Serena Williams w finale zmierzy się z Marią Szarapową, która łatwo rozprawiła się ze zmęczoną Serbką Jeleną Janković 6:2, 6:1. Janković długi, trzysetowy pojedynek z Sarą Errani grała zaledwie kilkanaście godzin przed półfinałem. Serena zaczęła spotkanie od wysokiego "c" - asem serwisowym. Tylko w pierwszym gemie powtórzyła je dwukrotnie. "Isia" zdobyła tylko jeden punkt - na 40:15. W przeciwieństwie do Amerykanki, Polka drugiego gema rozpoczęła od podwójnego błędu serwisowego (dwukrotnie trafiła w siatkę). Słabe serwisy Agi pomogły Serenie w osiągnięciu pierwszego przełamania i wyjściu na prowadzenie 2:0. Aga przeszła do ofensywy dopiero przy stanie 30:0 w trzecim gemie. Ładnym mocnym krosem forhendowym postawiła rywalkę pod ścianą, a za moment dokończyła dzieła dojściem do siatki i wolejem w odsłoniętą część kortu. Radwańska dostała za tę akcję rzęsiste brawa od publiczności z Miami. Radość polskiego obozu nie trwała długo, gdyż nadzieje na odrobienie przełamania rozwiała Williams kolejnym asem serwisowym. W 4. gemie Agnieszka wydostała się z tarapatów, odrobiła stratę od 15:40, miała nawet przewagę, gdy znowu zdarzył jej się podwójny błąd serwisowy. Słabe drugie podanie Polki oznaczało "bombę" Williams i trzecią piłkę na przełamanie. Po długiej wymianie Aga wyrzuciła piłkę na aut przy próbie zagrania z forhendu wzdłuż linii. I mieliśmy fatalne 4:0. Koncert Sereny trwał w najlepsze. Amerykanka po raz trzeci przełamała podanie "Isi" i wygrała pierwszego seta po 26 minutach, do zera. Tracąc ledwie pięć punktów przy własnym serwisie. Skuteczność pierwszego serwisu w I secie była u Polki na słabym poziomie - tylko 59 procent, podczas gdy w poprzednim meczu z Flipkens notowała niemal 70 procent. I taka skuteczność podania jest potrzebna, by zmusić do najwyższego wysiłku Serenę. W sukurs Agnieszce popędził w przerwie przed drugą partią jej trener Tomasz Wiktorowski. - Gdy masz piłkę na rakiecie, to od razu zmieniaj kierunek, bo jeśli ty tego nie zrobisz, to ona natychmiast zaatakuje - namawiał naszą tenisistkę. - Ale ona gra wszystko do linii końcowej - rozkładała ręce "Isia". - Tak, gra piłki do linii końcowej, ale bądź cały czas skoncentrowana, niezależnie od tego jaki jest wynik. Niczym się nie przejmuj, cały czas walcz. Pierwszego seta nie było. Na Wimbledonie też przegrałaś 1:6, a drugiego seta wygrałaś - przypominał Agnieszce dobre momenty Wiktorowski. - Ona w końcu zacznie popełniać błędy. Dodanie otuchy pomogło. Aga w drugim secie wygrała gema przy własnym podaniu wyrównując na 1:1. Za moment Polka była blisko pierwszego w meczu przełamania, ale jej lob był minimalnie za daleki. Na dodatek Serena wyjęła siódmego już w spotkaniu asa serwisowego, jak z rękawa. W trzecim gemie były jeszcze dwa kolejne, dzięki czemu Amerykanka wyszła na 2:1. Czwartego gema Aga zakończyła wspaniałym skrótem tuż za siatkę. Faktem jest jednak, że wcześniej Serena dwukrotnie wyrzucała piłki na minimalny aut, przy próbach trafienia w linię. Piątego gema Williams wygrała do zera i to zarówno dzięki serwisowi, jak i długim wymianom, w których ciągle zmieniała kierunek zagrań, zmuszając Agę do biegania. Po chwili Polka robiła, co mogła, by utrzymać podanie. Serwowała dobrze, z rotacją, ale returny Sereny były zabójcze. Dzięki nim młodsza spośród sióstr Williams przełamała Polkę na 4:2. To był kluczowy moment seta. Radwańska wygrała swoje podanie w ósmym gemie, ale nie zdołała odrobić straty przełamania. Spotkanie trwało godzinę i pięć minut. Serena zaserwowała aż 12 asów, Polka - tylko jednego. Co ciekawe, sympatia amerykańskiej publiczności była po stronie ... Radwańskiej. Każdy zdobyty przez nią punkt był witany owacją. Kibice doceniają kunszt Polki, ale chcieli też, by mecz był bardziej wyrównany i emocjonujący. Półfinał WTA w Miami: Serena Williams - Agnieszka Radwańska 6:0, 6:3 Maria Szarapowa - Jelena Janković 6:2, 6:1 Autor: Michał Białoński