Był to piąty pojedynek tych tenisistek, a poprzednie cztery to Polka rozstrzygała na swoją korzyść, oddając rywalce w sumie tylko jednego seta w 2008 roku w Dausze, gdzie wygrała 6:4, 6:7 (7-9), 6:4. W tamtym sezonie pokonała ją także na twardym korcie w wielkoszlemowym US Open 6:0, 6:3, a w tym roku w styczniu w finale na tej samej nawierzchni w Sydney 6:0, 6:0. "Wielka różnica między tamtym meczem, a niedzielnym polegała na tym, że teraz wygrałam pierwszego gema. Potem spojrzałam na trenera i pomyślałam, że to będzie dobry dzień. To dla mnie ważne wydarzenie, nigdy Agi nie pokonałam wcześniej. Ona jest naprawdę bardzo trudną przeciwniczką i musiałam mocno walczyć o każdy punkt" - przyznała Cibulkova. "Nie zagrałam najlepszego tenisa. Wszystko było dla mnie problemem. Nie czułam piłki, tak zresztą było przez cały turniej. Dominika była znacznie ode mnie lepsza na korcie, uderzała bardzo mocno i precyzyjnie. Miałam okazję zakończyć spotkanie, chociażby prowadząc 4:2 w trzecim secie, ale nie wykorzystałam tego i zapłaciłam wysoką cenę" - oceniła Radwańska. Był to 17. w karierze występ Radwańskiej w finale, a 16. w cyklu WTA, bowiem w lipcu ubiegłego roku osiągnęła tę fazę również w wielkoszlemowym turnieju na trawie w Wimbledonie (znajdują się w gestii Międzynarodowej Federacji Tenisowej - ITF). Odniosła dotychczas 12 zwycięstw, w tym dwa w tym sezonie - w styczniu w Auckland i Sydney. Ze Stanford krakowianka uda się do położonego również w Kalifornii Carlsbadu, gdzie w imprezie tej samej rangi została rozstawiona z numerem drugim. Na otwarcie ma wolny los, a w 1/8 finału spotka się ze Słowaczką Danielą Hantuchovą lub Austriaczką Tamirą Paszek. Natomiast jej młodsza siostra Urszula czeka w pierwszej rundzie pojedynek z jedną ze zwyciężczyń trwających obecnie kwalifikacji.