- To był mój drugi dobry mecz tutaj, na pewno trudniejszy od poprzedniego, ale również potoczył się dla mnie korzystnie, w dwóch setach. Na pewno Caroline Garcia to zupełnie inna rywalka, mocniej uderza piłki, bardziej ryzykuje, no i potrafi zaskakiwać zmianami rytmu, czy wypadami do siatki. Ma bardzo urozmaicony tenis, dlatego mogło się to zawsze troszkę inaczej potoczyć, gdyby doszło do trzeciego seta - oceniła swój drugi mecz w turnieju 27-letnia krakowianka, która w pierwszym oddała Serbce Bojanie Jovanovski tylko dwa gemy. Polka poprawiła bilans spotkań z Garcią na 3-1, w tym na kortach ziemnych na 2-0, ale wszystkie ich poprzednie pojedynki rozstrzygały się w trzech setach. - Spodziewałam się, że i tym razem będą trzy sety, bo i mogło tak być, ale dobrze, że zamknęłam go w dwóch. Choć w drugim secie prowadziłam od początku, to wiadomo, to był tylko jeden "break", więc to nie aż tak dużo, zwłaszcza na tej nawierzchni, no i w kobiecym tenisie oczywiście. Odrobiła stratę i końcówka zrobiła się dosyć nerwowa, ale wszystko ułożyło się dla mnie szczęśliwie - dodała. Na otwarcie meczu doszło do obustronnych przełamań serwisów, a później od stanu 2:2 krakowianka zdobyła siedem kolejnych gemów, wychodząc na 3:0 w drugiej partii. Później prowadziła jeszcze 4:1 i 5:3, zanim zakończyła trwające godzinę i trzy minuty spotkanie, wykorzystując trzeciego meczbola. - Jeśli miałabym się do czegoś przyczepić w swojej grze dzisiaj, to może serwis - nie to, że był zły - ale nie był do końca taki, jak powinien, w niektórych momentach. Może właśnie to, że kilku tych dobrych serwisów w ważnych momentach nie było. Dlatego pewnie mi uciekł ten gem serwisowy przy 5:3. Ale poza tym to chyba nie mogę sobie niczego zarzucić, to był bardzo dobry mecz i pewnie go wygrałam swoim solidnym tenisem - uważa Radwańska. Korty położone na skraju Lasku Bulońskiego od dawna mają tę specyfikę, że bardzo się różnią, jeśli chodzi o szybkość, czasem nawet grubość warstwy wysypanej mączki. Po raz pierwszy jednak w tym roku na głównym obiekcie nie można przygotowywać się do meczów, a wszystkie treningi odbywają się po drugiej stronie ulicy, na kortach im. Jeana Bouina, które - zdaniem większości uczestników tegorocznej edycji - są znacznie gorzej przygotowane. - Do tego, że poszczególne korty meczowe się tu różnią, właściwie jestem już przyzwyczajona. Zawsze najszybsze są "dwójka" i "trójka". "Jedynka" też należy do szybszych. Ale nawet różnią się te na Suzanne Lenglen i Philippe Chatrier. No niestety, tym razem jest tu tak, że treningowych kortów nie ma na obiekcie, co jest wręcz dziwne i tak nie powinno być, żeby nawet rozgrzewki nie grać na obiekcie. Tym bardziej, że tamte mocno odstają od tych. Ale nie mam co się nastawiać na ten, czy inny kort. Mogę tylko czekać na plan gier i wyjść do gry, bo warunki są takie same dla mnie i dla rywalki - dodała. Awans do trzeciej rundy dał Radwańskiej premię w wysokości 102 tysięcy euro. W piątek krakowianka spotka się w meczu o miejsce w 1/8 finału z Czeszką Barborą Strycovą (30.), z którą zmierzyła się czterokrotnie - zawsze na twardych kortach - i nigdy nie oddała jej seta. Kolejna rywalka, po awansie do trzeciej rundy, powiedziała na konferencji prasowej, że na pewno nie chciałaby grać z Agnieszką o godzinie 11.00, bo sama lubi się wyspać. - Z przeciwności wystarczy mi, że ona jest bardzo dobrą tenisistką, do tego wiceliderką rankingu WTA Tour i że jeszcze nie udało mi się jej pokonać - skwitowała. - Co do kortu, to nie zastanawiam się, na którym zagramy, to będzie zależeć od tego, ilu będzie Francuzów w drabince. Tym bardziej, że tutaj nie ma nocnych sesji, ale też wolałabym nie wstawać o siódmej rano. Ale, jak trzeba będzie, no to trudno, wstanę i wyjdę do gry o 11-tej. W sumie, to dziwne, że tu nie ma świateł, bo jak pada, czy się mecze przedłużają, co na "ziemi" jest normalne, to ktoś mógłby przy świetle dokończyć mecz i następnego dnia mieć wolne. A tak, mecz się przerywa i przekłada na dzień następny. Podobno mają tu wreszcie montować dach i myślą poważnie o sesjach nocnych, byleby to się stało za mojej kadencji - podkreśliła ze śmiechem krakowianka. Zasuwany dach nad kortem im. Philippe’a Chatriera ma ponoć działać w 2020 roku. Kolejny mecz Radwańska w Paryżu rozegra w piątek, natomiast w czwartek swoje występy w deblu rozpocznie trójka Polaków: Łukasz Kubot, Mariusz Fyrstenberg i Klaudia Jans-Ignacik, a także w Mikście Marcin Matkowski - wszyscy z zagranicznymi partnerami. Kubot zgłosił się do turnieju z Austriakiem Alexandrem Peyą i zostali rozstawieni z numerem dziewiątym. W drugim meczu dnia, na korcie numer 15., ich rywalami będą Chorwat Ivo Karlović i Purav Raja z Indii. Natomiast Fyrstenberg wystąpi w Paryżu z Santiago Gonzalezem z Meksyku, a w trzecim spotkaniu na korcie nr 14. będą rywalizować z amerykańskimi braćmi bliźniakami Bobem i Mike’m Bryanami (nr 5.). Partnerką Jans-Ignacik będzie Ksenia Knoll, a o godzinie 11.00 na korcie numer 5. spotkają się z Serbką Aleksandrą Krunić i Chorwatką Mirianą Ljucić Baroni. Natomiast Matkowski, jako jedyny reprezentant Polski, zdecydował się na start w grze mieszanej, razem z Czeszką Lucie Hradecką. O godzinie 12.30 na korcie nr 13. zagrają przeciwko mikstowi numer cztery w drabince - Jarosławie Szwedowej z Kazachstanu i Rumunowi Florinowi Mergei. Z Paryża Tomasz Dobiecki