Radwańska szósty raz w karierze występuje w kończącym sezon tenisistek turnieju. Jej najlepszym wynikiem w tych zawodach jest półfinał osiągnięty dwa lata temu. W poprzednim sezonie (w latach 2011-13 impreza odbywała się w Stambule) przegrała wszystkie trzy mecze w fazie grupowej i nie zapisała na swoim koncie nawet seta. - Teraz czuję się znacznie lepiej niż rok temu. Wyciągnęłam też wnioski z poprzednich lat i wiem, co zrobić, by zaprezentować się w tej imprezie jak najlepiej - zaznaczyła krakowianka po zwycięstwie nad Kvitovą 6:2, 6:3. Szósta na światowej liście Polka przyznała, że dobrym rozwiązaniem była ponaddwutygodniowa przerwa od startów, którą zrobiła sobie tuż przed nieoficjalnymi mistrzostwami świata, w których bierze udział osiem najlepszych singlistek sezonu. - Nie grałam za wiele w ostatnim czasie i pomogło mi to dziś - dodała. Radwańska ma świadomość, że jeśli chce coś osiągnąć w Singapurze, to musi dać z siebie wszystko. - Jest nas tu tylko osiem, więc trzeba wyjść i grać najlepiej, jak się potrafi. Bez tego nie ma szans na wygranie meczu. Jestem bardzo zadowolona z tego, co pokazałam we wtorek - podsumowała podopieczna Tomasza Wiktorowskiego. 25-letnia tenisistka, która wyróżniała się strojem (jej sukienka ozdobiona była motywem motyli), cieszyła się tym bardziej że dopiero drugi raz w karierze udało jej się pokonać Kvitovą, a aż pięciokrotnie lepsza okazywała się Czeszka. Trzecia rakieta świata triumfowała w tegorocznym Wimbledonie, a w ostatnich tygodniach wygrała turniej WTA w Wuhan i dotarła do finału zmagań w Pekinie. - Petra to wspaniała tenisistka, która gra niesamowicie, zwłaszcza w ostatnich miesiącach - zaznaczyła Radwańska. Podziękowała też kibicom, którzy wytrwali na trybunach mimo późnej pory (spotkanie rozpoczęło się po godz. 23 miejscowego czasu). Kvitovej długie oczekiwanie na rozpoczęcie meczu dało się we znaki. Jak podkreśliła, normalnie o takiej porze już śpi. Jej zdaniem rywalka "nie pokazała niczego specjalnego", ale dobrze czytała jej grę. 24-letnia Czeszka miała też zastrzeżenia do kortu. - Czasem był bardzo szybki, a kiedy indziej znów bardzo wolny. Stąd miałam problem ze znalezieniem odpowiedniego rytmu. Mój serwis był w porządku, ale Agnieszka dobrze returnowała, a dłuższe wymiany z nią są niełatwą sprawą - analizowała leworęczna zawodniczka. W tym spotkaniu popełniła ona aż 42 niewymuszone błędy. Kvitova z sześciu tegorocznych meczów z tenisistkami z czołowej "10" światowej listy przegrała aż pięć. W rozegranym wcześniej innym meczu grupy białej Caroline Wozniacki pokonała Rosjankę Marię Szarapową 7:6 (7-4), 6:7 (5-7), 6:2. Spotkanie to trwało ponad trzy godziny. Efektownego zwycięstwa Dunce polskiego pochodzenia pogratulowała na portalu społecznościowym Amerykanka Serena Williams. - Jestem bardzo szczęśliwa, ale i zmęczona. Maria jest znana z tego, że jest bardzo trudną rywalką, zwłaszcza w trzecim secie. Jej statystyka pod tym względem jest imponująca - przyznała ósma rakieta świata. Jak dodała, w decydującym secie czuła, że opada z sił, ale znalazła szybko sposób na to, by się zmobilizować. - Powiedziałam sobie "jeśli teraz jesteś zmęczona, to jak zamierzasz przebiec maraton? Dawaj" - wyjawiła później dziennikarzom Dunka, która zamierza wystartować w słynnym listopadowym biegu w Nowym Jorku. Przyznała, że bardzo zdenerwowała ją błędna ocena jednej z akcji w końcówce drugiej partii, w której - jak pokazały powtórki - zagranie Szarapowej było wyraźnie autowe. Sędziowie przyznali punkt wiceliderce rankingu WTA, a Wozniacki wyczerpała wcześniej limit challengów. - To był naprawdę ważny punkt i zdecydowany aut. Jak sędzia liniowa nie krzyknęła, że piłka była poza polem gry, to myślałam, że żartuje - wspominała. Szarapowa z kolei przyznała, że o jej porażce zdecydowała duża liczba niewymuszonych błędów. Popełniła ich tego dnia aż 76. W środę drugie mecze rozegrają przedstawicielki grupy czerwonej. Williams zmierzy się z Rumunką Simoną Halep, a Serbka Ana Ivanović z Kanadyjką Eugenie Bouchard. Transmisje w TVP Sport od 10 czasu polskiego.