"Obecnie większość zawodniczek w czołówce to wysokie i silnie uderzające dziewczyny. Triumf Agnieszki to dowód na to, że trzeba lansować też inny typ tenisistek. Na tym to polega, że nie ma podziału ze względu na wzrost i wagę, tylko każdy ma szansę wygrać" - podkreślił Radwański. Przyznał, że początkowo brakowało mu słów po ostatniej akcji niedzielnego finału, w którym jego córka pokonała Czeszkę Petrę Kvitovą 6:2, 4:6, 6:3. Zaznaczył, że to wielki sukces, który popularyzuje na świecie nie tylko 26-letnią krakowiankę, ale także Polskę. "To bardzo ważne zwycięstwo, każdy tenisista to potwierdzi. To także jedno z największych osiągnięć Agnieszki. Ja postawiłbym je na równi z finałem Wimbledonu z 2012 roku. Może wreszcie doczekamy się, że Polka będzie numerem jeden na świecie" - dodał. Pochwalił córkę za występ w niedzielę. Jego zdaniem była lepiej przygotowana pod względem fizycznym od Czeszki. "Kvitova grała bardzo nierówno, a Agnieszka cały czas robiła swoje. Była szybsza, świeższa. Mowa ciała też była na jej korzyść" - ocenił. Krakowianka ma za sobą sezon, którego pierwszą połowę chciałaby jak najszybciej zapomnieć. Radwański przyznał, że tym cenniejsze są udane jesienne starty. W ostatnich tygodniach triumfowała także w Tokio i Tiencinie. "Początek roku to była droga cierniowa. Czy teraz będzie jej łatwiej o wygranie Wielkiego Szlema? Zobaczymy. Zależy, jak przepracuje kolejne miesiące przed kolejnym sezonem i czy nie straci formy. Ja mam swoje zdanie na temat obecnego szkoleniowca córki i go nie zmieniam. Jedna jaskółka wiosny nie czyni" - podkreślił ojciec szóstej rakiety świata. Nawiązał też do tego, że jeden z największych sukcesów 26-letnia Polka odniosła 1 listopada, w Dzień Wszystkich Świętych. "Wydawało się, że tego dnia będziemy w spokoju rozmyślać o przeszłości i wspominać bliskich, a okazało się, że może to być też szczęśliwy dzień. Jestem pewny, że Agnieszce pomógł też dziś "z góry" dziadek Władysław" - podsumował Radwański.