Agnieszka czy Maria? Kto wygra? Interia: Polska po 21 latach zagra ponownie w Grupie Światowej Pucharu Federacji. Co sądzisz o naszym najbliższym rywalu, którym jest Rosja? Agnieszka Radwańska: - Na pewno dużym sukcesem jest fakt, że awansowałyśmy do Grupy Światowej, w której dawno nie występowałyśmy. Tutaj już są takie zespoły, że niezależnie z kim by się grało, to będzie ciężki mecz. Rosja przyjechała w bardzo dobrym składzie - z Marią Szarapową na czele. Zrobimy, co w naszej mocy, żeby ten mecz wygrać, ale łatwo na pewno nie będzie. W drugiej grze pojedynczej wolałbyś zagrać ze Swietłaną Kuzniecową czy Anastazją Pawliuczenkową? - Nie ma to dla mnie znaczenia. Z oboma grałam już wiele razy i obie znam bardzo dobrze, więc trudno powiedzieć. A Szarapowa? - To jest zawodniczka, która jest liderką tej grupy i najmocniejszą z Rosjanek. Prezentuje bardzo dobrą formę, co pokazała podczas turniejów na początku roku (wygrany turniej WTA w Brisbane i finał wielkoszlemowego Australian Open - przyp. red.), więc mecz z nią zapowiada się na bardzo ciężki. Jakie masz relacje z Szarapową? - Jest osobą, która trzyma się w swoim gronie, swoim kręgu. Ona nie należy do moich przyjaciółek, nie jest osobą, z którą gadamy sobie w szatni. Reprezentacja Polski w Pucharze Federacji też jest w formie, wygrałyście siedem meczów z rzędu. - Nie da się ukryć, że ostatnio grałyśmy bardzo dobrze. Nawet na korcie ziemnym pokonałyśmy Hiszpanię. Miałyśmy ciężką drogę, by znaleźć się w Grupie Światowej, miejmy nadzieję, że uda się podtrzymać dobrą passę. Mecz z Rosją będzie pierwszym, podczas którego oficjalnie zagrasz w rodzinnym Krakowie. Występowałaś na wielkich kortach, ale czy w związku z tym będzie trema w Kraków-Arenie? - Na pewno będzie inaczej, szczególnie że bardzo rzadko gra się w Polsce. Jest jeden turniej w Katowicach, ale od niedawna. Przez wiele lat nic się nie działo, nie grałam przed polską publicznością, ale na pewno to fajna sprawa, że w końcu jest taka możliwość i to w moim rodzinnym mieście. Wreszcie w Krakowie mamy taką arenę, gdzie można zrobić dużą imprezę na 15 tysięcy kibiców. Byłaś już w Kraków-Arenie podczas walki Tomasza Adamka z Arturem Szpilką, więc możesz już ją ocenić. - Troszkę tak, ale to zupełnie inaczej wygląda niż na boksie. Wchodząc teraz do niej czuję się, jakbym weszła do zupełnie innej hali. Tym bardziej, że bilety są wyprzedane i będzie komplet publiczności. Kluczem do zwycięstwa nad Rosją będą dwa wygrane przez ciebie single i... - Byłoby fajnie, gdyby mecz rozstrzygnął się po grach pojedynczych, i to na naszą korzyść. Istnieje jeszcze możliwość, że siostra Urszula pomoże. Będzie jednak ciężko o wygraną, bo Rosjanki, jak mówiłam wcześniej, przyjechały w mocnym składzie, więc jest z kim grać. Może się przecież też nie udać, taka opcja również istnieje i trzeba się z tym liczyć. Wtedy nie będzie końca świata, tylko będziemy starały się walczyć, by pozostać w Grupie Światowej. Czym dla ciebie są występy w reprezentacji Polski? Jesteś jedną z nielicznych tenisistek ze światowej czołówki, która nigdy nie odmawia gry w kadrze. - Zawsze byłam gotowa grać w reprezentacji i jestem jedną z niewielu zawodniczek, które nie opuściły od kilku lat żadnego meczu w Pucharze Federacji. Tenisiści tłumaczą zwykle odmowy tym, że startów jest tak dużo i ciężko ułożyć sobie kalendarz gier, żeby nie przesadzić. To jest jednak coś innego, tym bardziej, kiedy awansowało się do Grupy Światowej. Wtedy walczy się o zwycięstwo, szczególnie jak przeszło się całą drogę i jest się prawie u szczytu - chcę grać i jestem gotowa. Jak oceniasz swoją formę na początku tego roku (zwycięstwo w Pucharze Hopmana - nieoficjalne mistrzostwa świata par, druga runda w Sydney, czwarta w Australian Open)? - Biorąc pod uwagę turnieje w Australii, rozegrałam mnóstwo dobrych meczów. Oczywiście, zawsze pozostaje jakiś niedosyt, ale grało mi się dobrze. W Krakowie trenuję już od paru dni i mam nadzieję, że zagram na swoje sto procent. Nawiązałaś współpracę z legendarną byłą tenisistką Martiną Navratilovą, która została konsultantką w twoim sztabie. Po porażce z Venus Williams w Australian Open Martina mocno publicznie cię skrytykowała. Jak teraz wyglądają wasze relacje? - Nic się nie zmieniło. Padło trochę za dużo słów z jej strony, sama to przyznała, ale nie było to dla mnie nic strasznego. W naszych relacjach nic się nie zmieniło, co było, to było i pracujemy dalej. Następne nasze spotkanie podczas turniejów w USA - Indian Wells i Miami. Rozmawiał: Paweł Pieprzyca