- Na trawie się to zdarza, nawet dość często, że ludzie w trakcie wymian upadają na kort, chcąc odbić trudną piłkę. Ale tyle razy w jednym meczu? Nie przypominam sobie czegoś takiego. Na pewno kort Suzanne Lenglen jest dość śliski, bo jest tam twarde podłoże przysypane mączką. Dlatego jednak ta warstwa często odchodzi, a jak się już chce bardzo do jakiejś piłki dojść, to wiadomo, że upadek wchodzi w grę. Najważniejsze, że choć jestem zmęczona, choć pewnie zmęczenie wyjdzie dopiero jutro, ale najważniejsze, że jestem w jednym kawałku i gram dalej - powiedziała po meczu Radwańska. Tenisistki stworzyły niesamowite, pełne emocji i zwrotów akcji, widowisko. Kilka wymian, w których obie dawały z siebie wszystko, by wygrać, będzie z pewnością można oglądać na licznych powtórkach. Szczególnie jedna, w której Czeszka przewróciła się, ale szybko pozbierała i dobiegła do piłki, chwilę po tym, jak krakowianka dosłownie siadła na korcie i dla niej to także nie był koniec tego punktu. - Chyba bardzo rzadko, jeśli w ogóle, zdarza się sytuacja, że obie zawodniczki w tym samym czasie leżały na korcie, jak my dzisiaj. To tylko świadczy, z jakim poświęceniem walczyłyśmy o każdą piłkę. Aczkolwiek, Barbora jest taką zawodniczką, z którą w meczu faktycznie może być sporo takich naprawdę fajnych wymian. Dzisiaj było na pewno dużo tenisa, to też było widać, no i takie mecze dają mi szansę wygrywać potem konkursy na najlepsze zagranie miesiąca - uważa Radwańska. Po obustronnych przełamaniach serwisów na otwarcie meczu, 27-letnia krakowianka od stanu 2:2 zdobyła siedem kolejnych gemów, zdobywając po drodze pierwszego seta po 36 minutach, wynikiem 6:2. W drugim objęła od razu prowadzenie 3:0. Od tego momentu kolejnych pięć wygrała Strycova i wyszła na 5:3, ale trzy kolejne przypadły Polce i prowadziła dzięki temu 6:5. Doszło do tie-breaka, równie emocjonującego, bowiem Radwańska odskoczyła w nim na 5-3, by po chwili bronić pierwszego setbola przy 5-6. Ta sztuka nie udała jej się przy 6-7, gdy drugą z rzędu wymianę skończyła trafiając z forhendu w siatkę, po godzinie i 54 minutach. - Na pewno nie byłam zadowolona z tego, co się stało. Było w tym trochę pecha, bo piłka kilka razy się zatrzymała na tym drucie w siatce, były też minimalne auty. Brakło mi trochę szczęścia w tych momentach, nie pamiętam, żeby mi się tyle razy zdarzyło tak trafić w ten drut, żeby piłka nie przeszła - powiedziała Radwańska, która trzeciego seta rozpoczęła od prowadzenia 3:0, dzięki dwóm przełamaniom serwisów rywalki. Zresztą w decydującej partii tylko Polce udało się wygrać swoje podanie - w drugim i ostatnim gemie, dzięki czemu rozstrzygnęła na swoją korzyść spotkanie po dwóch godzinach i 29 minutach, wykorzystując pierwszego meczbola. W ten sposób wyeliminowała ostatnią Czeszkę, jak a została w singlowej drabince, bowiem wcześniej kilka rozstawionych zawodniczek z tego kraju nieoczekiwanie odpadło z rywalizacji. - Nie wiem, czy można na tej podstawie porównywać stan polskiego i czeskiego tenisa. Mam nadzieję, że kiedyś tak się stanie, że będziemy mieli tyle zawodniczek w czołówce, ile mają Czesi. Fajnie by było, bo zawsze się śmiejemy, że Czeszki mogłyby na Fed Cup stworzyć spokojnie dwie, a nawet trzy teamy, no i żaden nie byłby słaby - uważa krakowianka. W niedzielę rywalką Radwańskiej będzie Bułgarka Cwetana Pironkowa, z którą ma bardzo korzystny bilans meczów 9-2, w tym na kortach ziemnych 4-0. - Grałyśmy już tyle razy, że dokładnie nie pamiętam, ale wiem, że przegrałam z nią raz, czy dwa. Nie mogę powiedzieć, żebym lubiła z nią grać, ale na pewno mam na nią jakiś sposób. Mam nadzieję, że zadziała również tym razem. Na pewno wolałabym grać trochę później, nie od razu o godzinie 11., no bo jak się człowiek tu przyzwyczaił, że wstaje o 9, czy 9.30 i - jak się tu śmiejemy - widzimy się na śniadaniu "bladym świtem", a to jest 10-ta. Nie mam preferencji, czy wolałabym grać na Suzanne Lenglen, czy też na Chatrierze. Bo dla mnie te korty są bardzo podobne. Ale jeśli miałabym wybierać, to raczej wolałabym grać na Lenglenie, bo jest bardziej klimatyczny i przyjemniejszy, choć dość dziwnie się gra na takiej przestrzeni za liniami końcowymi - powiedziała krakowianka. - Wszyscy mówią, że korty ziemne nie są dla Radwańskiej, a ja się z tym nie zgodzę. Uważam, że tenis Agnieszki jest tak wszechstronny, że również na "ziemi" może dobrze grać, co zresztą tutaj udowadnia. Dzisiejszy mecz rzeczywiście miała ciężki, ale rywalka grała naprawdę fantastycznie. Poza tym kort Suzanne Lenglen jest najwolniejszy ze wszystkich na Roland Garros, co zawsze powoduje, że gra się tam ciężej - powiedział Interii Łukasz Kubot, który w piątek awansował do 1/8 finału gry podwójnej. Kubot występuje w Paryżu z Austriakiem Alexandrem Peyą i są rozstawieni z numerem dziewiątym. Po łatwym zwycięstwie w pierwszej rundzie, w drugiej mieli pewne problemy, zanim uporali się z Amerykaninem Nicholasem Monroe i Artemen Sitakiem z Nowej Zelandii 6:4, 5:7, 6:4. W sobotę Polak i Austriak spotkają się w trzecim meczu na korcie numer 3. z amerykańskim duetem Eric Butorac i Scott Lipsky. Będzie to jedyny polski akcent w siódmym dniu Roland Garros 2016. Oprócz Kubota, do 1/8 finału debla dotarł również Marcin Matkowski w parze z Leanderem Paesem z Indii (nr 16.), wygrywając pewnie z Austriakiem Julianem Knowlem i Niemcem Florianem Mayerem 6:4, 6:3. W sobotę będą odpoczywać, bo jeszcze nie zostali wyłonieni ich następni rywale. Będą nimi zwycięzcy meczu pomiędzy Brytyjczykiem Jamiem Murrayem i Brazylijczykiem Bruno Soaresem (nr 4.) a Grancuzami Davidem Guezem i Vincentem Millotem. Natomiast w deblu kobiet nie powiodło się w piątek dwóm Polkom, które odpadły w drugiej rundzie. Najpierw Paula Kania i Argentynka Maria Irigoyen przegrały z Holenderką Kiki Bartens i Szwedką Johanną Larsson 4:6, 6:3, 2:6, a następnie ich los podzieliły Magda Linette i Francuzka Alize Cornet, po porażce z Amerykanką Madison Brengle i Niemką Tatjaną Marią 4:6, 6:2, 1:6. Z Paryża Tomasz Dobiecki