzbogaciła się tylko o jeden). Natomiast w Roland Garros osiągnęła rundę czwartą, czyli 1/8 finału, więc będzie bronić 280 punktów. - Przed Paryżem Isia broni trochę punktów, ale najważniejsze jest, żeby udało jej się utrzymać w czołowej czwórce rankingu. Tak wysokie rozstawienie otwiera realną szansę na dojście do półfinału, a może i finału. Myślę, że powoli musimy się przymierzyć do wielkiego wyniku w Wielkim Szlemie - uważa Radwański. Terminarz startów Radwańskiej w kwietniu i maju: Stuttgart (23-29 kwietnia) Madryt (5-13 maja) Rzym (14-20 maja) Paryż - Roland Garros (27 maja-9 czerwca)