Przed przyjazdem do Londynu Radwańska wystąpiła w dwóch turniejach na kortach trawiastych. W Nottingham odpadła w półfinale, a w Eastbourne w decydującym spotkaniu przegrała ze Szwajcarką Belindą Bencic. - Wszystko widać na korcie. Przede wszystkim jest u niej zaangażowanie w uderzenie każdej piłki i walka o każdą piłkę. To w zasadzie było chyba najistotniejsze, żeby odnieść te zwycięstwa. Tego brakowało wcześniej. Wiele meczów było dobrze granych na przestrzeni seta, a potem coś tam się waliło i mecze były niewykończone, sety przegrywane, a potem był kompletny dramat. W Eastbourne od początku do końca grała z pełną wiarą w to, że może wygrać każdy punkt i że może wygrać każdy mecz - zaznaczył w rozmowie z dziennikarzami Wiktorowski. Przyznał, że jednym z czynników poprawy formy jego podopiecznej mogło być przejście na korty trawiaste, ale jego zdaniem nie można tego uznać za pełne wyjaśnienie. - Dla niej ważne jest to, że "poczuła" uderzenie. Leciało ono wreszcie tam, gdzie miało lecieć. Z prędkością i energią, jaką dotychczas wiedzieliśmy, że może mieć. Serwis - jak się zwróci uwagę na procent jego skuteczności, to widać, że to najbardziej pozytywna zmiana. Aczkolwiek serwis nie zależy przecież od rodzaju nawierzchni. Może trawa jest tym bodźcem, by wrócić do właściwej gry, ale jeśli gra z takim zaangażowaniem i energią, jaką Agnieszka miała np. w meczu ze Sloane Stephens czy w drugim secie z Bencic, to nawierzchnia nie ma znaczenia - argumentował. Trener krakowianki przyznał, że - by osiągać dobre wyniki - elementem niezbędnym jest wola walki, zaangażowanie i ciężka praca, czego w pewnym momencie jego podopiecznej zabrakło. - Zaangażowanie jest niezbędne, zwłaszcza u zawodniczek, które mają taki styl jak Agnieszka. Ona jednym uderzeniem nie rozwiąże sprawy. Musi być ciężka praca. Nie było do końca - pewnie i chęci, i możliwości - żeby tak pracowała wcześniej i nie mogliśmy mówić o tym, żeby były dobre wyniki - zaznaczył. Jak dodał, przegrana w trzecim secie sobotniego finału z Bencic 0:6 była w pewnym stopniu powrotem do tego, co działo się z 26-letnią zawodniczką w okresie kryzysu i nie było to optymistycznym sygnałem. Zachowuje jednak optymizm. - Ogólnie patrząc na cały tydzień i wszystkie mecze na trawie, dało to wiary w to, że oprócz tenisowych umiejętności, tego co robimy na korcie, mentalność wróciła na właściwy tor. Może to była chwila słabości w tym trzecim secie z Bencic, ale cały okres ostatnich dziewięciu meczów był na plus. Przede wszystkim udowodniła sobie samej, że jest w stanie dalej tak pracować przy takiej intensywności i osiągać takie rezultaty. To najistotniejsze - podsumował Wiktorowski. Trzeciego seta 0:6 Radwańska przegrała też w półfinale w Nottingham. Trener krakowianki nie omawiał z nią jeszcze tej kwestii. - Za mało było czasu, by wyciągać wnioski i wprowadzać zmiany, zajmiemy się tym po zakończeniu sezonu na trawie. Teraz skupiamy się na tym, co było dobre w Nottingham i Eastbourne, żeby iść w tę stronę. Poza tym mnóstwo energii, zdrowia i sił kosztował Agnieszkę ten drugi set i myślę, że u zawodnika jest taka kalkulacja. Wyszło to na początku trzeciego, bardzo dobrze zagranego przez Bencic, a słabiej przez Agnieszkę. W perspektywie był Wimbledon - dla zawodniczki takiej jak Agnieszka to docelowy turniej, natomiast Bencic walczyła o pierwszy tytuł w karierze i na pewno było to dla niej ważne. Grała jak o życie. Ja się cieszę że Agnieszka zagrała po raz pierwszy w tym roku pięć meczów z rzędu - podkreślił. Jak dodał, jego podopieczna czuje się dobrze, choć ma drobne dolegliwości związane z pięcioma spotkaniami rozegranymi w krótkim okresie czasu w Eastbourne. - Ale nie są to takie kontuzje, które mogłyby jej przeszkodzić tu w Londynie - zapewnił. Nie chciał szerzej omawiać stylu gry prezentowanego przez Czeszkę Lucie Hradecką, z którą Radwańska zmierzy się we wtorek w pierwszej rundzie Wimbledonu. Przyznał tylko, że może być niebezpieczny dla Polki. - Jak trafia, to jest bardzo niebezpieczna - zaznaczył. Z Londynu Agnieszka Niedziałek